Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Wzdycham.
- Z reguły wysłuchuję na jego temat. Miła odmiana.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Podnoszę wzrok znad buta.
- Powinieneś we mnie bardziej wierzyć, papà - mówię, przewracając oczami.
Zauważam, jak kąciki ust mu drżą od powstrzymywanego uśmiechu.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Udaję, że ignoruję słowa mojego syna i podnoszę wzrok na Ricka. Przechylam lekko głowę.
- W sumie co się u was działo? Nie słyszałem o was od... - Zaczynam liczyć, ile lat minęło, ale w końcu się poddaję. - Od gimnazjum.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
- Liceum jakoś zleciało. Później pojawiły się dziewczyny, a ja dostałem korzystną ofertę pracy. Dużo się przeprowadziliśmy... A u was?
You know the world can see us
In a way that's different than who we are
Offline
Wzruszam lekko ramionami, pospieszając wzrokiem Chrisa, który się do mnie szczerzy. Mała wredota. Od razu widać ile ma po rodzinie Castle.
Jasne, na pewno nie po tobie, Matt.
- Mara wróciła pod koniec liceum, wyjechaliśmy z Chrisem na 6 lat do Mediolanu. - Obracam w dłoni telefon. Zaczynam nasłuchiwać, co się dzieje u Melissy. - No i jesteśmy tutaj od dłuższego czasu. Nic specjalnego. Mieszkamy spory kawałek drogi stąd.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
- Ahm. - kiwnąłem głową, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć - To dobrze
You know the world can see us
In a way that's different than who we are
Offline
Wzruszam lekko ramionami.
- Udało ci się pokonać sznurówki, Kit? - Pytam, przewracając oczami.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Wstaję do góry, łapiąc po drodze kurtkę.
- Jasne! - Mówię z entuzjazmem. Huh. Czyli porozmawiali. Jest... dziwnie, ale jednak nie skaczą sobie do gardeł.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
- W takim razie my się zbieramy - mówię do Ricka, dobrze maskując ulgę w głosie.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
- Mhm, miło się gadało. - kiwnąłem głową
You know the world can see us
In a way that's different than who we are
Offline
- Tak, miło - powtarzam. Otwieram drzwi. - To do zobaczenia - rzucam szybko.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
- Do widzenia, panie Branwell! - Mówię, wychodząc z domu.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
- Do widzenia. - Drzwi się zamykają, a ja oddycham z ulgą. To było... dziwne.
Ostatnio edytowany przez Rick Branwell (2017-01-19 00:50:13)
You know the world can see us
In a way that's different than who we are
Offline
*SOBOTA*
Najcięższe kilka dni. Powrót był ciężki a jeszcze to co się działo po powrocie... szkoda gadać.
Zapukałem do drzwi. Jak tylko mama powiedziała mi, Jak się zamartwiała Dith..
Westchnąłem i obawiałem się najgorszego.
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
Wszyscy wyszli, a ktoś dobija się do drzwi. W sumie nie chce mi się wstawać z kanapy ale coś mi mówi, że to ważne.
Odkrywam się i uklepuje włosy idąc do drzwi. Otwieram je i zamieram.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Uśmiecham się na widok Dith w tym słodkim nieładzie. Pewnie ją totalnie zaskoczyłem... Ale musiałem przyjść.
- Cześć kotku... - powiedziałem lekko zachrypniętym głosem, a gdy w jej oczach zobaczyłem łzy, samemu słabo mi się zrobiło.
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
Nagle czuje przypływ emocji. Tylu na raz, wszystkie zbierają się w moich oczach, wszystkie oprócz frustracji i złości. Złość wpada do ust, a frustracja w pięści.
- Jesteś kretynem - wyduszam z siebie i uderzam go. Nie jest to mocne, a wręcz delikatne, ale frustracja musi jakoś ze mnie ujść. - Kretynem i egoistą!
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Pogładziłem się po policzku. Nie bolał... Ale zabolało mnie co innego.
- Wiem... Tak strasznie mi przykro Dith... możesz mnie nienawidzić... ja wiem... przepraszam... jeśli mogę... mogę to jakoś naprawić...? - spojrzałem na nią z miną zbitego szczeniaka.
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
Patrzyłam na niego oczami pełnymi łez.
- Tego już nie - mruknęłam ponuro. Otworzyłam szerzej drzwi i odwróciła się. Zrobiłam parę kroków do przodu, a w momencie kiedy się odwracałam Kian zamykał drzwi. Włożyłam trzęsące się dłonie do kieszeni, zdając sobie sprawę, że wyglądam okropnie.
Przyglądałam mu się teraz z tęsknotą, walcząc by nie poprosić aby po prostu mnie przytulił.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Spojrzałem na nią nadal z uśmiechem, jakbym widział anioła /nie, nie Michaela/. W końcu nie wytrzymałem, podszedłem i ją przyciągnąłem do siebie.
- Przepraszam Cię Dith... naprawdę tak strasznie przepraszam...
Ostatnio edytowany przez Kian Darhk Knight (2017-02-25 01:58:23)
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
Wtuliłam się w niego, tak bardzo za tym teskniłam. Jak ja wcześniej funkcjonowałam?
- Myślałam, że będziesz na dachu, czekałam - przyznaje się, poviągając nosem i zaciskając powieki.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
- Oj kiciu... - westchnąłem. - Nie wiem jak Ci dziękować... za wszystko... - szepnąłem całując ją w czubek głowy. - Za to że na mnie czekałaś...
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
- Za to ty nie przyszedłeś - stwierdzam z dziecinnym oburzeniem. - Zniknąłeś, nic nie mówiąc. Jesteś egoistą - powtarzam. Czuję się wypromowania. I zmieszana. - Wszyscy się martwili - rzucam naburmuszona. Czerwienieją mi policzki, kiedy odchylam głowę i mówię: - Kian, dlaczego?
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Kręcę głową chowając twarz w jej włosy.
- Byłem zły. Sfrustrowany i taki... bezużyteczny... musiałem uciec od wszystkiego, wszystkich... Od Ciebie też Dith... - poglaskałem ją po policzku. - Nie umiał bym się przy tobie skupić na niczym innym jak to, jaka jesteś wspaniała, kotku...
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
Uśmiechnęłam się blado.
- To nie jest zabawne, Kian - zauważam. - Mogłeś... Załatwić to inaczej, porozmawiać. Prawie nic mi nie mówiłeś.
Kładę dłoń na jego ramieniu, a drugą wylatuje w jego włosy. - Nie ufasz mi? - pytam urażona. - Powiedz mi to, a spróbuję zrobić coś abyś mógł mi ufać... - mówię błagalnie.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline