Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Um... - otwieram przez chwilę usta, ale potem od razu je zamykam.
Nie wiem od czego zacząć.
- To raczej nie jest problem, ale... była kiedyś w pana życiu taka osoba, że chciał pan z nią rozmawiać cały czas i czuł się przy niej... inaczej niż przy zwykłej normalnej osobie, ale gdy chciał pan jej coś powiedzieć co takiego czuje to... zamykał się? Nie potrafił wyznać?
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
Siłą woli powstrzymałem się od uśmiechu.
- Jasne. To całkiem naturalne. To chyba znaczy jak bardzo na zdaniu tej osoby nam zależy - powiedziałem spokojnie.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
- No tak... i... powiedział pan kiedyś tej osobie co czuje? - unoszę brew.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
Teraz parsknąłem śmiechem.
- Owszem. Ta osoba mnie rzucała... - wyznałem rozbawiony. - Ale potem poznałem swoją żonę, a dokładniej zobaczyłem ją w przyjaciółce. To długa historia, ale nie należ się bać swoich uczuć. Dotyczy to tej osoby jak i sytuacji w rodzinie - zauważyłem.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
- Pewnie ma pan rację. - Mówię z zastanowieniem. - To... dziękuję za rozmowę. - Uśmiecham się niepewnie.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
Uśmiechnąłem się.
- Nie ma problemu. Chyba od tego tutaj jestem, prawda? - a póki co czytam kiepskie książki.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Kiwam głową.
- Będę już iść. Do widzenia. - Uśmiecham się i otwieram drzwi.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
Pokiwałem głową.
- Do zobaczenia Lousia - uśmiechnąłem się do niej i wstałem z fotela, wracając do siedzenia przy biurku.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Pukam do gabinetu pedagoga, a gdy słyszę pozwolenie na wejście, otwieram drzwi.
- Dobry, panie Sh.! Jak tam mija dzień? - Pytam radośnie, nie zważając na to, dlaczego tutaj przyszedłem.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Unoszę brwi i uśmiecham się lekko widząc burzę radości jaka wpadła do mojego gabinetu.
- Dzień był w porządku, dopóki ktoś nie narozrabiał - stwierdziłem spadając w fotelu. - Co tym razem Lawler? - spojrzałem na niego wyczekująco.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
- To tak... - mówię, wchodząc w głąb pokoju i opadam z impetem na krzesło. - Wie pan, że pani Smith mnie nie lubi. - Kiwa lekko głową. - Oczywiście nie dziwię się. Z taką mordą jak moja, każdy by mnie nie lubił. - Wybucham śmiechem, ale zaraz mrugam oczami. - Znaczy się twarzą. Twarzą miałem na myśli. - Drapię się po głowie. - Kojarzy pan tą śmieszną metaforę, której ona używa, jak ktoś ma mieć przerąbane? Że "będzie pływał z rybkami"?
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
- Tak, kojarzę - odparłem, choć tak naprawdę nie miałem pojęcia o jakiej "pani Smith" mówi. Minusy bycia nowym, nawet jako nauczyciel.
- I co w związku z tą metaforą...?
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Drapię się po głowię, rozwalając się na krześle jeszcze bardziej.
- No to bardzo lubi to mówić do mnie. No, tym swoim Vaderowym głosem "BĘDZIESZ PŁYWAŁ Z RYBKAMI, LAWLER!!!". - Marszę brwi. - Lepsze to, niż jakby powiedziała "Kit. Jestem twoją matką." - Krzywię się. Obrzydliwe. - W każdym razie byliśmy niedawno w tym oceanarium. - Podnoszę wzrok i kiwam ręką w obronnym geście. - To nie moja wina, że wybrała akurat oceanarium!
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Rozcieram skronie, kiedy coraz bardziej nie podoba mi się bieg wydarzeń.
- Do rzeczy, błagam. Jeszcze jedna dygresja, a zacznę się śmiać, a to by było bardzo niepedagogiczne - zauważyłem z powagą.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
- Luzik, luzik, panie Sh.! Cała ta szkoła jest niepedagogiczna, więc pan by nie odstawał! - Macham ręką nieco zbywając temat. - Dobra, przechodząc do rzeczy, w oceanarium znowu miss Vader kazała mi pływać z rybkami. - Marszczę lekko brwi. - A że nie wypada nie słuchać nauczyciela i to w dodatku będącego po ciemnej stronie mocy...
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
- Błagam, powiedz, że nie wskoczyłeś do akwarium - powiedziałem, z najszczerszą nadzieją, że tego nie zrobił.
Ostatnio edytowany przez Connor Sheppard (2016-12-15 16:41:31)
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
- Hmm... - Opieram głowę na dłoni. - "Wskoczyłeś" byłoby zbyt przesadzonym stwierdzeniem. Ja po prostu do niego wszedłem. - Przechylam lekko głowę. - Wiedział pan, że rybki mogą mieć minę pod tytułem "What the fu... duck?". - Patrzę rozbawiony na jego minę. - Teraz pan wie, że mogą.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Musiałem użyć całej siły woli by nie spaść z krzesła i nie zacząć się śmiać i gratulować wyczynu chłopakowi. A naprawdę chciałem to zrobić!
Zamiast tego po prostu ukryłem twarz w dłoniach.
- To by wyjaśniało wściekły ton dyrektorki kiedy mówiła, że masz do mnie przyjść... - westchnąłem. - Christopher... Sam doskonale wiesz, że to metafora, sam to powiedziałęś. Więc oświeć mnie po ch... jakiego grzyba - w porę się poprawiłem - wszedłeś do akwarium?!
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Uśmiecham się niewinnie.
- Ja tylko chciałem posłuchać panny Skywalker. - Mam dziwne wrażenie, że mój uśmiech przestał być taki niewinny. Chyba taka prawda. - Wcale nie chciałem jej zirytować, żeby przestała to mówić. Z resztą, nie żałuję. To było fajne doświadczenie. Byłem jak pierdolony Percy Jackson. - Blednę lekko, zdając sobie sprawę z tego, co powiedziałem. - Pierniczony. Pierniczony Percy Jackson, panie profesorze.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Westchnąłem ponownie. Rany, liczyłem na jakieś bójki w szkole, względnie marichuane, albo konflikty na tle tolerancji, a nie cholera na dzieciaki w akwriach!
- Po pierwsze, Sheppard wystarczy. Po drugie... Fascynujący jest twój brak zahamowań to najbardziej zaskakujących czynów... - "a nagroda najlepszego wysławiania się wędruje dooo..." - Nie jestem jednak pewien, czy to takie dobre... Tymbardziej, a nawet, zwłasza w szkole...
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Robię nieco niezręczną minę.
- Teoretycznie nie było to w szkole... - Staram się nie roześmiać.
Cholerka, będę miał przewalone w domu.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Kręcę głową.
- Cholera Chris! Staram się rozmawiac z tobą jak z dorosłym, więc proszę zachowuj się tak - powiedziałęm trochę ostrzej, ale zaraz spokojnieje. - Kiedyś skończysz tą szkołę. Zaczniesz życie jako pełoprawny obywatel. I mam nadzieję, że nigdy nie stracisz tej energii którą masz w sobie. Tylko zalecałbym, ostudzenie tej energii, bo póki co, jesteś chodzącym dzieckiem. Czy tak chcesz być postrzegany...?
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Ledwo powstrzymuję przewrócenie oczami. Ile razy miałem już tego typu rozmowy?
- A dlaczego szkołę ma obchodzić, jak chcę być postrzegany? Nikogo nie obraziłem, nie zabiłem, ani nie zraniłem. - Krzyżuję ręce przed sobą.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
- Nikogo nie obrazieś...? - powtórzyem z powątpiewaniem. - Upokorzyłeś Panią Smith przed jej uczniami i rybki! - po trzech sekundach dotarło do mnie co powiedziałem. - Bez rybek. Po prstu upokorzyłeś profesora. Pokazałeś uczniom, że przy niej mogą robić wszystko, a także sprawiłeś przykrość jej samej. Pomys przez chwilę o miss Vader to taka sama osoba jak ty. Zraniłeś ją, pokazałeś swoją niesubordynacją, że nie umie zapanować nad uczniami. Jak się z tym czujesz? - uniosłem brwi z nutką oskarżenia,
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
- Sam pan ją właśnie nazwał miss Vader - mruczę pod nosem.
Nie, nie mam wyrzutów sumienia. Ta baba już tyle napsuła nam krwi, że nikt by nie miał. Z resztą, ona sama powiedziała "że jej na litość nie weźmiemy, nie da się grać na jej uczuciach bla bla bla".
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline