Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Zaczynam przygrywać na gitarze, już automatycznie. Znam to na pamięć. Uśmiecham się radośnie w stronę Mel, zanim zaczniemy śpiewać.
- Agh... Tata miał ci o tym powiedzieć. - Przewracam oczami rozbawiony. - Zgadnij kto będzie najlepszym, starszym bratem istniejącym na tym świecie!
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Uśmiechnęłam się szeroko, chyba zaraził mnie tą radością. Nie mam pojęcia jak ani dlaczego tylko on to potrafi.
- Jeśli masz zamiar być taki jak Matt to na pewno nie ty - zażartowałam, a wspomnienia od razu napłynęły. - Mara jest w ciąży - mruknęłam pod nosem cicho. - Rodzice zadowoleni z kolejnej niespodzianki? - spytałam, szturchając go łokciem z szerokim uśmiechem.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
Od razu mam ochotę uśmiechnąć się jeszcze szerzej, gdy widzę uśmiech na twarzy Melissy. To aż dziwne, kiedy się ją widzi w takim stanie. Ale pasuje jej. Bardzo. Powinna się częściej uśmiechać.
- Strasznie. - Marszczę brwi. - Wolę nie wiedzieć, jak bardzo zadowolony był tata, gdy się dowiedział. Poważnie. - Wybucham śmiechem. - Tata jeszcze musi powiedzieć babie i dziadkowi. Mam w planach sprawić, że moja sis... albo mój brat, będzie czwartą osobą, która do Johnnego będzie mówiła "dziadek".
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
- Mój ojciec zwariuje - zaśmiałam się ale po chwili się uspokoiłam. - Cała nasza rodzina to wpadki - uświadomiłam sobie. - Aqua i Lynn, ty, ja... - Pokręciłam głową. - Niech to nie stanie się rodzinną tradycją - dodałam nieco wystraszona, po czym zaśmiałam się znów. - Cholera, przez ciebie Chris czuje się jak na haju, ty weź zacznij śpiewać - nakazałam mu, rozbawionym tonem, który miał być poważny. No właśnie, miał.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
- A może ty jesteś na haju! - rzucam, zanim melodia dojdzie do momentu, w którym mam zacząć śpiewać.
- There's a warning in the comfort
That you're too good to be true
They tell me over and over
There's someone better for you
You're the warmth I feel beside me
And the fear of growing cold
The continual reminder
Of the risk we take when we get involved
Woow, nigdy nie zdałem sobie sprawy, jak bardzo ta zwrotka jest prawdziwa. Marszę lekko brwi, zaskoczony i gram dalej, czekając, aż Mel się dołączy w śpiewaniu. Znowu więcej osób podchodzi.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
- You were the only red flag
The only red flag that I could never raise
You were the only red flag
The only red flag that I could never raise
Love is one-way street
Headed away from me
Love is a one-way street
Headed away from me - śpiewam ostatnie słowa z którymi kończy się muzyka.
Nasza widownia klaszcze, parę osób znów wrzuca coś do kubeczka. Bawi mnie to. Ludzie kojarzą nas już z tego grania i faktycznie uznają nas za bezdomne rodzeństwo. To strasznie zabawne.
- Nie jestem na haju - burczę, wywracając oczami. - Prędzej ty jesteś. Chyba masz parkinsona. - Rzucam mu znaczcie spojrzenie.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
- Ja jestem całe życie na haju. Jak Obelix wpadł do kotła z napojem magicznym, tak ja wpadłem do garca pełnego maryhy - wybucham śmiechem, brzdąkając na gitarze.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
- Boże, Chris... Matt na prawdę jest nieodpowiedzialny. - Pokręciłam głową. - Ale w sumie ten kocioł z marihuaną wszystko wyjaśnia - stwierdziłam.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
- W takim razie ty chyba mieszkałaś w lodówce, bo masz takie zimne serduszko. - Zanim zdąży zaprotestować, przytulam się do niej. - Zaraz to naprawimy!
Widzę, że mój przytulas wywołał westchnienie u jakiejś dziewczyny na widowni. Staram się nie roześmiać. O tak, tak bardzo kocham moją siostrzyczkę!
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
- Chris do cholery. Możesz ogarnąć swoje emocje? Ja w porównaniu do mojego ojca nie umiem nad tym wystarczająco panować i one cholernie na mnie wypływają - burknęłam niezadowolona, wybuchem radości w mojej głowie. - Na serio, powinieneś brać jakieś leki na uspokojenie! Mam pełną szafkę różnych tabletek, mogę ci coś dać - proponuję ze złośliwym uśmiechem.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
Przytulam ją jeszcze mocniej.
- Ja po prostu chcę przytulić moją siostrzyczkę... - mówię, patrząc na nią oczkami kota ze Shreka.
Nie, wcale nie zrobiłem tego, żeby jeszcze bardziej ją wkurzyć i jeszcze bardziej wzruszyć ludzi dookoła.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Westchnęłam.
- Och, braciszku - powiedziałam zrezygnowanym tonem i klepnęłam go po ramieniu. - Masz przerąbane u mnie Chris - szepnęłam mu do ucha. - Ciekawe jak będziesz wyglądał bez brwi? - spytałam odsuwając się i patrząc rozbawiona. Znów usłyszeliśmy westchnienia, parę osób zaklaskało. - Jesteśmy sensacją - dodałam cicho. - Dziękujemy! - powiedziałam głośno i uśmichnęłam się. - Zbieramy się bo tyłek mi odmarza - mruknęłam rozbawiona, nieco się krzywiąc.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
Wzruszam ramionami.
- Nie moja wina, że jestem atencyjną dziwką. Taki się urodziłem - stwierdzam ciszej rozbawiony. - Dobra. Wracamy do domu. Albo pójdziemy na kawę.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
- Dom, muszę jeszcze pogadać z twoim tatą. Zalecenia mamy. Wiesz... Z nimi się nie dyskutuje. Ale na kawę mogę pójść wieczorem bo muszę jeszcze na uczelnie - mówię krzywiąc się. - Koszmarnie mi się nie chce ale olałam jedno zaliczenie i nie mogę olać drugiego terminu. - Chowam gitarę do pokrowca i zasuwam suwak.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
- Jak to mówią... "bez spiny są drugie terminy"! A jak nie, to warunki! - Uśmiecham się krzywo, pakując gitarę do pokrowca i przerzucam sobie pasek przez ramię. - Dobra. Poirytujmy mojego tatę.
Zaczynam iść w stronę domu.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
- Irytowanie go to twoja działka, ja go straszę albo wnerwiam. - Śmieje się. - To trzy w stany, w które potrafię go wprowadzić jak nikt inny - stwierdzam, dumna.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
- Skoro irytowanie to moja działka, to dwa. - Poprawiam ją ze śmiechem. - Rusz dupę, Lissa. Chcę zdążyć jeszcze przed kolacją.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
- Pff, podniosę się kiedy będę chciała - prychnęłam i po chwili podnosiłam się bardzo powoli. - Teraz miałam ochotę - dodałam, wzruszając ramionami.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
- A teraz ja nie mam ochoty! - Mówię i siadam, uśmiechając się złośliwie.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
- To cześć, miłego odmarzania - mruknęłam olewając go i ruszyłam do przodu po woli. W końcu emocje Chrisa opuściły moją głowę i przestałam się uśmiechać jak głupia.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
- TO DOZO! - Wołam za nią, kiwając stopami na boki.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Zatrzymałam się i obejrzałam.
- No chodź, braciszku. Wiem, że beze mnie nie trafisz do domu. Poza tym, kto cię przeprowadzi przez ulicę? - spytałam zgryźliwie ze złośliwym uśmieszkiem.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
Rozglądam się.
- Myślę, że ta śliczna dziewczyna na ławce nie miałaby nic przeciwko! - Rzucam, chyba trochę za głośno, bo dziewczyna się rumieni i chichocze.
Wstaję z ziemi i podchodzę do Mel. Łapię ją za rękę.
- Chodź. Za niedługo będą pasy!
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Roześmiałam się i z uśmiechem na ustach ruszyłam z Chrisem do przodu.
- Taaa, pasy - potaknęłam, kręcąc głową. - Jesteś niemożliwy i chyba dlatego uwielbiam z tobą przebywać - stwierdzam cicho.
Przez całe życie snuje się za fascynującymi mnie ludzmi,
bo dla mnie prawdziwymi ludzmi są szaleńcy ogarnięci szałem życia, szałem rozmowy,
szałem pożądania, pragnący wszystkiego na raz.
"Chciała poczuć znowu, jak to jest po prostu żyć - zamiast snuć się niczym zombi i przyglądać się, jak żyją inni."
Offline
- Impossible, impossible! - Śpiewam na melodię piosenki Jamesa Arthura. - Chodź szybciej, bo wygląda to, jakbym to ja cię prowadził za rączkę, a nie ty mnie.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline