Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Pokiwałem głową ze zrozumienem. Odsunąłem się od kobiety i poszedłem do biurka po moja talię kart. Chwile pocierałem zniszczone, stare pudełko kciukiem, a potem usiadłem na fotelu naprzeciwko panny Villers i przyjrzałem jej się uważnie.
- Może przejść się po higienistkę...? - zaproponowałem.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Wchodzę do gabinetu i salutuję.
- Czołem, panie... o matko. - Marszczę brwi.
Fuck. Zapomniałem zapukać.
Co tutaj robi panna Villiers? Blada jak trup przy Styksie panna Villiers?
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Westchnąłem.
- Christopher, błagam pukaj... - pokręciłem głową.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
W chwili gdy miałam odpowiedzieć, zauważyłam jak otwierają się drzwi. To zdecydowanie potwierdza moje przypuszczenia. Młodzież nie potrafi pukać.
- Dzień Dobry Christopher.- lekko uśmiecham się do chłopaka, chociaż sądząc po jego minie nie wyglądam za dobrze.- A odpowiadając na pańskie wcześniejsze pytanie, to naprawdę nie potrzebuję pielęgniarki.
Offline
Pokiwałem głową.
- Jak Pani uważa - uśmiechnąłem się słabo, a potem wróciłem spojrzeniem do Chrisa. - O co chodzi młody?
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Wzruszam lekko ramionami.
- Rozpadało się, zadzwoniłem do taty, ale może być dopiero po teatrze, więc... myślałem, że posiedzę u pana. - Unoszę brew. - Ale widać ma pan już towarzystwo.
Śmieję się lekko i zamykam za sobą drzwi.
- Pomóc pani jakoś, panno Trump Villiers? - Pytam, siadając na krześle.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku, ale naprawdę dziękuje za propozycję.Posiedzę jeszcze chwileczkę i wrócę do swoich zajęć.- stwierdzam i kieruję wzrok na talię kart którą trzyma mężczyzna.- Cóż za niezwykła talia kart. Teraz już się takich nie spotyka. Pamiątka rodzinna?- pytam.
Offline
Spojrzałem na wysłużone kawałki papieru w dłoniach.
- Hmm, można tak powiedzieć. Kiedy byłem mały grałem nimi z ojcem i to swego rodzaju pamiętka po nim. Jakoś zawsze mam je ze sobą - wzruszyłem ramionami.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
- Ou - mówię, sprawiając, że ich głowy wędrują w moją stronę. - Och, państwo sobie nie przeszkadzają. Ja tylko sobie siedzę.
Ciekawe. Kto trzyma takie stare karty? Chyba muszą mieć jakąś wartość.
Bezgłośnie bębnię palcami o brzeg krzesła.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
O mój drogi Boże... Czyli prawdopodobnie widziałam śmierć ojca Connora, a ten mały przestraszony chłopiec to być może sam Connor. Tak mi się przynajmniej wydaję, damie nie wypada pytać o takie rzeczy. A poza tym nie powinnam nikomu mówić o mojej mocy. Otwieram oczy, nawet nie wiem kiedy zdążyłam je zamknąć. Chyba znowu się zamyśliłam.
- To naprawdę bardzo ciekawe. Takie przedmioty związane z wieloma wspomnieniami, są według mnie najcenniejsze.
Offline
Przyglądam się zniszczonym przez czas kartom. Czasami wydaje mi się, że widzę gdzieniegdzie kropelki krwi.
- Mhm... choć przypominają. A czasami najlepiej jest zapomnieć o niektórych wydarzeniach - wzruszyłem ramionami i wstałem nalać sobie swojej kawy.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
O matko, nie wytrzymam. Villiers fajnie opowiada na historii, ale nie zniosę jej gadki po zajęciach. Mogłaby sobie już iść. Opieram tył głowy o ścianę, lekko się o nią uderzając. Mruczę pod nosem ciche "auć".
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Lekko się krzywię gdy po raz kolejny przypominam sobie wydarzenia z kasyna. Nie dziwię się, że chcę zapomnieć.
Zerkam na Christophera, jest dziwnie małomówny. To bardzo niepokojące zjawisko.
- Christopher wszystko w porządku? Bardzo małomówny jesteś...
Offline
Mrugam kilka razy, prawie przysypiając.
- Kto? Ja? Nie. Znaczy tak. Praszam. - Przewracam oczami, gdy plącze mi się język. - Po prostu jestem zajęty podziwianiem... - rozglądam się po pomieszczeniu i znajduję kostkę rubika - ...tego zjawiska.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
- Słucham?- marszczę lekko brwi, rozglądając się po pomieszczeniu.- Christopher, mógłbyś mi wyjaśnić jakiego konkretnie zjawiska?- dopytuję. Albo on również się zamyślił, albo coś brał. Mam szczerą nadzieję, że próbuję jakoś wytłumaczyć swoje zamyślenie.
Offline
Kryje twarz w dłoniach. Tych dwoje to tak kiepskie połączenie, że nie powinni zbyt długo tu nawet przebywać.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Macham lekko ręką, prawie wypuszczając kostkę z dłoni.
- Kostka ma ciekawą fakturę - mówię, jakby to wszystko wyjaśniało. Zaczynam układać jeden kolor. Podnoszę rozbawiony wzrok na Shepparda, który kryje twarz w dłoniach. - Pan nie płacze, panie Sh. . Jeśli pan chce, pomieszam panu kolory na nowo.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Parsknąłem głośniejszym śmiechem.
- Nie, spokojnie Chris, układaj jeśli chcesz - zgodziłem się nadal śmiejąc i kręcąc głową. Rany, jaki ten chłopak jest jednocześnie załamujący i prześmieszny jednocześnie.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Dobry Jezu czy on mi właśnie opowiada o fakturze kostki Rubika? Widocznie chłopakowi musi się ogromnie nudzić, albo faktycznie brał jakieś narkotyki. Zerkam na pana Shepparda, biedaczyna nie może powstrzymać śmiechu. Gdy uświadamiam sobie błahość tej sytuacji, sama wybucham cichym melodyjnym śmiechem, który niemal natychmiast zakrywam dłonią.
- Drodzy Panowie, mam dla was pewną propozycję. Jak widać Christopherowi ogromnie się nudzi. Więc proponuję grę w kartę, z mną. Taka okazja, nigdy więcej się nie powtórzy.- mówię z lekkim uśmiechem.
Offline
Ożywiam się.
Nie sądziłem, że panna Villiers w ogóle jest zdolna do jakiejkolwiek rozrywki.
- Ja przyjmuję wyzwanie - mówię.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Kręcę głową.
- Ogram każdego kto spróbuję ze mną zagrać - ostrzegam wyjmując karty w pudełeczka i zaczynając je sprawnie i efektownie tasować.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Na szczęście gdy ponownie dotykam kart nic sie nie dzieje. Po kilkunastu minutach zaciętej gry kończymy. Moje zwycięstwo widocznie wzbudza w nich zdziwienie. Dawno nie grałam, ale jak widać nie widać nie wyszłam jeszcze z wprawy.- To co Panowie, następna runda? -uśmiecham się lekko.
Offline
Odkładam karty, jak gdyby nigdy nic.
- Miała pani farta. Pana Sh. nie da się pokonać na dłuższą metę - stwierdzam. Zerkam na zegarek. - Tata za niedługo kończy próbę.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Uśmiechnąłem się nieśmiało.
- Nie zaprzeczę - przyznałem rozbawiony. - Za kolejną rundkę, ja również podziękuję. Dziś wcześniej wychodzę, a pani mówiła, że ma jeszcze coś do załatwienia - przypomniałem.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
- Albo możliwe, że umiem równie dobrze grać.- stwierdzam lekko wzruszając ramionami i podnoszę się z miejsca.- Nie powinnam już panu zajmować więcej czasu, wystarczająco dużo zajęłam.
Offline