Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
[zdjęcie dodam później]
Wiadomość dodana po 05 min 31 s:
Wbiegam do mieszkania, kiedy tylko Lambda je od kluczyła. Kieruję się w dobrze znane mi miejsce, którym jest łazienka. Odkręcam wodę spod prysznica.
Muszę zmyć te wszystkie dzisiejsze rzeczy... Muszę...
Po chwili zauważam widniejący na mojej ręce numer telefonu dziewczyny. I na nowo przypomina mi się cała sytuacja. Dlaczego nie mogła zostawić mnie w spokoju, jak prosiłem? Dlaczego?
Sięgam po mydło i zaczynam coraz mocniej szorować czerwoną już to rękę.
Offline
- Boże, Leon. - podbiegam i zakręcam strumień wody. Chłopak upada na dół, zakrywając twarz w dłoniach. - Nic się nie stało, tak? Wszystko jest w porządku. Przepraszam, że złamałam obietnicę. To już się nie powtórzy. Obiecuj...
Offline
- Nie obiecuj. - przerywam jej. - Nie obiecuj, jeśli masz ponownie złamać dane słowo. - ostrzegam, pocierając twarz rękoma.
Offline
- No dobrze. - wyciągam ręce w geście obrony. Wciąż zastanawia mnie jedna rzecz... - Skąd ten numer znalazł się na twojej ręce? - pytam. Teraz widnieje tam czerwona plama. Ale... od czego jest dobra pamięć?
Offline
Pierwszy raz spoglądam prosto w oczy dziewczyny od początku naszej rozmowy.
- To... - zaczynam. W mojej głowie raz za razem przemijają się wspomnienia z Emmą. - To był koszmar.
Offline
- Koszmar? - powtarzam na głos. - Leon, co się wydarzyło? - kucam tuż obok niego, nie przejmując się tym, że będę zaraz cała mokra.
Offline
Przez dłuższą chwilę milczę, nie wiedząc jak to ująć w słowa. Dla niej okaże się to wszystko bez sensu. Bo nigdy nie bała się innych. Przez kolejne minuty milczę, lecz ona mnie nie pośpiesza. Czeka. Chce wiedzieć co tam zaszło. Głęboko wzdycham i dopiero wtedy mówię.
- Podeszła do mnie pewna dziewczyna. - szepczę wolno, nie spuszczając wzroku z Lam. - I... chciała się... znaczy... ja sądzę... że chciała... się zabawić. Niestety trafiła na... osobę z porąbanymi lękami. niewłaściwą osobę. - Kolejny wdech. Spokojnie, Leon. Odtwarzanie tej sytuacji w głowie jest mniej straszne niż przeżywanie jej na żywo.
Offline
-- Spanikowałeś? - pytam, znając osobę. Czasami przydał by mu się ktoś więcej niż tylko ja. Szkoda, że ta dziewczyna już wyrobiła sobie o nim zdanie jak każda inna.
Offline
- Tak! - niemalże krzyczę. - A co innego miałem zrobić? Porozmawiać z nią? Zatańczyć? - gestykuluję żywo rękoma.
Offline
Przekrzywiam głowę na bok.
- Mógłbyś spróbować... - szepczę, nie będąc pewna czy dobrze dobrałam słowa.
Offline
Wytrzeszczam oczy, nie wiedząc co powiedzieć.
- Jak... jak możesz?! - odsuwam się od niej, chlapiąc wodą. - Czy ty... specjalnie mnie zostawiłaś? Obiecałaś! - łzy napływają mi do oczu. Po raz kolejny. - Nigdy, ale to nigdy więcej z tobą nigdzie nie wyjdę! To było chore! - mówię, co mi przyjdzie do głowy. Nawet nad tym nie myślę. - O czym ja niby z nią miałem rozmawiać? Była... była inna niż wszystkie... Nie odpuściła! Czy ty wiesz co musiałem czuć, kiedy złapała mnie za rękę?!
Offline
Unoszę brew, słysząc o tym, że jakaś dziewczyna go dotknęła. Inni zazwyczaj twierdzili, że jest nieźle pokręcony i go omijali.
Mimo wszystko muszę przyznać, że ta sytuacja troszkę mnie bawi.
- Czy to była blondynka? - mruczę.
Offline
- Tak! - Kolejny raz podnoszę głos. - Wiesz co? Powinienem uciec stamtąd niż stać i się na nią gapić. Ale nie mogłem się ruszyć! Musiałem z nią rozmawiać! - wyrzucam z żalem i goryczą.
Offline
- Rozmawialiście? - podkurczam mokre nogi, coraz bardziej zafascynowana jego opowieścią.
Offline
- Ona była taka... nie bała się niczego! Nie chciała odpuścić. Była bezpośrednia... zaoferowała mi chyba nawet pomoc... a do tego była ładna! O czym miałem rozmawiać z dziewczyną? Dodatku ładną?! - Wstaję i wychodzę z kabiny. Potrząsam mokrymi włosami. - Powinienem cię znienawidzić za to. - mówię i posyłam jej spojrzenie pogardy, a ta wybucha śmiechem.
Offline
- Prze-przepraszam - sapię, zakrywając dłonią twarz. - Była ładna, mówisz? - unoszę brew.
Offline
- Nienawidzę cię. - mówię śmiertelnie poważnie, jednak na twarzy Lambdy wciąż gości niewielki uśmiech.
Offline
- Czy numer telefonu to też jej sprawka? - wypytuję w dalszym ciągu.
Offline
- Zaraz... skąd ty o nim wiesz? - Spoglądam na rękę. Nic nie niej nie ma. Nic prócz czerwonego śladu.
Offline
- Widziałam. I wiesz co o tym myślę? Powinieneś zadzwonić. - przechylam głowę. Wiem, że nie zadzwoni. Jestem pewna. Dlatego zmył ten numer. Bym go nie zauważyła. A jednak. Zapamiętałam. I nie odpuszczę.
Offline
- Zwariowałaś?! - Niemal wrzeszczę. - Dobrze mi tak, jak teraz! Wale nie przeszkadza mi tylko twoja obecność. Nie potrzebuję nikogo innego. - oznajmiam stanowczo, wychodząc z pomieszczenia, uważając temat za zamknięty.
Offline
- Czekaj! - wołam za nim, wyczołgując się z kabiny. Wszędzie jest mokro... Później się posprząta. - Przyda ci się obecność drugiej osoby! - krzyczę, patrząc jak wchodzi do swojego pokoju.
Offline
- Powiedziałem, nie! - krzyczę i siadam tuż koło łóżka. Nareszcie daję upust emocjom. Nie potrzebuję kolejnej osoby. Moje teraźniejsze życie w zupełności mi wystarcza. Nie potrzebuję go zmieniać.
Offline
Kręcę głową z niedowierzaniem. Przyda mu się dziewczyna. Ewentualnie przyjaciel. Ktoś, kto by go zrozumiał tak jak ja.
Stoję jeszcze kilka minut pod jego drzwiami, a potem odchodzę. Spisuję na kartkę liczby, widniejące wcześniej na ręce Napoleona. Trzeba będzie się dowiedzieć kim jest owa dziewczyna.
Offline
Stoję przez kilka minut w ciszy i skupieniu. Leon znów zamknął się w pokoju i prawdopodobnie ma po raz kolejny stan depresyjny. Już naprawdę nie wiem, ja mu pomóc. Ostatnio nawet słyszałam, jak z kimś rozmawiał. A może to tyko taki przejściowy etap?
Po chwili biorę się w garść i wybieram numer, napisany na ręce Napoleona. Nie mam pojęcia kto to jest, kto odbierze. Ale muszę się tego dowiedzieć. Wciskam zieloną słuchawkę i czekam.
Offline