Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Salon
Kuchnia
Łazienka
Najważniejsze pomieszczenie w domu :')
Pokój Tessy
Pokój Judith
You know the world can see us
In a way that's different than who we are
Offline
- Taty raczej nie ma ale moja mama jest - informuję Flo i Chrisa, kiedy wchodzimy do domu. - Mamo?! - cisza. - Okej, nie ma. Czyli w sumie jest tylko Tessa ale ona raczej nie wychodzi ze swojego pokoju... - mówię rozglądając się. Jeszcze nie do końca rozpakowaliśmy wszystkie rzeczy i kilka pudeł stoi w salonie. Wskazuję w tamtą stronę. - Nienawidzę przeprowadzek - mówię, a dokładnie powtarzam się. - Wspominałam o tym? - pytam sarkastycznie, śmiejąc się. - Chcecie coś do picia?
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Prycham lekko.
- Wspominałaś. Kilka razy. - Śmieję się. - Możesz mi nalać czegoś zimnego. Swoją drogą, gdzie macie łazienkę? - Pytam, a Judith wskazuje mi drzwi. Unoszę brew, patrząc na Chrisa. - Nie zgub się w domu, gdy mnie nie będzie przez tą chwilkę - rzucam i idę do łazienki.
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline
Śmieję się, ale niczego jej nie odpowiadam.
- Byłbym do tego zdolny - mruczę do Judith. - Masz może colę? - Pytam.
Zdejmuję buty i idę za dziewczyną w głąb mieszkania. Ale mają tutaj śmieszną podłogę. Robię ślizg na skarpetkach, prawie się przy tym wywracając, jednak zachowuję fason i trzymam się prosto mimo tego. Prycham lekko.
- Na przypale albo wcale - mówię z entuzjazmem.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Śmieje się.
- Skąd ty bierzesz te teksty? - pytam rozbawiona, rozluźniając się. Podchodzę do lodówki i wyciągam butelkę coli. - Masz, odkręć - mówię wręczając mu ją. Podchodzę do szafki i wyciągam szklanki.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Odkręcam butelkę i nalewam coli do szklanek.
- Wiesz, tak naprawdę jestem kompletnym nudziarzem. Nerdzę przed komputerem w Tibię, a teksty biorę z internetu dla niepoznaki. - Szczerzę się.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
- Ambitnie. I szczere - znów śmieje się. - Ale wydaje mi się, że długo byś w ten sposób nie pociągną, Chris - dodaję, zerkając w stronę w którą poszła Flo.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Wzdycham.
- I tu mnie masz. Właściwie praktycznie wcale nie korzystam z kompa, bo nie mam czasu. - Kręcę głową i upijam łyka coli. - Lubię być zabiegany.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
- Moje życie jest... Spokojne? - mówię pytająco i nieco się krzywię. - Spokojne aby nie mówić nudne - dodaję marszcząc nos. - Co z tego, że zwiedziliśmy pół świata - wzdycham. Czerwienię się lekko i przygryzam wargę. - Gadam jak bogaty dzieciak? - pytam nieco zestresowana. Wzdycham i upijamy łyka ze szklanki. - Wybacz.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Marszczę lekko brwi.
- Sam jestem bogatym dzieciakiem. - Kręcę głową rozbawiony. - Przez 6 lat mieszkałem we Włoszech. A potem też sporo jeździłem, jak ty. Czasem tata zabierał mnie ze sobą na wyjazdy z pracy. Gra na skrzypcach w teatrze muzycznym. - Przewracam oczami. - Lubię się rozgadywać, sorki. W każdym razie, coś tam wspólnego mamy.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Uśmiecham się delikatnie i lekko kiwam głową. Odstawiam szklankę.
- Pójdę po Flo. Chyba się utopiła - śmieje się. - Jak by co to mój pokój jest na górze i w prawo. Te czyste drzwi to moje - tłumaczę. Widzę, że Chris patrzy na mnie nieco pytająco. - Tessa lubi przelewać swoje... Myśli na wszystko co jest możliwe tylko nie na kartki. - Wywracam oczami. - Dobra idę po nią.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Bezgłośnie schodzę po schodach kiedy słyszę, że Judith wróciła do domu. Przysiadam na jednym schodku i czekam, aż wyjdą z kuchni. Kulę ramiona i obejmuję się nimi, chowając dłonie w rękawach swetra. Najpierw widzę jakąś blondynkę ale to nie Jud, a chwilę później pojawia się siostra i znika z mojego pola widzenia. Po cichu wstaję i szurając po podłodze bosymi nogami idę do kuchni, wpatrując się w podłogę.
Nadzieja, która nie chce być nazywana naiwnością.
Naiwność, która uporczywie pragnie być nadzieją.
Offline
Podnoszę głowę, gdy słyszę dźwięk jakby szurania butów. W drzwiach kuchni staje rudowłosa dziewczyna, która jest strasznie podobna do Judith. Uśmiecham się promiennie.
- Teeeessaaaa! - Mówię wesoło. - W końcu mogę cię poznać. - Marszczę brwi. - Wybacz. To było trochę creepy. - Śmieję się niezręcznie, przejeżdżając dłonią po drugiej ręce.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Podskakuję przerażona w miejscu i podnoszę wystraszone spojrzenie. Jakiś chłopak wpatruje się we mnie. Zaraz... Powiedział coś? Boże, chyba tak. Znam go. Tak to na pewno on gadał z Judith na przerwie. I stąd też kojarzyłam tą blondynkę! Zaciskam dłonie w pięści na materiale swetra.
- Ymm - mruczę prawie bezgłośnie pod nosem. - Cześć. - Zerkam nerwowo na chłopaka, a potem przenoszę spojrzenie na lodówkę. Czuję mrowienie w palcach. Szlag. Chowam dłonie w rękawy w obawie przed tym, że znikną, a nieznajomy to zobaczy.
Nadzieja, która nie chce być nazywana naiwnością.
Naiwność, która uporczywie pragnie być nadzieją.
Offline
Przechylam lekko głowę. Ciekawa reakcja. Trochę mnie to niepokoi. Może... nie wiem. Może faktycznie to było zbyt creepy? Albo po prostu mnie nie lubi.
Ryzykuję jednak i uśmiecham się ponownie.
- Jestem Kit. Względnie Chris, ale mało kto tak do mnie mówi. - Staram się nie roześmiać. - Sorki za straszenie. Z taką twarzą jak moja, nietrudno kogokolwiek przerazić.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Zerkam na niego nieśmiało.
- Nie... Ja tylko - mówię przeciągle i wskazuję na mój punkt docelowy, którym jest lodówka. - Myślałam, że nikogo nie ma już w kuchni - przyznają przygryzając wargę.
Nadzieja, która nie chce być nazywana naiwnością.
Naiwność, która uporczywie pragnie być nadzieją.
Offline
Kiwam głową, opierając się o blat.
- No... przepraszam, że cię rozczarowałem. - Śmieję się. - Chcesz potem przyjść do nas? Będziemy siedzieć u Jud. - Uśmiecham się łagodnie.
Jest strasznie zestresowana.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Powoli nie spuszczając Chrisa z oczu kręcę głową.
- Raczej nie. Muszę się rozpakować - mówię cicho i podchodzę do lodówki. Wyciągam z niej butelkę wody i nalewam trochę do szklanki. Dorzucam plasterek cytryny. Rozglądam się w poszukiwaniu słomki. Czuję na sobie wzrok chłopaka i garbie się. - Dzięki... za zaproszenie - mruczę cicho, marszcząc delikatnie brwi z nadzieją, że przestanie patrzeć i odejdzie. A może tylko mi się wydaje, że patrzy. Nie sprawdzam tego bo sięgam w tym momencie po słomkę.
Nadzieja, która nie chce być nazywana naiwnością.
Naiwność, która uporczywie pragnie być nadzieją.
Offline
- Nie no... Bez spiny, są drugie terminy. - Marszczę brwi, zastanawiając się. - Choć tak chyba mówią o egzaminach. Nie ważne. - Nawet nie zauważam, kiedy dopijam colę do końca. Nalewam sobie kolejną szklankę. - Może następnym razem. - Wpadam na pewien pomysł. - Albo kiedyś wyjdziesz ze mną, Flo i Jud, co? Flo nie jest taka straszna, na jaką wygląda. A ja zazwyczaj tyle nie gadam. - Uśmiecham się krzywo. - Kogo ja oszukuję. Zawsze tyle gadam.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Kiwam lekko głową.
- Może - mówię, choć wątpię, że Judith będzie chciała ze mną wychodzić, a jeszcze bardziej wątpię, że sama będę chciała wyjść. - Nie najlepiej się czuję. Pójdę już - mówię i szybko wychodzę z kuchni. Zaciskam już niewidoczne palce u rąk na szklance. Przyglądam się im kiedy powoli zaczynają się znów pojawiać i zaczynam ostrożnie wchodzić po schodach.
Nadzieja, która nie chce być nazywana naiwnością.
Naiwność, która uporczywie pragnie być nadzieją.
Offline
Przekrzywiam lekko głowę.
- Ciekawe... - mruczę do siebie.
Zgarniam butelkę i swoją szklankę i kieruję się do pokoju Judith. Teraz już rozumiem, o czym mówiła, że jej drzwi są czyste. W porównaniu do pomalowanych drzwi Tessy, te są czyściutke jak łza.
Otwieram drzwi i wchodzę do pokoju. Patrzę karcąco na dziewczyny.
- Miło, że poinformowałyście, że idziecie do góry - mówię, po czym zwracam się do Jud. - Spotkałem twoją siostrę w kuchni.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Zerkam na Chrisa pytająco jak by mógł odpowiedzieć na pytanie, którego nie mogę wypowiedzieć na głos. Szukam w wyrazie jego twarzy jakiegoś speszenia czy czegoś ale niczego nie znajduję. Czyli Tessa nie zniknęła.
- Pewnie się wystraszyła - mówię z czułością w głosie, a w duchu oddycham z ulgą. - A przecież ci mówiłam, żebyś poszedł na górę - wracam do poprzedniego tematu i zerkam rozbawiona na Flo.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Przewracam oczami i zabieram Chrisowi colę.
- Norma. Jeszcze jakiś czas pokumplujesz się z Kitem i się do tego przyzwyczaisz.
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline
Wzdycham.
- Dokładnie. Pokumpluj się jeszcze trochę z Flo, a przyzwyczaisz się, że jest jędzą - mówię dramatycznym głosem, na co obrywam od Flo w ramię. - Czy ja wiem, czy się wystraszyła? - Wzruszam ramionami. - Tak myślisz? Miałem wrażenie, że mnie nie lubi.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
- Ona mówi tylko przy mamie - pocieszam go. - Gdybyś szedł tym tokiem rozumowania to mnie też by nie lubiła. - Wzruszam ramionami i zabieram odkręconą butelkę coli Flo. - Dziękuję - mówię rozbawiona i upijam łyka. - Tessa już taka jest, a w szczególności po przeprowadzce. Poza tym... Wydaje mi się, że nie jest zadowolona, że... Ej Flo! - krzyczę kiedy dziewczyna zabiera mi butelkę z rąk i wylewa na mnie nieco napoju. - Oblałaś mnie - patrzę na nią krzywo. - Jesteś jędzą - dodaję, kiedy przypominają mi się słowa Kita.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline