Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Kiwam głową, poprawiając ramię plecaka.
- Rodzice mieli w planach przeprowadzić się do Los Angeles, ale póki co, zostajemy. A ty? - Pytam niepewnie.
Life is ours, we live it our way...
Offline
- Jestem z Grecji. - Mówię dumnie. - Moja mama była z takim debilem, który ją zostawił, ale potem znalazła gościa, który mieszka z nami w Insolitam. - Opowiadam w skrócie.
Offline
- Aa... - Nie mam pojęcia, co powiedzieć, więc milczę.
Dochodzimy do domu. Wydaje mi się, że rodzice powinni być, ale mogę się mylić. Wyciągam z kieszeni kurtki klucz i przekręcam zamek.
- Wróciłem. - Mówię w stronę kuchni.
Ostatnio edytowany przez Nathanniel Steward (2017-01-14 19:41:30)
Life is ours, we live it our way...
Offline
- Twoi rodzice są w domu? - Pytam. - Albo... rodzeństwo?
Ściągam kurtkę i buty, a potem starannie układam je na półce.
Offline
- Siostra powinna być. A rodzice... nie mam pojęcia. - Jednak zaraz moje zastanowienie mija, bo słyszę mamę w kuchni.
Life is ours, we live it our way...
Offline
- Jak było w szkole? - Pytam z oddali, wkładając kurczaka do piekarnika.
Zamykam klapę i idę w stronę przedpokoju.
- O, przyprowadziłeś koleżankę. - Uśmiecham się przyjaźnie.
What you don't have you don't need it now
What you don't know you can feel it somehow
Offline
- Dzień dobry, pani Steward. - Odpowiadam.
Spoglądam na kobietę, a w głowie robi mi się nowy zarys. Ona mi kogoś przypomina. Ale, Nath nie wspominał, że ma kogoś sławnego w rodzinie. Potem go zapytam.
Offline
- Mamo, to my idziemy na górę. Mamy projekt do zrobienia. - Opowiadam, zanim zdąży zapytać o kolejne rzeczy.
Life is ours, we live it our way...
Offline
- Projekt? - Marszczę brwi. - Nie jesteście głodni?
Wiem, że Nath jest nieśmiały przez co wielu rzeczy nie mówi, ale... chciałabym z nimi porozmawiać.
What you don't have you don't need it now
What you don't know you can feel it somehow
Offline
- O greckich Bogach. - Mamroczę. - Zjemy u mnie w pokoju. To... dosyć ważne. - Wychodzimy z przedpokoju i idziemy po schodach na górę.
Life is ours, we live it our way...
Offline
- Masz miłą mamę. - Stwierdzam, idąc za nim. - Czemu nie chciałeś zostać na dole?
Offline
- Um... czasami... za dużo pyta. - Odpowiadam. - Poza tym, powinniśmy zrobić ten projekt. Im szybciej, tym lepiej. - Wzruszam ramionami, a następnie otwieram drzwi do pokoju.
Life is ours, we live it our way...
Offline
- Za dużo? - Macham ręką za siebie. - Nieważne. Myślałam, żebyśmy zrobili plakaty i na nich opisali wszystko.
Offline
***
Jestem już tak blisko. Mogłabym tam wejść albo zawrócić i porozmawiać. Zobaczyć co takiego się zmieniło. Po raz pierwszy nie kłócić się z rodzicami i przyznać im rację. Wzdycham cicho i podchodzę do drzwi. Naciskam na dzwonek i automatycznie zaciskam usta w wąską linię, żeby nie rozpłakać się już na wstępie.
- Sarah? - Pyta Nathanniel, gapiąc się w podłogę.
- Przyszłam. - Kiwam głową. - I... chyba zostanę na dłużej.
Chłopiec marszczy brwi i milczy. Czeka aż ściągnę buty i kurtkę.
- Chciałbym wiedzieć, kto to był. Ten... ten co...
- Też chciałabym wiedzieć, Nath. Naprawdę. - Biorę głęboki oddech i przez kolejne drzwi wkraczam do salonu.
Są tam wszyscy. Ta dalsza rodzina i ta najbliższa. Dziwnie się przez to czuję i wolałabym stać się zwyczajnie niewidzialna, nie rozmawiać o tych wspaniałych wspomnieniach, bo co one nam dadzą? Kiedyś i tak znikną. Albo... czego chciałby Will? Nie mam pojęcia, przecież nie żyje. Dostrzegam w rogu mamę i tatę. Ich wzrok kieruje się na mnie. Zaczynają iść w moją stronę.
- Możemy porozmawiać? - Pyta kobieta.
- Możemy. - Mówię nieco zbyt chłodno.
Powinnam się powstrzymać od tego zachowania. Udawać, że wybaczyłam im te wszystkie lata. A przynajmniej spróbować wybaczyć. Przyśpieszamy tempa i siadamy na stołkach barowych w kuchni.
- Przede wszystkim... chcieliśmy cię przeprosić za wszystko.
Miło, że dopiero po czterech latach.
- Lepiej późno niż wcale. - Mamroczę pod nosem.
- Wiemy, że... te wszystkie wszystkie wydarzenia się tak skumulowały i... - Mężczyzna nie mówi dalej.
Widać po nim, że jest przygnębiony tak samo jak ona. Tyle, że niedawno płakała.
- Nie musicie nic mówić. Ja... - Zastanawiam się przez chwilę. - Rozumiem.
Spoglądam na ich twarze, a teraz gości na nich i smutek, i coś w rodzaju ulgi.
- Myśleliśmy, że może chciałabyś zostać tu na dłużej. Wczoraj nie dawałaś znaku życia i martwiliśmy się.
- Nic mi nie było. Naprawdę. Po prostu... poszłam do przyjaciela. - Coś się zmieniło w wyrazie ich twarzy. - Ale, zostanę. Chciałam jeszcze porozmawiać z Lou.
Wstaję z krzesła i próbując nie patrzeć na zdjęcia chłopaka i twarze reszty ruszam na górę. Wiem gdzie będzie moja siostra.
Every time I see you oh I try to hide away
But when we meet it seems I can't let go
Every time you leave the room I feel I'm fading like a flower
Offline
Idę przez długi korytarz, a potem skręcam i otwieram kolejne drzwi. W suficie są drzwiczki na kluczyk. Z boku stoi drabina, więc podnoszę ją i wchodzę po stopniach coraz wyżej. Pukam.
- Lou, jesteś tam? - Pytam niepewnie.
Every time I see you oh I try to hide away
But when we meet it seems I can't let go
Every time you leave the room I feel I'm fading like a flower
Offline
Sarah...? Wydaje się to niemożliwe, ale jednak.
- Taak. - Głos mi się łamie. - A... a ty?
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
- Zgadnij. - Rzucam. - To jak, wpuścisz swoją starszą siostrę?
Silę się na humor, chociaż nie powinnam go mieć. Może to przez to, że nie widywałam się aż tak często z Willem?
Every time I see you oh I try to hide away
But when we meet it seems I can't let go
Every time you leave the room I feel I'm fading like a flower
Offline
Popycham drzwi w dół. Odgarniam w międzyczasie włosy do tyłu i przejeżdżam dłonią po twarzy, biorąc głęboki oddech.
- Pogodziłaś się z rodzicami? - Pytam, gdy widzę jak wchodzi na górę.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
- Może. - Wzruszam ramionami, lecz gdy ją widzę natychmiast podchodzę i przytulam. - Tęskniłam.
Every time I see you oh I try to hide away
But when we meet it seems I can't let go
Every time you leave the room I feel I'm fading like a flower
Offline
- Ja też. - Mamroczę pod nosem. Wydawałoby się, że jest jak kiedyś. Ona czternastoletnia, ja siedmioletnia zwierzałyśmy się sobie tutaj z problemów. - Co u ciebie?
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
Rozglądam się po pomieszczeniu. Wygląda dokładnie jak kiedyś. Okno z zasłoną Disneya, ogromny namiot, koce, świeczki, stosy poduszek, magazyny i śpiwory. Panele nieco trzeszczą, ale poza tym wszystko jest takie samo.
- Różnie. Naprawdę, dużo się zmieniło. A co z tobą?
Every time I see you oh I try to hide away
But when we meet it seems I can't let go
Every time you leave the room I feel I'm fading like a flower
Offline
- Wczoraj przyjechały te wszystkie ciotki, których nie znam, a Will nienawidził i mam dość. - Wywracam oczami. - Mam wrażenie, że na własnym pogrzebie wyjdzie z grobu i zacznie zabijać.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
- Wbrew wszystkiemu nie był takim wkurzającym bratem. - Stwierdzam. - Znaczy... może odstraszał naszych wszystkich potencjalnych kandydatów na chłopaka, ale... to Insolitam. Jeszcze zacznie nawiedzać w snach.
Every time I see you oh I try to hide away
But when we meet it seems I can't let go
Every time you leave the room I feel I'm fading like a flower
Offline
- Boże, nie przypominaj. - Jęczę, ale wbrew wszystkiemu mam ochotę się roześmiać. - Wiesz jak się wtedy czułam?
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
- Wyobrażam sobie. - Kręcę głową. - Przechodziłam to co ty. Tyle, że straszył przebraniem za dinozaura. Ale teraz... są studia. Jest inaczej. No i lotnisko.
Every time I see you oh I try to hide away
But when we meet it seems I can't let go
Every time you leave the room I feel I'm fading like a flower
Offline