Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Ktoś cie zechciał? - pytam rozbawiony - Musisz być wygodną podstawką na piwo, bo z takim wzrostem to przydasz się do nie wielu innych rzeczy.
Anything that can go wrong, will go wrong
Offline
- Jeszcze... Za to ja mam. I są one baaardzo ciekawe. - przechylam głowę w jego stronę i mocno odpycham się nogą od jego kolana.
Tym samym przywołuję nóż do dłoni.
- I co teraz? - kładę rękę na biodrze uśmiechając się z satysfakcją.
My name is heaven
I have all I need
I am the moon and the sun.
Offline
- Bo teraz jesteś z Mistrzem Pakowania Się W Dziwne Sytuacje - mówię, udając, że jestem dumny z tego tytułu. Upijam łyka piwa. - A tak na poważnie, to może to i lepiej, że ich nie poznałaś. Moje rodzeństwo jest... - waham się chwilę - trudne.
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Offline
Kiwam głową.
- Gram w reprezentacji kosza. A co? Też jesteś z tamtąd? Poczekaj, daj zgadnąć... - chwilę się jej przyglądam dokładnie. - Wyglądasz na szesnaście lat? Jesteś też mulatką i kogoś mi uparcie przypominasz. Nazywasz się przypadkiem Steward?
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
Wzdycham z udawanym zawodem - Chyba będę musiał się poddać... - mrugam do niej rozbawiony i znikam na moment w tłumie. - Albo i nie. - mówię, znów stojąc za nią.
Human soul is so... fragile. And yet so powerful.
Offline
I w tej chwili Jula uruchomiła Step Up'ową lawinę xDDD. Nawet dialog idealnie się zgadza, więc nie będę przepisywać xD
https://youtu.be/T45fEa8eOwk
Offline
- Pewien cudowny przystojny chłopak, który w odróżnieniu do ciebie, umie traktować dziewczyny.- uśmiecham się.- Małe jest piękne, ale tym o nie słyszałaś, bo na pewno marzysz o ogromnych wielorybach nie mieszczących się w łóżku.
Offline
- W końcu więcej do kochania, nie? Mają takie urocze wałeczki... O patrz, masz zupełnie takie same - dźgam ją w bok
Anything that can go wrong, will go wrong
Offline
Klaskam w dłonie.
- A teraz... skąd wiedziałeś? - pytam z zaciekawieniem. - Znasz kogoś z mojej rodziny?
Oby to nie było to o czym myślę...
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
Dobra. Teoretycznie mówili, że to impreza dla licealistów i studentów.
Teoretycznie nie bardzo mnie to obchodzi. Zaraz... Czyżbym w praktyce również miał to gdzieś? Tak. Właśnie tak.
Staję w okolicach baru i przyglądam się ludziom. Nie znam nikogo, więc trochę się pobawię. Wyobrażam sobie miniaturowego smoka, który przelatuje przed twarzą jakiejś dziewczyny i zieje jej prosto przed twarzą. Ta piszczy, a ja na tego dźwięk, krzywo się uśmiecham i zaczynam się rozglądać za kolejnymi rzeczami do roboty.
Always be the smartest person in the room.
Offline
Jestem zaskoczona? Nie, ja jestem po prostu oszołomiona.
- Jesteś niesamowicie przekonywujący - mówię, dotykając wargami jego ucha. Jedną rękę trzymam na jego ramieniu, a drugą na karku.
Wstań, nie skupiaj się na swoich słabościach i wątpliwościach. Żyj wyprostowany!
Offline
Spoglądam ukradkiem na Leona, który wydaje się być oderwany od rzeczywistości.
Przyszłam tu by się bawić... ale... Gdy go zostawię na pięć minut samego nic się nie stanie, prawda? No jasne, że nie. Jest duży, poradzi sobie.
Nie patrząc na niego, ruszam w stronę barku, gdzie siedzi sporo ludzi. Przeciskam się przez tłum, wpadając na niektóre osoby, nie mówiąc nawet przepraszam. No bo po co?
Wciskam się między kilka osób, tym samym robiąc sobie dostęp do całego zasobu barku.
Offline
- Boże, nie wierzę, jak możesz być ze mną spokrewniony.-przewracam oczami i wypijam drinka. Błagam niech to zacznie działać.
Offline
- I Vice versa. - prycham i uzupełniam szklankę
Anything that can go wrong, will go wrong
Offline
Kiwam z wolna głową.
- Wydaje mi się, że mama mi opowiadała i pokazywała jakieś zdjęcia z jakiegoś wesela. I wydaje mi się, że jesteś podobna do panny młodej... chyba teraz już nie całkiem młodej. A każdym razie tak mi się skojarzyło
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
Śmieje się.
- Wybacz ale strasznie mnie bawi kiedy ktoś nie dogaduje się z rodzeństwem. Mam brata o czternaście lat starszego i świetnie się dogadujemy - przypominam mu. - Zazwyczaj - dodaję szybko, śmiejąc się. - Nie musimy mówić o rodzinie - proponuję, krzyżując ramiona. - Jest jakiś konkretny powód dla którego chciałeś tu przyjść? - pytam zmieniając temat i lekko unoszę brew.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
Uśmiecham się krzywo.
- Ja w sumie przyszedłem z przyjaciółką, ale bawię się w twojego przyjaciela i też znikam. - Wzruszam lekko ramionami. - Spoko, teraz masz mnie i nie zginiesz. Nie ma co siedzieć samotnie na imprezie.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
- Ojej. Aż tak cię zainteresowałam? Wiesz, wbiłabym ci nóż w głowę, ale wtedy nie byłoby zabawy. Wolę popatrzeć jak cierpisz. - Akcentuję ostatnie słowo odwracając się do niego.
Przegryzam wewnętrzną stronę wargi i czekam aż mały sztylet znajdzie się w mojej kieszeni.
- Pracujesz dla kogoś? - pytam, kładąc mu dłoń na ramieniu i szczypiąc kawałek skóry.
My name is heaven
I have all I need
I am the moon and the sun.
Offline
- Niech ci będzie - chowam ręce w kieszenie
'Cause even the stars they burn
Some even fall to the earth
We've got a lot to learn
God knows we're worth it
Offline
-Przypominam, że to ty do mnie zagadałeś.- marszczę brwi i upijam łyka kolejnego drinka.
Offline
Patrzę na dziewczynę, która właśnie przecisnęła się koło mnie. Dostaję swojego drinka. Upijam łyk myśląc nad jedną rzeczą. Czemu nie...
- Hej. -mówię do dziewczyny wyciągając dłoń.
Nie każda noc kończy się świtem.
Offline
Śmieję się niezręcznie.
- Nie chodzi o to, że się nie dogadujemy... - Macham dłonią. - Z resztą nieważne.
Dopijam piwo do połowy.
- A co, nie wyglądam ci na duszę towarzystwa, że pytasz mnie o powód? - Unoszę brew rozbawiony.
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Offline
Zaraz... czy to...?
- Jesteś synem Jordana Darhka? - Pytam patrząc na niego.
Rodzice opowiadali o nim. Bardziej tata, ale zobaczę czy się nie mylę.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
I od początku do końca zdecydowana.
-Dostatecznie, żeby poznać twoje imię?- kątem oka spoglądam w jej stronę- Czy potrzeba będzie jeszcze jednego tańca?
Offline
Uśmiecham się pobłażliwie. - Dalej próbujesz odwrócić moją uwagę, słońce? - chwytam ją za nadgarstki - Bo coś ci nie idzie
Human soul is so... fragile. And yet so powerful.
Offline