Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Kiwam głową.
- Mhm... my też spadamy - mówię patrząc na Ryśka. Ten z lubością milczy. - To nara Lu - macham jej na pożegnanie i razem z Alariciem idziemy do szatni, a tuż za drzwiami sprzedaję przyjacielowi solidnego kuksańca.
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
- Paa! - Żegnam się z obydwoma chłopakami i pędzę w stronę przystanku autobusowego.
Ostatnio edytowany przez Louisa Steward (2016-11-01 01:43:43)
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
Unoszę brew, patrząc nieco sceptycznie na Kita.
- Startujesz w jakichś wyborach do samorządu, czy coś takiego, że tak ostatnio z wszystkimi rozmawiasz? - Pytam go.
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline
Wybucham śmiechem. Parę osób odwraca się na chwilę, bo robię to zbyt głośno.
- O tak, CeCe. - Kiwam ochoczo głową. - Jestem IDEALNYM kandydatem. Tak bardzo zorganizowany! - Uśmiecham się krzywo i zatrzymuję się przy grupce osób. Opieram łokieć o ramię niższej dziewczyny, chyba Elle. - Głosujcie na Lawlera! - Mówię z entuzjazmem.
Ci nie wiedzą, o co chodzi, ale prychają na znak, że wiedzą, że mnie się nigdy nie zrozumie.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Kręcę głową rozbawiona. Dźgam go łokciem w bok.
- Jesteś idiotą, Kit. - Śmieję się. Witam się z dziewczyną nadchodzącą z naprzeciwka, po czym wracam do rozmowy. - Poważnie. Jesteś takim słoneczkiem, że powinnam chyba nosić przy tobie okulary przeciwsłoneczne.
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline
- Bo tak promienieję? Czy raczej promieniuję? W takim razie przy okazji załatw te naklejki z ostrzeżeniem o radioaktywności, czy coś. - Marszczę brwi. - To byłoby dobre.
Stajemy pod szafkami niedaleko klasy. Rozglądam się, gdy nagle zauważam blondwłosą dziewczynę, która stoi sama pod klasą.
- Patrz, jej jeszcze chyba nie znam - wskazuję na dziewczynę.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
- Niech zgadnę. Musisz ją poznać? - Przechylam głowę. - Dobra. Przynajmniej wygląda na normalną, w przeciwieństwie do tej przerażonej rudej, do której chciałeś zagadać ostatnio. - Marszczę brwi. - W sumie są nawet podobne z rys twarzy....
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline
Macham ręką zbywająco i podchodzę do blondynki. Uśmiecham się promiennie.
- Cześć! Jesteś tu nowa?
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Podskakuję zaskoczona kiedy jakiś chłopak do mnie podchodzi. Uśmiecham się krzywo.
- Tak - mówię, nieco się rozluźniając. Przez kilka sekund milczę. - Och, jestem Judith - przedstawiam się, nieco zakłopotana wyciągając rękę do chłopaka.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Podaję jej rękę.
- Jestem Kit. - Patrzę na nią z uśmiechem. - Przepraszam, że cię wystraszyłem. Z taką twarzą to nie trudne. - Śmieję się. - A, no tak. To jest Flo - wskazuje na przyjaciółkę.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
- Flo też potrafi mówić - uśmiecham się lekko. Kiwam na dziewczynę. - Hej.
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline
- Cześć - witam się z Flo. - Przyjaźnicie się? - pytam dziewczynę. - On tan zawsze? - dopytuję konspiracyjnym szeptem. Głos mi nieco drży.
Uspokój się - nakazuje sobie. Będzie dobrze.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Prycham.
- Nawet nie mów. Zazwyczaj jest jeszcze gorzej. - Przewracam oczami. - Jak dziecko. - Kręcę głową z uśmiechem.
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline
- Jaa tuuu jesteeem - podśpiewuję.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Śmieje się nerwowo. Zauważam siostrę przy szafce. Zerka na mnie nerwowo i chowa dłonie do kieszeni. Mam wrażenie że chcę do mnie podejść, ale jednak się wycofuje.
- Masz ładny głos - zauważam i od razu czuję ciepło na policzkach. Teraz to ja zerkam nerwowo w strone siostry.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Wzdycham.
- Proszę, Jud, nie mów mu tego, bo jego już wybujałe ego zaraz rozsadzi korytarz - mówię teatralnym szeptem.
Rzucam spojrzenie Chrisowi, w którego oczach już tańczą radosne iskierki.
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline
Śmieję się lekko.
- Za późno - stwierdzam. Uśmiecham się wesoło do Judith. - Nic takiego. Lata praktyki. - Wzruszam ramionami.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
- Ja raczej jestem beztalenciem - przyznaje się, krzywąc. - Ale jakoś bardzo nad tym nie ubolewam - dodaję i przestaje patrzeć na siostrę. Nerwowo przeczesuje włosy palcami. - Mieszkacie tu od dawna? - pytam i od razu zaczynam się tłumaczyć. - Chodzi o to, że chciałam nieco... Poznać okolice - mówię nieco za szybko, denerwując się.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
- Ja większość życia. Z sześcioletnią przerwą. - Sprawdzam godzinę na telefonie, po czym chowam go do kieszeni i na powrót skupiam się na Judith. Wpadam na pomysł. - Możemy cię oprowadzić! - Przyglądam się jej chwilę lekko rozbawiony. - Denerwujesz się czymś?
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Otwieram szerzej oczy. Zerkam to na dziewczynę to na chłopaka. W końcu skupiam się na chłopaku.
- Emm - mrucze nie wiedząc co powiedzieć. - Ja... - Drapie się po przedramieniu. - Troszkę. Nie miałam... Za wielu przyjaciół - mamrocze pod nosem. - W sumie miałam tylko siostrę ale ona nie jest zbyt rozmowa - mówię zrezygnowanym tonem.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Dźgam Chrisa łokciem w bok. Chyba robię to z deczka za mocno, bo słyszę ciche "ał".
- Mówiłam ci, że jest podobna do tej rudej!
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline
- Poważnie? To twoja siostra?
Obracam się i zauważam, że ruda dziewczyna przygląda się nam z daleka. Uśmiecham się do niej i macham. Zaraz jednak wracam do rozmowy.
- No to teraz wszystko się zmieni. My będziemy twoimi przyjaciółmi. - Śmieję się. - Gdzie wcześniej mieszkałaś? Jak mogę spytać, oczywiście..
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
- W sumie wszędzie, a jednocześnie nigdzie - odpowiadam nieco tajemniczo. - Dużo się przeprowadzałam - tłumacze. - W końcu nikt nie będzie mnie mylił z Tessą - mówię bardziej do siebie. - Kolor włosów zmienia tak dużo - podsumowuje radośnie i usmiecham się szeroko.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
Nie wiem czemu widzę przed oczami Mel, gdy mowa jest o zmianie kolory. Zaczynam się śmiać.
- Kiedyś moja kuzynka... W sumie ciocia, chcąc mi zrobić na złość, zmieniła mi kolor włosów na niebieski. Znaczy pofarbowała. - Kręcę głową rozbawiony. - W sumie nawet mi się podobało. Chyba zrobię to po raz kolejny. - Patrzę na Judith. - Ładnie ci w blondzie, Jud.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Uśmiecham się pod nosem. Słyszę dzwonek.
- Dzięki. Muszę iść do siostry. Umówimy się na to oprowadzanie na następnej przerwie?
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline