Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
-Chloooooeeeeeee, moje słoneczko- usmiecham się, widząc dziewczynę- Poznaj damę mojego serca o imieniu... Przepraszam, jak pani na imię, m'lady?
Offline
- Ja naprawdę przepraszam, ale bardzo mi się śpieszy.- mówię lekko speszona.- Poradzi sobie pani z tym mężczyzną?- pytam.
Offline
- Tak oczywiście, proszę iść jak pani musi.- mówię i wzdycham. Po chwili kobieta odchodzi szybkim krokiem a ja skupiam się na Tristanie.- Złaź stąd natychmiast!- drę się.- Naprawdę nie mam ochoty z tobą dzisiaj odwiedzać szpitala.- przewracam oczami.
Offline
-Dama mojego życia odeszła... Moje życie straciło sens- kładę się na balustradzie, tak, że moja ręką zwisa bezwładnie nad wodą.- Kochasz mnie, Chloe?
Offline
- Oczywiście, że tak.- przewracam oczami. On zwariował naprawdę zwariował. Nie wiem co pił, ale to musiało być mocne bardzo mocne. Jak tylko z stamtąd bezpiecznie zejdzie, oberwie i to bardzo bardzo porządnie.- A błagam zejdź z tej cholernej balustrady.- krzywię się.
Offline
-Ale Chloe... Jeśli zejdę to mnie zabijesz, jeśli spadnę, to umrę. Tak czy tak jestem w sytuacji bez wyjścia
Offline
- Złaź mi stąd natychmiast i nie rób z siebie pajaca- mówię starając się zachować spokój.- Przysięgam, że cię nie zabiję- przewracam oczami i dodaje w myślach Jedynie trochę poturbuje.
Offline
Wzdycham ciężko i powoli schodzę z barierki. Spuszczam wzrok jak zbity szczeniaczek.
-Przepraszam?- mówię niepewnie
Offline
Jak tylko schodzi z tej cholernej barierki przywalam mu z całej siły torebką w ramię.- To za nastraszenie mnie.- przewracam oczami i przywalam mu drugi raz torebką.- A to za nękanie niewinnej kobiety.- wzdycham.- Co ci w ogóle strzeliło do głowy?
Offline
-Au- pocieram obolałe ramię- Zakochałem się. Ona była taka pieeekna, Chloe....
Offline
- I tak baaardzo niedostępnaaa, Tristan...- mówię naśladując jego ton głosu.- Chodźmy do domu pijaczyno, przykro mi to nie była twoja liga chłopie.- śmieję się.
Offline
-Czy ja mam złamane serce- chwytam się za klatkę piersiową, w miejscu, w którym powinno się znajdować- Na pewno mam złamane serce. Zabierz mnie do szpitala, Chloe
Offline
- Jezu człowieku, moja matka cie wyśmieję przecież w szpitalu.- przewracam oczami.- Czuć od ciebie alkohol na kilometr, choć do domu pójdziesz spać.
Offline
Rezygnuję z prób przekonywania jej o moim tragicznym stanie i milknę. Jeszcze zobaczy, jak umrę w domu tylko dlatego, ze ona nie wzięła mnie do lekarza, kiedy ją ostrzegałem
Offline
Dzień. Dziwnie tak mijać ludzi, a oni mnie... nie widzą.
Stanęłam w umówionym miejscu i starałam się nie myśleć jak dziwnie się czuję...
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Przyszedłem na miejsce wcześniej umówione z Wegą. Zastanawiałem się, czy już tam była. To strasznie dziwne uczucie, nie móc kogoś dostrzec i nie mieć pewności, czy ten ktoś przyszedł.
Właściwie, co do niej niczego nie można być pewnym. Wega była zbyt nieprzewidywalna.
- Jeśli tu jesteś, to dobry moment, żeby dać mi znać, że tak jest - powiedziałem w przestrzeń.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Noah. Czyli jednak... skarciłam się w myślach, za tak niepoprawne pomysły.
Rozejrzałam się i całą swoją wolą spróbowałam przewrócić śmietnik. Wszystko rozsypało się po ulicy, ale na pewno nie była to wina wiatru.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Odwróciłem się, gdy przewrócił się śmietnik. Dzisiaj wyjątkowo nie było dużego wiatru. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- No witaj. Czyli jednak w jakimś stopniu mnie lubisz, skoro przyszłaś. - Zaśmiałem się. - Jak to dobrze, że nie usłyszę twojej odpowiedzi na to. Dobra, chodź za mną. Musimy odwiedzić jedno miejsce.
Ruszam przed siebie z nadzieją, że pójdzie za mną.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
- Nadzeja to dla informacji ojciec głupich - mruknęłam. - Choć i tak mnie nie słyszysz to pójdę za tobą tylko z czystej ciekawości - dodałam ruszając za mężczyzną.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
- Strzelam, że teraz rzuciłaś jakąś obraźliwą uwagę. Albo mnie zbluzgałaś - uśmiechnąłem się krzywo. - Zapytałbym cię, jak tam mija dzień, ale to za chwilę.
Przeszedłem kilka uliczek dalej, zbliżając się do centrum.
- Zaraz będziemy. Będziesz musiała chwilę poczekać - poinformowałem ją.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
- W czekaniu jestem mistrzynią... - westchnęłam. - I tak mnie nie widzisz, ani nie słyszysz, ale nie musiałeś tego mówić. Poczekam - mruknęłam rozglądając się dookoła.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
W końcu dotarłem pod budynek, którego szukałem. Wskazałem do góry na najwyższy wieżowiec Insolitam.
- Witam przed Reynolds Consolidated, mieszkankiem i firmą mojego ojca - rzuciłem. - Zaraz wracam.
Ruszyłem do budynku. Mam nadzieję, że uda mi się to ogarnąć. Bo jak on się nie zgodzi, to się wścieknę.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Firma jego ojca? Nieźle... spróbowałam przypomnieć sobie swojego ojca... Ale to marne próby.
- Czekam, czekam... - westchnęłam i kręciłam się w kółko, czekając na niego.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Chwilę mi zajęło, zanim znalazłem ojca. Musiałem najpierw znaleźć Wesleya, który zmieniał się w tatę, siedząc wiecznie w biurze.
W końcu jednak się udało i zszedłem na dół. Miałem pewność, że to zadziałało. Przerażała mnie ta moc. Ale nadal nie miałem pewności, czy zadziała to też na Wegę. Przeszedłem przez obrotowe drzwi i stanąłem przed Wegą.
Widziałem ją. Trochę mnie to zdziwiło.
- No witam gwiazdę - przywitałem się. - Teraz możesz mnie zbluzgać, kiedy będę tego świadomy. - Uniosłem jeden kącik ust do góry.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Zmarszczyłam brwi.
- Widzisz... mnie...? - zapytałam dość cicho, niepodobnym do siebie tonem. Nikt mnie nie widział. Nigdy...
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline