Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Rozsuwam palce z oczu.
- Jak to..? - pytam, lecz widząc jej winę, nie kontynuuje temau. Ale nie odpuszczę jej tego. Wkrótce z nią o tym porozmawiam. - Co zamierasz jej powiedzieć? - pytam stanowczo.
Offline
- Och, Leon. - wzdycham. - Nie zabije jej. To będzie tylko spokojna rozmowa. Z resztą spotkań się z nią wśród ludzi. A przy nich tego nie zrobię. Znasz mnie przecież. - patrzę na niego wyczekujaco.
Offline
- Nie odejdziesz już? - pytam zupełnie ni stąd ni z owąd. Chcę mieć pewność, że powie prawdę.
Offline
- Powiedziałam ci już, że nie. - powtarzam zirytowana. Po chwili wstaje. - A teraz idę odwiedzić naszą Emme, nic jej nie robiąc. - dodaję, widząc postawę Leona. Nie wierzy mi. Z resztą ma swoje powody.
Offline
- Jeśli coś jej zrobisz... - Nie kończę jednak, zostawiam te cztery wyrazy w powietrzu, niech się sama domyśli, co będzie dalej.
Offline
Potakuje głową i po chwili wychodzę. To będzie bardzo miła rozmowa.
Offline
Kręcę głową, będąc w szoku. Kiedy ona się tak zmieniła?
Coś mi mówi, by iść za nią.
Odczekuje więc kilka minut zanim wstaje gwałtownie z kanapy, lecz... Nie idę. Czuję, jak upadam bezwładnie na ziemię, nie mając władzy. Nie kontrolując tego. Co się dzieje? Mrugam szybko oczami, nie chcąc ich zamykać, s jednak powieki same opadają w dół.
Offline
Dziewczyna po drodze zemdlała. Była wycieńczona. W sumie... to dla ludzi normalne. Wiele przeszła.
Układam ją w łóżku w mojej sypialni.
Przez dłuższą chwilę się na nią patrzę lecz kiedy tylko drgają jej powieki w wampirzym tempie wybiegam na zewnątrz.
Opieram się o ścianę i przymykam oczy.
Dużo się zmieniło... Przez ten cały czas.... Coś drgnęło na przód.
Gwałtownie otwieram oczy, gdy słyszę z niedaleka krzyki.
Nogi mam wrośnięte w podłoże, a jednak coś mi karze tam iść.
Chwilowo zostawiam Emmę i wszystko za sobą.
Głos doprowadza mnie do uliczki, w której siedzi skulona zakrwawiona dziewczyna, a nad nią stoją dwaj faceci z nożem.
Złość znów we mnie wzrasta. Zaciskam pięści, by nie wybuchnąć.
To oni. Porywacze od Emmy.
Spoglądam wystarczająco długo na nich, by stwierdzić, że nie są bez winy. Potrzebują kary.
A ja wymierzę dzisiaj sprawiedliwość.
Nie powstrzymuję tego, jak wyżynają mi się kły czy też pazury.
Całkowicie pozwalam na pół przemianę.
Nie wiem kiedy stało się to bezproblemowe.
Dobiegam do pierwszego mężczyzny i zawieszając mu się na plecach, wgryzam w szyję, przebijając tętnicę. Czuję, jak ciepła krew spływa mi po ustach.
Mmm... tak dawno się tym nie rozkoszowałem.
W ciągu kilku sekund pada na ziemie wątłe już ciało faceta.
Ten drugi rzuca się na mnie z nożem, jednak warczę w jego stronę i wyginam mu rękę w drugą stronę. Dosłownie tak, że kość przebija się na wylot.
I znów ta krew. Czerwone krople spadają na posadzkę pod budynkami.
Nie wiem, w którym momencie rzucam się na niego i rozszarpuję gardło.
Podoba mi się to uczucie.
Po krótkiej rzezi spoglądam na wystraszoną dziewczynę, która teraz łka i błaga, bym jej nie skrzywdził.
Marszczę brwi, z początku odwracając głowę w bok.
Żyłki pod oczami wskazywały na mój niespragniony głód.
Ale.... Nie, Leon. Ona jest niewinna. Nie możesz.
Cudem powstrzymuję się przed rzuceniem i na nią, dlatego w szybkim tempie wracam do rezydencji.
Wbiegam do łazienki, mając nadzieję, że dziewczyna jeszcze śpi.
Opieram się dłońmi o umywalkę i spoglądam w lustro. Oczy mi się zmieniają co chwilę na żółte, a żyłki pod oczami nadal tam są.
Twarz mam umazaną całą w krwi... jej krople widnieją na koszulce.
Czy dawny Leon by to zrobił?
Offline
Gdy się budzę mam wrażenie, że to wszystko to był sen. Kolejne moje urojenie. Niemożliwe, dopiero niedawno z ogromną trudnością pogodziłam się, że to koniec, że już nigdy go nie zobaczę. A tu nagle teraz to... Otwieram oczy i rozglądam się po pomieszczeniu, to nie jest mój pokój. To nie był sen. Zerkam na swoje ubrania. To zdecydowanie nie był sen,
- Leon...?- pytam cicho..
Offline
Gdy tylko słyszę głos dziewczyny - wychodzę z łazienki.
Może czuć się... nieswojo.
- Tak? - pytam, stając w drzwiach.
Offline
Boże to naprawdę on. To się naprawdę dzieje.
- Możemy porozmawiać?- pytam cicho i podnoszę się do pozycji siedzącej obejmując się ramionami.
Offline
Kiwam głową.
- Między innymi po to tu jesteśmy. - wzdycham i siadam na skraju łóżka.
Offline
Wzdycham... Kolejna ciężka rozmowa nas czeka..
- Mam tak wiele pytań... Dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś?- kręcę głową.
Offline
- Dlaczego cię uratowałem? - pytam. - Może pomyślmy, bo jesteś dla mnie ważna i nie chcę by stała ci się jakakolwiek krzywda? - pytam, czując nagły przypływ odwagi.
Offline
- Słucham?- marszczę brwi i przełykam ślinę. Pewnie się przesłyszałam. Pewnie był w pobliżu. Przecież on nic do mnie nie czuje, prawda? Tak myślałam do tej chwili.
Offline
Wzdycham.
- Nie chcę żeby stała ci się krzywda. Nie mogę na to pozwolić. - powtarzam.
Offline
Ogarniam z twarzy kosmyk włosów i przegryzam wargę.
- A mogłabym spytać... skąd wiedziałeś gdzie jestem..?- pytam nieco ciszej.
Boże to wszystko po tych tygodniach cierpienia jest takie nierealne.
Offline
Wzruszam ramionami.
- Nie trudno było cię znaleźć. - parskam nerwowym śmiechem.
Offline
Nie trudno...? Czy on mnie śledził? Dobra... nieważne i tak sie nie dowiem.
- Nie zdążyłam nawet ci podziękować.- uśmiecham się słabo.- Dziekuję, serio dziękuje za to, że mnie uratowałeś.- stwierdzam chociaż jedno pytanie cały mi chodzi po głowie. Czy on coś cokolwiek do mnie czuje.
Offline
Przysuwam się o jeszcze kilka centymetrów bliżej.
- To miało dosłowne znaczenie. - mówię. - Zostań ze mną. - szepczę.
Offline
- Zostanę... - kiwam głową.- Powiedz czego ty właściwie chcesz? Nadal przyjaźni?- pytam. Wiem, że pewnie wyjdę na idiotkę, ale muszę się upewnić. Jeśli będę pewna, zrobię dosłownie wszystko aby to się udało.
Offline
Kręcę głową.
- Jesteś... jesteś zdecydowanie kimś więcej niż przyjaciółką. - mówię po chwili. Nwaet nie zwróciłem uwagi na to, że wstrzymywałem oddech.
Offline
- To właśnie chciałam wiedzieć.- uśmiecham się lekko. O matko.. Nie mogłam się przesłyszeć. Serce bije mi tak mocno jak nigdy. Po raz pierwszy mam dziwne bardzo naiwne przeczucie, że wszystko jakoś ma szansę się ułożyć.- Chciałabym... chciałabym cię przytulić albo cokolwiek zrobić, ale nie wiem czy mogę.- przegryzam wargę.
Offline
Wybucham po raz pierwszy od dawna czystym i radosnym śmiechem.
- A czemu miałabyś nie móc? - pytam, obejmując dziewczynę ramieniem.
Offline
- Bo ty... No bo... Nie chce cię zranić i ani sprawdzić żebyś czuł się niekomfortowo.- wzruszam ramionami i uśmiecham się lekko. To takie dziwne uczucie troszczyć się o kogoś, kto troszczy się o ciebie.
Offline