Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Nie.- pociągam nosem i pozwalam już łzom swobodnie płynąć. Nie ma sensu ich powstrzymywać.- Nie chce cię zapominać. Nie chce.- mówię cicho. Tak bardzo bym chciała aby mnie teraz przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Ale niestety takie rzeczy zdarzają się tylko w bajkach dla dzieci, a to jest realne życie. A realne życie jest brutalne, pełne smutku i nieszczęść.
Offline
- Przykro mi - mówię i robię najgłupszą rzecz w życiu. - Jedyne co mogę ci zaoferować to przyjaźń. - przełykam ślinę, czekając na najgorsze. Nie zdziwię się, jak oberwę.
Offline
O boże... O boże... O Boże.... Nie on tego nie powiedział.... Nie to niemożliwe, to mi się tylko przesłyszało. Może przeoczyłam słowo "na razie" .Mrugam rzęsami stojąc jak słup i starając się pojąć co właśnie się stało... Jezu to wydarzyło się naprawdę on to naprawdę powiedział. Czuje jak moje serce dosłownie roztrzaskuje się na tysiąc maleńkich kawałeczków i opada na ziemie... Nie przewidywałam, że to będzie aż tak bardzo boleć. Chyba nawet bardziej niż poprzednio. Wtedy miałam jakąś nadzieję, teraz już nie mam. Nie mam nic... W najgorszych snach obawiałam się tego.. Obawiałam się, że on to powie... I to niestety się spełniło. Nagle całkowicie się rozklejam. Tracę panowanie nad sobą. Wybucham histerycznym płaczem. Nie jestem w stanie tego powstrzymać. Nie jestem w stanie nic powiedzieć.
Offline
BUA.HA.HA. Zapraszamy do domu Williamsów . *wcale nie czeka z toporem, nieeeee*
Offline
W moich oczach pojawiają się łzy. Kręcę głową, próbując sprawić, by to wszystko okazało się koszmarem.
- Emma... Tak będzie lepiej. - wzdycham. Muszę zachować pozory. Muszę sprawić, by uwierzyła. - Zawsze będziesz dla mnie kimś. Niestety ta znajomość nie sprawdzi się w czymś więcej niż przyjaźń. - wkładam ręce do kieszeni, zaciskając dłonie w pięść. - Uspokój się. Proszę. - nalegam podłamany. Tak będzie lepiej. Zdecydowanie.
Offline
- Znowu mówisz... znowu to robisz..- mówię drżącym zachrypniętym głosem.- Nawet nie wiesz tak te słowa ranią.- przełykam ślinę.- Tak będzie lepiej... Tak będzie lepiej...- powtarzam cicho.- Skąd wiesz, ze tak będziesz lepiej?
Offline
Laska, już to przechodziłam - wróci.
Oni zawsze wracają :''')
Szczęście to radość z nowego dnia, bezchmurne niebo w południe i słowo "kocham" na dobranoc.
Offline
- Bo cię nie zabiją. - mówię także drżącym głosem. Czemu takie sprawy są zawsze trudne?
Offline
- Jak to mnie nie zabiją? Co to ma do tej sprawy?- kręcę głową zdezorientowana. Matko nie mam siły się ruszyć... Czuję się jak galaretka... Jak galaretka która ma się zaraz rozpuścić. Nie mam siły myśleć, mój mózg jest papką różnych informacji i faktów, możliwe, że mniej lub bardziej istotnych. Jestem w całkowitej rozsypce emocjonalnej.
Offline
Lelek, po prostu odwracasz się i odchodzisz. Not that hard, as it seems
It's hard to be evil
Offline
Łapie się za głowę. Już tyle razy jej to mówiłem. Ale... nikt nie byłby w stanie teraz myśleć. Nie po takim czymś.
- Naprawdę mi przykro, Emma. - mówię z ewudentną skruchą.
Offline
Nie wytrzymam dłużej... Nie dam rady więcej... Każde jedno jego słowo boli... każdy jeden jego gest... każde spojrzenie na niego. Czy to mi kiedykolwiek przejdzie?
- Ani słowa więcej, że ci przykro.- mówię cicho załamana i powoli zbieram się resztkę silnej woli potrzebnej do odwrócenia się. Doskonale zdaje się sobie sprawę, że jeśli odwrócę to będzie koniec... absolutny koniec wszystkiego.
Offline
- Mam nadzieję, że mi kiedykolwiek wybaczysz. - mówię, patrząc, jak dziewczyna się odwraca. Teraz nie ma już nic. Wszystko stracone.
Wiadomość dodana po 23 h 43 min 12 s:
Przez cały tydzień próbowałem funkcjonować. Próbowałem stwarzać pozory człowieka, a nie jego braku.
Próbowałem żyć.
Ale ciągle po głowie chodzi mi ta sytuacja. Sytuacja, która nie powinna nigdy zaistnieć.
Prycham, kiedy orientuje się co robię.
Szwendam się po dachach budynków, szukając w tłumie ludzi właśnie jej.
Muszę zobaczyć czy jest cała. Czy nic jej nie grozi.
I wtedy dostrzegam jej blond włosy, jej uśmiech, oczy.
Jest w gronie innych nastolatków. Uśmiecha się. To dobrze. To znak, że sobie radzi.
Stoję tak przez kilka minut, niezdolny do jakiegolwiek ruchu.
I pewnie stałbym tak dalej, jak jakiś cholerny stalker, gdyby nie odwróciła głowy w moją stronę.
W wampirzym tempie zbiegam z budynku, jak najdalej, nie odwracając się.
Nie mogła mnie zauważyć. Nie może sobie mnie przypomnieć.
Biegnę, jak najdalej stąd, nie odwracając się za siebie. Nie patrząc w przeszłość.
Ostatnio edytowany przez Napoleon (2017-02-11 23:17:31)
Offline
Dzisiejsza premiera była wyjątkowo udana. Mam nadzieję, że "Upiór..." również będzie. Wychodzę z teatru w świetnym humorze. Kieliszek szampana zawsze dobrze robi.
Ale że aż tak?
Marszczę brwi.
Mam zwidy. No normalnie mam zwidy. Mrugam kilka razy. Czy to możliwe, że tam stoi młoda ciotka Rosalie?
Podchodzę bliżej i nic nie mówię, tylko patrzę zaskoczony, gdy orientuję się, że to ona.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
- Mhm, nie będzie mnie... Tak... Wybacz, Ana. Ja... - Odwracam się i napotykam spojrzenie Matta. Z przyzwyczajenia od razu się uśmiecham. Ale przecież nie powiedziałam mu jeszcze o tym co się stało.
Siatka z zakupami nagle robi się cięższa.
- Muszę kończyć - mrucze do słuchawki. Ana zaczyna marudzić ale ja się rozłączam.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
Marszczę brwi.
- Cholera. Co oni dodali do tego szampana? - Mruczę.
Musieli czegoś dodać. Już zrobili taki numer, więc czemu nie mieliby go powtórzyć?
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Powolnym krokiem podchodzę do zmieszane Matthew.
- Wytłumaczę to - mówię z krzywym uśmiechem. - To ja - dodaje, śmiejąc się nerwowo. Zaciskam palce dłoni w której trzymam reklamówkę z zakupami.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
- W to nie wątpię. - Drapię się po głowie i po chwili dodaję. - Albo nie wiem już co mam o tym myśleć. W sumie to Insolitam. Ale dlaczego wyglądasz na rówieśniczkę Melissy?
Kobieta, która mnie wychowała, wygląda jakby była moją siostrą. Moję. Siostrą.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Wzdycham. Czerwienieją mi poli czoliczki i przypominam jak często w młodości mi się to zdarzało.
Kręcę głową.
- Właściwie to nie mam pojęcia. Wczoraj Brooklynn chyba odkryła nową moc, a my stanęliśmy na linni ognia - wytłumaczyłam. - Miałam zadzwonić do ciebie po zakupach - dodaje, zwiększając ramiona.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
Kręcę głową, nieco urażony.
- Mogłaś zadzwonić od razu - mówię zrezygnowany, po czym sobie coś przypominam. Marszczę brwi. - Chwila. "Stanęliśmy"?
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Kiwam głową.
- Tak, my. Ja i Jonathan - odpowiadam. Spuszczam wzrok. - To było takie, nierealne, przepraszam. Powinnam była ale nie myślałam o tym wczoraj - tłumacze się. Podnosze wzrok na Matta.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
Nie mam pojęcia, jak zareagować. Kompletnie mnie zaskoczyła. I gdy w końcu chcę coś powiedzieć, wybucham histerycznym śmiechem.
- Jonathan znowu jest taki, jak wtedy, gdy był nieśmiertelny? Ten gość nigdy nie ucieknie przed młodością. Czasem mu współczuję. - Kręcę głową. - A ty co o tym myślisz umm... ciociu?
To takie strasznie dziwne.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Dotykam dłonią czoła i śmieje się przez chwilę, mrurząc oczy.
- Matt, pytasz mnie co sądzę o tym, że znów mam dwadzieścia lat? - Uśmiecham się. - Z jednej strony nie mogę w to uwierzyć, to takie abstrakcyjne. Z drugiej czuje się zażenowana i skołowana. - Przekrzywiam głowę. - Wyglądam na młodszą od ciebie. - Uśmiecham się krzywo. - Nienwiem czy śmiać się z tego czy płakać.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
Kręcę głową z poważną miną.
- Nie wiem co o tym wszystkim myśleć, Rosalie. Ciągle siedzisz na tym telefonie i chodzisz na zakupy. Przyłożyłabyś się do nauki - wzdycham teatralnie.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Odwracam od niego rozbawiony wzrok.
- Nie pozwalaj sobie na takie żarcik, młody człowieku. - Rzucam mu znaczące spojrzenie. - Nadal jestem starsza od ciebie, a mój wygląd tego nie zmienia. - Zobaczymy, czy to minie, czy to efekt na stałe. Lynn jest z lekka w szoku.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline