Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Weszłam do pokoju Tessy bo nie mogłam zasnąć, a doskonale wiedziałam, że ona nie śpi do późna i pewnie rysuje. Jednak jej nie było. Wyszłam na korytarz i zerknęłam w stronę łazienki. Zapalone światło rozlewało się przez szczelinę pod drzwiami. Wróciłam do pokoju siostry i usiadam na łóżku.
- Poczekam – mruknęłam do siebie sięgając po jeden z kilku szkicowników Tess.
Przeglądałam rysunki i szkice, robiąc się coraz bardziej senna. Odrzuciłam zeszyt i sięgnęłam po ten pod spodem, wiedząc, że to właśnie ten jest w tej chwili dla niej najbardziej osobisty. Zawsze tak robiła. To co było dla niej cenne, a jednocześnie używała tego najczęściej i nie mogła tego schować głęboko, po prostu zostawiała na wierzchu ale na samym spodzie.
Otworzyłam szkicownik z twardą granatową okładką. Pierwszy obrazek to chyba nasza szkoła, a przynajmniej tak mi się wydawało po kształcie budynku. Obrazek był mroczny i ciemny, rozmazane cienie błąkające się na kartce. Jeśli Tessa tak widziała szkołę to się nie dziwiłam, że nie lubiła do niej chodzić.
Przekręciłam kartkę – kolejny obrazek ze szkoły. Tym razem był to korytarz szkolny. Już nie był taki przerażający jak budynek, a po prostu szary i smutny. Wszystkie twarze były zamazane jak by Tessa się zdenerwowała i z całych sił je zamazała. No... Prawie wszystkie postacie są szare. Na końcu korytarza stały dwie jasne postacie. Siebie rozpoznałam od razu, drugą postacią był...
- Chris? - spytałam sama siebie, marszcząc brwi. Tak to zdecydowanie on, obok chłopaka stała chyba Flo ale była zamazana jak inne.
- Judith? - W pokoju rozbrzmiał słaby i cichy głos mojej siostry.
Odwróciłam się do Tessy. Dziewczyna była blada, bledsza niż zazwyczaj, bo w sumie my zawsze jesteśmy blade. Patrzyła na mnie badawczo, a wiej oczach błyszczało coś co mogło być żalem. Czyli była zła, że dotknęłam jej zeszyt.
- Przepraszam, Tess – mruknęłam skruszona, zamykając go i odkładając niechlujnie na bok. - Nie mogę zasnąć i chciałam posiedzieć z tobą – wytłumaczyłam moją obecność.
Siostra kiwnęła głową, a jej policzki zrobiły się lekko czerwone. Rozwiesiła ręcznik, który trzymała w dłoni i usiadła pomiędzy mną, a szkicownikami.
- Mogę? - spytała wyciągając rękę po swoją własność. Zerknęłam na granatowy szkicownik po mojej prawej, a potem na siostrę, która siedziała po mojej lewej.
- Co jest dalej? Po drugim rysunku? - spytałam ostrożnie aby jej nie zdenerwować. Strasznie nie lubiła odpowiadać na pytania, a w szczególności jeśli chodziło o jej rysunki. Chyba nigdy nie będę mogła pojąć dlaczego.
- Nic – odpowiedziała za szybko. To spowodowało, że moja ciekawość wzrosła do granic możliwości.
-Jest pusty? - ciągnęłam dalej.
- Nie – odparła i opuściła dłoń. Wycofuje się, widzę w jej oczach, że właśnie zrezygnowała z walki co oznaczało, że wygrałam i mogę zajrzeć do szkicownika, a ona nic z tym nie zrobi. Kiedyś tak robiłam ale teraz wiem, że nie powinnam była tak robić.
- Mogę zajrzeć?
Skuliła się i przyciągnęła polana do piersi. Przez chwilę na mnie patrzyła i zrozumiałam, że nie mogę. Ugh, a tak strasznie chciałam.
- To był Chris na tym drugim rysunku, prawda?
- Tak – powiedziała szeptem, zażenowana. Nie kiwnęła głową, nie mruknęła ale powiedziała. Chyba przeżyłam w tamtym momencie lekki szok. - Możesz... zajrzeć – dodała jeszcze ciszej.
Patrząc na nią niepewnie sięgnęłam po granatowy szkicownik i otworzyłam do. Teraz cienie z pierwszego rysunku biegały rzucając się na siebie. Przez to był jeszcze bardziej przerażający. Przerzuciłam kartkę i dokładniej przyjrzałam się sobie. Po chwili już byłam pewna.
- To pierwszy dzień szkoły! - stwierdziłam. - Pamiętam, ze wtedy miałam tą spódnicę na sobie, bo chyba przez godzinę wybierałam w co się ubrać – przypomniałam sobie, śmiejąc się krótko. - Podoba ci się Chris! - zgadywałam i spojrzałam na siostrę.
Tess schowała głowę między kolana. Szczerze mówiąc wyglądała teraz strasznie uroczo.
- Czemu nic mi nie mówiłaś? - zapytałam z lekkim uśmiechem, przysuwając się do niej. Ona jedynie zakryła się ramionami. Przez chwilę milczała, a ja postanowiłam nic nie mówić, bo było duże prawdopodobieństwo, że Tessa zastanawia się nad słowami. A jeśli bym się jej wcięła to się w ogóle nie odezwie.
- Śmiałabyś się... - wydusiła z siebie w końcu.
- Ja? - zdziwiłam się, a ona podniosła wzrok i niepewnie pokiwała głową. - Tessa, no coś ty. Ja? - spytałam znowu. - To super chłopak i chyba on też cię lubi – zauważyłam.
- To obsesja – powiedziała Tessa tak strasznie cicho, że prawie jej nie zrozumiałam. - Uzna, że mam obsesje... - próbowała jakoś wytłumaczyć.
- Obsesję? - Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc.
Rudowłosa dziewczyna spuściła nogi na ziemię i zaczęła przewracać kartki, jedna po drugiej, a na każdej pojawiała się ta sama osoba.
- Od pierwszego dnia?
-Od pierwszego dnia – powtórzyła po mnie, kiwając głową. Jej policzki pokrywała głęboka czerwień. Dużo ją to kosztowało aby mi to powiedzieć.
Przez dłuższą chwilę milczymy. Znów czekam, aż ułoży sobie słowa w głowie ale ona jedynie mówi, że jest zmęczona. Wzdycham i już mam sobie iść kiedy Tess pyta się czy zostanę. Zadowolona kładę się obok siostry i przykrywam kołdrą.
-Pamiętam jak w dzieciństwie bałyśmy się spać same i spałyśmy w małym łóżku we dwie – zaśmiałam się, zerkając na Tess, która już zamknęła oczy ale pomimo tego uśmiechnęła się lekko.
-Tak, że musiałyśmy się obie przytulić aby nie spać z łóżka – dodała, a ja wybuchłam śmiechem.
-O tak, a i tak jedna leżała na ścianie, a druga nie mieściła się tyłkiem – zachichotałam rozbawiona. - Ale i tak chciałyśmy spać tak i tylko tak. Pamiętam jak rodzice się z tego śmiali – westchnęłam na te wspomnienia.
-I zrobili nam dużo zdjęć – zaśmiała się Tess.
-Całe sesje zdjęciowe. To nie było zwykłe spanie, a walka o przetrwanie – podsumowałam rozbawiona.
Jeszcze przez chwile obie śmiałyśmy się, a potem znów zapadła cisza.
-Tess, śpisz?
-Mhm – mruknęła siostra.
-Mam pomysł – oznajmiłam.
-Jaki? - spytała zaspana, przekręcając się do mnie bokiem i z trudem otwierając sklejone oczy. Ciekawe, która już była godzina. Tessa jest nocnym markiem i zazwyczaj kładzie się strasznie późno.
-Kian zabiera mnie w różne miejsca od jakiegoś czasu no i pomyślałam, że może w następną, bo na tą już coś wymyślił, ja wybiorę jakieś miejsce – tłumaczę powoli i robię pauzę, chyba nieco za długą. - Wymyśliłam wrotki! Strasznie mi się podobało jak mama zabrała nas na wrotkarnie – przypominam sobie. - Tess? Może pójdziesz z nami, mhm? Ty i Chris – proponuję.
Dziewczyna otwiera szeroko oczy.
-Nie patrz tak na mnie – mówię rozbawiona. - To tylko wrotki. I Chris – dodałam, uśmiechając się słodko.
-Nie umiem jeździć – stwierdziła szybko.
-Mamy prawie dwa tygodnie! Załapiesz to szybko. Mi też jakoś świetnie nie szło. Poza tym jeździłam jak miałam z dziesięć lat – przypominam jej. - Pewnie już nic nie pamiętam. No co ty na to? - dopytywałam. - Pomogę ci. I z tym i z tym.
Nie miałam pojęcia ile czasu minęło ale w końcu uznałam, że Tessa usnęła i mi nie odpowie. Dlatego zamknęłam oczy. Jednak kiedy byłam już prawie nieprzytomna usłyszałam jej głos:
- Okej... może... ale nie wiem... czy... - dukała, ja jednak była zbytnio zaspana by otworzyć oczy i na nią spojrzeć. Nie miałam już siły. - Może pójdę ale... nie wiem – podsumowała swoją paplaninę słów i znów zamilkła.
Uśmiechnęłam się szeroko i westchnęłam, cicho mrucząc pod nosem „super”. Potem już żadna z nas się nie odzywała bo obydwie zasnęłyśmy.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Stanąłem przed całkiem znanym mi domem. Uspokoiłem oddech i zapukałem. W sumie Dith zapewniała, że nikogo nie będzie, więc nie mam potrzeby by się martwić. Wsadziłem ręce do kieszeni i patrzyłem ze słabym uśmiechem na drzwi. No bo czemu miałbym się nie uśmiechać na samą myśl o spędzeniu z Judith popołudnia?
Znaczy... Judith i matematyką. Przyszedłem ją poduczyć matematyki.
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
Niby jestem w domu ale nie wiem czy moja ulubiona wytarta spódnica i luźna koszulka to idealne ubranie. Ehh..
- Kurcze - mrucze pod nosem, otwierając drzwi. Uśmiecham się. - Muszę się przyzwyczaić do tego, że jesteś taki punktualny. - Śmieję się. Ogarniam z twarzy niesforne kosmyki włosów które wypadły z luźnego koka. W sumie od rana się nie czesałam. - Wchodź, proszę - mówię radośnie, otwierając szerzej drzwi.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Uśmiechnąłem się na jej widok. Cmoknąłem ją w czoło nim zdążyła zareagować i rozbawiony przemknąłem przez próg do domu.
- To jak? Matematyka? Z czym masz problem?
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
Lekko zarumieniły mi się policzki.
- Po prostu nie załapałam jednego tematu i wpadłam z gry - żartuję. - Znając życie to banalne i pewnie szybko mi to wytłumaczysz.
Przeszliśmy do salonu gdzie na stoliku już leżały książki, kartki i ołówki.
- Próbowałam sama ale no... Nie wyszło.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Pokiwałem głową.
- Już łapie. Banalny temat, ale skoro wypadłaś z gry przez niego to najlepiej powtórzyć wszystko po trochu - pokiwałem głową. - No niestety, dobrze, że przyznałaś się do tego, to szybko coś na braki zaradzimy - usiadłem na kanapie jak zwykle po turecku. Wziąłem podręcznik do rąk i natychmiast poznałem temat.
- To jak? Gotowa do pracy?
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
Z westchnieniem opadłam na kanapę obok Kiana.
- Nie mam innego wyboru - mruknęłam ze śmiechem.
Kian zaczął mi tłumaczyć i powoli zaczęłam załapywać. Nasze ramiona się stykały, a co jakiś czas posyłaliśmy sobie uśmiechy. Zaczęłam robić zadanie.
- Dobra, chyba załapałam - stwierdziłam, choć z małym przekonaniem i rzuciłam zeszyt wypełniony liczbami na kolana chłopaka. - Przerwa, bo mi głowa eksploduje - powiedziałam, wstając. - Przyniosę coś do picia - dodałam idąc do kuchni.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Zaśmiałem się.
- Okej, okej - pokiwałem głową. - Najważniejsze, że załapałaś! - uśmiechnąłem się z westchnieniem opadając na oparcie kanapy. - Choć po przerwie jeszcze kilka zadań dla powtórzenia zrobimy - uprzedziłem ją.
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
- Mam cię dość! - zawołałam z kuchni. Nalałam do dwóch szklanek sok pomarańczowy, a do swojego napoju dodałam jeszcze słomkę. - Więcej nie poproszę cię o pomoc - dodałam, uśmiechając się do Kiana złośliwie. Usiadłam obok chłopaka i podałam mu szklankę z sokiem. - Lubiłam matmę dopóki nie przyszłam do liceum - westchnęłam.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
- W liceum poziom jest niewiele wyższy, ale wszystkie te przedmioty się nawciskają... sama wiesz - wziąłem łyk soku. - Pamiętaj, że ja ci chcę tylko pomóc kiciu - zapewniłem.
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
Kiwam głową.
- Wiem, wiem, Kian - mruknęłam, uśmiechając się do chłopaka. - Po prostu już mam dość. Wolała bym... inaczej spędzić tą piękną sobotę. - Wywróciłam oczami, pijąc powoli sok przez słomkę. - Pewnie ty też byś wolał - dodałam.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
- Co ty - zaśmiałem się. - I tak bym spędził ten dzień z tobą - uśmiechnąłem się do niej delikatnie.
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
- Ale ciekawiej by było gdzieś wyjść, a nie tkwić w domu - podsumowałam. - Nie zaprzeczysz - powiedziałam od razu widząc, że chce coś powiedzieć. - Ćśś - mruknęłam, kładąc mu palec na ustach.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Zaśmiałem się i pocałowałem ją w ten palec na moich ustach.
- Dobrze, wiem. Moglibyśmy się gdzieś przejść... Ale jednak matematyka - uśmiechnąłem się smutno.
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
Zawstydzona zabrałam dłoń.
- Ale matematyka - powróżyłam po nim. - W przyszłą sobotę ja wybiorę miejsce. Już nawet wiem gdzie. - Uśmiechnęłam się szaleńczo.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Uniosłem brwi.
- Tak? Hmm co takiego wymyśliłaś? - spojrzałem na nią zaciekawiony.
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
Uśmiecham się jeszcze szerzej.
- Niech to pozostanie moją słodką tajemnicą - mruknęłam, powsciągając uśmiech. - Dowiesz się w swoim czasie - dodałam odkładając szklankę na stół. - A więc mówiłeś coś - sięgnęła po zeszyt od matematyki - o kolejnym zadaniu? - spytałam, drażniąc się z Kianem.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Zaśmiałem się nakrywając ją moim ramieniem.
- Nie nie nie kiciu. Chcę wiedzieć - uparłem się przysuwając swoją twarz do jej.
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
- Chcesz wiedzieć co? - spytałam z udawaną ciekawością. - Jeszcze nie zaczęłam zadania... nie powiem ci jak mi idzie - szepnęłam, czując lekki ucisk w żołądku.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
- Nie o zadanie mi chodzi i wiesz o tym doskonale - zaśmiałem się cicho drugą ręką odgarniając niesforne kosmyki jej włosów za ucho.
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
- To nie tajemnica, a niespodzianka. Jak ci powiem to już nie będzie to samo - zauważyłam, coraz bardziej się denerwując ale starając się tego nie okazywać. Podobało mi się to co robił.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
- Ale jestem ciekaw... - mruknąłem i trąciłem rozbawiony jej nos swoim. Cała się napinała, ale też ją to bawiło. Słodkie. Uśmiechnąłem się szerzej.
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
- Przestań... - poprosiłam z uśmiechem. - To będzie co innego niż zazwyczaj robimy w soboty. Mam nadzieję, że spodoba ci się - powiedziałam niepewnie. - Ale i tak ci nie... - Westchnęłam kiedy nasze usta prawie się zetknęły.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Zmniejszyłem dzielącą nas odległość i pocałowałem przeciągle z szerokim uśmiechem.
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
Próbuję przekręcić klucz w zamku, ale mi nie wychodzi. - Otwarte...? - pytam cicho sam siebie i naciskam klamkę. Faktycznie, było otwarte. Wchodzę do domu, a od progu atakuje mnie Raphael. Śmieje się cicho - Gdzie reszta? - kucam, głaszcząc psa.
You know the world can see us
In a way that's different than who we are
Offline