Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Wzdycham i patrzę ku górze w niego. Potem wracam spojrzeniem do Noela.
- Proszę państwa dziś i tylko dziś będzie okazja aby podziwiać Melissę polującą na gościa z kamerą. Chcecie oglądać dalej? - mówię tym samym tonem co chłopak i przechylam głowę. - Chyba nie masz ochoty zostać rozszarpany na strzępy, co nie reporterze? - dopytuję unosząc brew i powstrzymując rozbawiony uśmiech.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
- Możliwe - uśmiecham się tajemniczo.
Zaraz jednak odwracam się do barmana.
- Ale na razie wyhaczę drina. - Patrzę uroczym spojrzeniem na barmana. - Coś owocowego. - Mówię po czym dodaję śpiewnym głosem. - Może jakaś zniżka?
Facet patrzy na mnie zahipnotyzowany, po czym kiwa głową.
Uśmiecham się triumfalnie.
- Jednak są moce, które się przydają - mówię szeptem do Aquy.
I don't care what you think of me!
Unless you think I'm awesome - in which case, you're right! Carry on...
Offline
- A wyglądam ci na takiego? - unoszę brwi rozbawiony
Human soul is so... fragile. And yet so powerful.
Offline
- Mówiłam "czeeeść"! - mówię głośniej, śmiejąc się cicho. - Jestem Loouisa! A ty?! - Pytam przekrzykując głośnik.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
Obracam kamerkę tak, że teraz widać w nas w niej obojga. Wystawiam język.
- Mhm. Zanim cokolwiek zrobisz, ja się przeteleportuję. Uśmiech do kamerki, Mel!
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Offline
- Masz skoliozę?! - nie łapie. Po co mi opowiada o swoich plecach? Pokazuję dziewczynie ręką wolne stoliki pod ścianą i sam z wolna idę w tamtą stronę.
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
- Tu muszę przyznać ci rację - potakuję.
Facet podaje nam nasze napoje. Upijam parę łyków i rozglądam się. Gwiżdżę pod nosem.
- Brook idę do tamtego kolesia. Daj mi chwilkę - mówię zerkając na siostrę, a potem znów na kolesia. - Albo dwie chwile - śmieje się i idę w stronę tajemniczego chłopaka.
Wstań, nie skupiaj się na swoich słabościach i wątpliwościach. Żyj wyprostowany!
Offline
- Taki... zwykły. Nie wyglądasz na rodzinnego, więc może rodzina ci pomarła? Znajomych też tu nie widzę. Raczej nic ci tu nie pomoże. - Kręcę głową. - Proponowałabym udać się w stronę domu. Jeśli go masz, oczywiście. - Skądś go znam, ale za cholerę nie wiem skąd.
My name is heaven
I have all I need
I am the moon and the sun.
Offline
- Panie i panowie, grozi mi krasnoludek! - wykrzykuję, chociaż i tak nikt mnie nie słyszy. - Skoro ci przeszkadzam, to oczywiście już idę. - odwracam się do nie tyłem i robię kilka kroków przed siebie - Tak przy okazji. Ładny portfel. - wyjmuję go z kieszeni i odrzucam jej.
Human soul is so... fragile. And yet so powerful.
Offline
Nie zbyt rozumiem o co chodzi, ale idę za nim. Wydaje się być okej... Podchodzę do stolików, zaczynając jeszcze raz.
- Chciałam się przywitać. - Śmieję się, starając się mówić wyraźnie. - Louisa, a ty?
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
Miałam na sobie trampki, czarny cekinowy crop top i czarne krótkie spodenki. Przyszłam z moimi przyjaciółmi na imprezę. Ciekawe jak bardzo będę miała prze****** Jeśli jakiś licealista rozpozna mnie na praktykach po tej imprezie... ale co tam! Trzeba się bawić!
Nie każda noc kończy się świtem.
Offline
Wyczajam przy barze znajomą czuprynę. - Proszę proszę, nadworny karzełek. - szczerze się do Chloe
Anything that can go wrong, will go wrong
Offline
Szybko wyciągam z kieszeni mały nożyk. Ups.
- Za bardzo zagalopowałeś się chłopcze - Mówię doganiając go w tempie ekspresowym i przystawiając nóż do szyi.
My name is heaven
I have all I need
I am the moon and the sun.
Offline
Mimowolnie na moją twarz wypływa coś w rodzaju bardzo krzywego uśmiechu.
- Nie będę uśmiechała się na zawołanie - mamroczę i rozglądam się po tłumie. - Właściwie po co chciałeś tu przyjść? - pytam zerkając na niego. - Ani ty, ani ja nie pasujemy tu - stwierdzam. Patrzę na dziewczyny, które nas mijają i czuje się beznadziejnie głupio. Tym razem uśmiecham się szczerze. - Może jednak pójdziemy do jakiejś knajpki? Zgodzę się na wszystko w tej chwili - deklaruje się z udawaną paniką w głosie.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
Zaczynam się śmiać.
- Miło mi poznać Louisa. Najpierw usłyszalem "skolioza" zamiast Twojego imienia... rozmowa parkiecie nie do końca jest dobrym pomysłem... A tak w ogóle to jestem Kian.
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
Idzie w moją stronę, po chwili nie mam juz wątpliwości. Podchodzę kilka kroków w jej stronę, uśmiechając się pod nosem.
-Znamy się? - pytam, bo wydawala się podchodzić bardzo zdecydowanie.
Offline
Z zadziwiającą łatwością odpycham ją i stając za nią chwytam tak, że nie może się ruszyć - Jak to było? - szepczę jej na ucho - Do tanga trzeba dwojga, czyż nie?
Human soul is so... fragile. And yet so powerful.
Offline
Przewracam oczami. Przez chwilkę jeszcze nagrywam tłum, po czym wyłączam kamerkę.
- Daj spokój, Mel. Nie będzie tak źle. Pójdziemy do baru, a potem, jeśli nic się ciekawego nie stanie, pójdziemy do tej twojej knajpki, zgoda? - Podnoszę głowę, a kącik ust lekko mi się unosi.
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Offline
- Laaam, kiedy idziemy? - pytam, czując się coraz bardziej nie zręcznie. Nie pasuję do tego miejsca. Do tych wszystkich ludzi. Czemu musiała mnie wyciągnąć akurat tutaj?
Offline
Uśmiecham się uroczo.
- Mary Fennell - przedstawiam się. - Ty mnie już znasz, a teraz ja chcę poznać i ciebie - mówię spokojnie, przyglądając mu się. Jest mega seksowny.
Wstań, nie skupiaj się na swoich słabościach i wątpliwościach. Żyj wyprostowany!
Offline
- Śmieszne. - Syczę odwracając głowę.
Dlatego należy brać więcej niż jedną broń. Powoli poruszając palcami przywołuję nóż, schowany w jednej z kieszeni.
- Zawsze może cię zaatakować jeśli coś mi zrobisz. - Mówię konspiracyjnym tonem.
My name is heaven
I have all I need
I am the moon and the sun.
Offline
Wdycham gdy widzę mojego ulubionego rodzinnego idiotę.- Proszę, proszę rodzinny błazen, witaamy.- upijam łyk drinka, na trzeźwo, tej rozmowy nie przeżyję.
Offline
- Cześć Kian! - Uśmiecham się szerzej. - W zasadzie, twoje imię kojarzy mi się Ianem. Mogę ci tak mówić? - pytam.
Ciekawe czy chodzi do tego samego liceum... I ile ma lat.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
Tyle broni... Szkoda, że bezużytecznej. Wyciągam jedną z dusz z kieszeni i kruszę ją w pięści. - Gąbkowymi nożami raczej nic mnie nie zrobisz.
Human soul is so... fragile. And yet so powerful.
Offline
- CeCe ty złodziejko - prycham.
Rozglądam się po ludziach.
- Czas poznać nowe osoby, małpo - rzucam.
Wstaję z krzesełka, na co ona rzuca, że sobie poczeka.
Przechodzę koło ludzi, rozglądając się za kimś kto byłby w miarę w moim wieku. Może akurat będzie z mojego liceum? Zauważam w kącie jakiegoś chłopaka, który stoi sam. A niech stracę. Nie muszę poznawać samych dziewczyn. Z resztą... Kate by mnie chyba zabiła.
- Hej. Zdaje mi się, że impreza jest tam - wskazuję na parkiet i śmieję się. Wyciągam rękę w stronę chłopaka. Faktycznie kojarzę go ze szkoły. Chyba jest w starszej klasie. - Christopher. Ale z reguły mówią na mnie Kit.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline