Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Milcze. Nie reaguję na jego słowa. Nie mam siły tłumaczyć, że dla mnie i tak nie ma ocalenia. Niepokoi mnie, że nie zareagowałam na jego dotyk. Jak szybko myślami przeskoczyłam z Orfeusza do Noaha. Patrzyłam tylko przed siebie nadal kuląc się, a za plecami słyszałam oddech chłopaka.
- Nie wiem już co mnie więzi - powiedziałam chrypliwym głosem.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
- Sama się więzisz - mówię krótko.
Siadam obok niej i wyciągam paczkę papierosów.
Nie wiem, co powinienem zrobić. Zaskakuje mnie to, że jest taka... normalna. I wbrew pozorom strasznie krucha. Chowa się za zemstą, a kiedy już nie ma za co się mścić... co jej pozostało?
Wyciągam z paczki dwa papierosy.
- Jednym z plusów bycia nieśmiertelnym jest to, że nas to nie zabije. - Wyciągam w jej stronę jednego papierosa. - Wiele nie pomogą, ale zawsze to jakoś zajmuje.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Siadam normalnie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Odebrałam papierosa.
- Nigdy nie paliłam... - burknęłam. Nadal rozbita nawet nie umiałam na niego narzyczeć. Nawet wymusić z siebie "odejdź" nie umiałam. Nie... po prostu bawiłam się papierosem w dłoni.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Odpalam swojego papierosa i zaciągam się. Trzymam chwilę dym, po czym wydmuchuję go.
- A co ci szkodzi spróbować?
Odpalam jej papierosa i patrzę na to, jak obraca go w dłoni.
- Podobno to odstresowuje. Nie zauważyłem. Myślę, że ludzie sobie to wmawiają. - Wzruszam ramionami. - Jak zresztą wiele innych rzeczy - mruczę pod nosem, zaciągając się po raz kolejny.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Chwilę patrzyłam jak robi to Noah i sama spróbowałam. Niepewnie zaciągnęłam się papierosem. Dym szybciej niż przypuszczałam wypełnił moje gardło i nozdrza jednocześnie, podduszając mnie.
Ksztusząc się wypuściłam dym.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Uśmiecham się pod nosem.
- Nie tak nerwowo, bo się udusisz.
Przynajmniej coś robi. I to "coś" nie jest próbą zamordowania mnie. Nie wiem dlaczego bawi mnie połączenie starożytności z tym papierosem. Odwracam głowę w stronę miasta i wypuszczam dym.
- Chyba wolę nie wiedzieć, co się dzieje w twojej głowie, skoro nadal jeszcze na mnie nie nawrzeszczałaś. - Kąciki ust lekko mi drżą, od powstrzymywania uśmiechu.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Wyrzuciłam obrzydiwego papierosa przed siebie i patrzyłam jak jasny punkcik leci i znika w nocy.
- Nie wiem co myśleć, więc nie prowokuj mnie... - mruknęłam patrząc zagubiona w dal. - Od zawsze czekałam na przybycie Orfeusza... A teraz... nie mam na co czekać...
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Dopalam papierosa do końca. Wstaję z miejsca i podchodzę do krawędzi klifu. Wyrzucam papierosa i patrzę jak znika w przepaści. To taki mój rytuał.
Wracam na miejsce obok Wegi i zerkam na nią kątem oka, nie tracąc sprzed oczu Reynolds Consolidated.
- Musisz na coś czekać? - Pytam, wiedząc, że to bez sensu. - Nie możesz się skupić na tym, co się dzieje aktualnie, zamiast wypatrywać przyszłości?
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Prychnęłam. Jakkolwiek zagubiona byłam, powalał mnie jego idiotyzm.
- A co się dzieje? Utknęłam w mojej klatce, bez nadziei na wydostanie się stąd - warknęłam. - Nic nie ma sensu. A nawet samobójstwa popełnić nie mogę... - znów podciągnęłam kolana pod brodę.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Wzruszam ramionami.
- Wiesz, może za bardzo się nie znam, ale jeśli mordowałaś każdego napotkanego faceta, a innych próbowałaś odstraszyć, jak mnie, plus ciągle się wściekałaś na siostrę, to raczej za wiele towarzystwa mieć nie mogłaś. To faktycznie przygnębiające w takim razie. - Na zmianę otwieram i zamykam paczkę papierosów.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
- Nie potrzebowałam towarzystwa. Gdyby Cię tu nie było, wszystko było by po staremu... - warknęłam. - Dobrze mi było samej, czekając na... - skrzywiłam się z bólem nieznacznie. - Na niego.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
- Fakt. - Krzywię się lekko, podnosząc się z ziemi. - Życie w kłamstwie zawsze jest łatwiejsze. To jak halucynacja. A uwierz mi, o halucynacjach trochę wiem.
Chowam paczkę papierosów do kieszeni kurtki i wyciągam kluczyki.
- W takim razie powodzenia - rzucam na odchodnym i idę do motocykla.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Walczę z sobą by jakoś odpowiedzieć. "Do nie-zobaczenia"? A może po prostu "Nie wracaj"?
- Dziękuję Curtis - rzuciłam nieświadomie nie odwracając się. Skuliłam się sama w sobie. To przez smutek, załamanie, i rozbicie...
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Odwracam się na chwilę, zdziwiony tym, co usłyszałem. Marszczę lekko brwi.
- Hm.. Nie ma za co, Wega.
Zakładam kask i odjeżdżam.
Chyba powinienem dać jej spokój.
I przy okazji sobie.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Lira Orfeusza... Lira, którą ukradła Lyrae... A teraz oddała w moje ręce. Co się stało? Co tamten mężczyzna jej zrobił, że oddała swój atrybut, jakim była kradziona lira? Pokręciłam głową i znów potarłam palcami strunę.
Co mi się stało, że wtedy go nie zabiłam...? Powinnam to zrobić bez mrugnięcia, a jednak...
Rozejrzałam się. Noah nie przybył tu od ponad tygodnia, może dwóch. Poddał się? Niepodobne, skoro tyle już tu siedział...
I co mnie to obchodzi?! Dlaczego to mnie obchodzi?!
Biorę głęboki oddech. Usadawiam się na swoim kamieniu i zaczynam grać. Ledwo co pamiętam... Choć niektórych rzeczy się nie zapomina. Zaczynam grać, a po wstępie, śpiewam starą grecką kołysankę... Którą śpiewałam kiedyś Ly
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Zostawiam motocykl i zdejmuję kask. Nie jestem pewien, czy dam radę bez papierosa, więc odpalam go na samym wstępie.
Dopiero wtedy słyszę muzykę. Podnoszę głowę i w oddali widzę Wegę. Z lirą? Skąd ona wytrzasnęła lirę?
I czy to się nie skończyło źle.
Podchodzę bliżej i staję obok niej, czekając aż skończy.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Skończyłam śpiewać i zakończyłam ostatnie nuty. Pogłaskałam instrument z czułością i uśmiechem. Jakby z tęsknotą. Ale po raz pierwszy... to nie jest Orfeusz.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
- Nie wiedziałem, że tak śpiewasz - zauważam, siadając obok niej.
Trzymam w dłoni dawno nie wziętego do ust papierosa i patrzę na nią przez dłuższą chwilę.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Lekko wzdrygnęłam się.
- Wróciłeś? Myślałam, że porzuciłeś klif - zauważam. - I co ma oznaczać "tak śpiewasz"? No... normalnie - odwracam wzrok, choć nie ruszam się z miejsca.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
- Tak, czyli tak ładnie - mówię łagodniejszym głosem. - Wybacz, od dłuższego czasu nie potrafię się wysłowić.
W końcu zaciągam się papierosem i wydmuchuję dym w drugą stronę.
- Porzuciłem całe to miasto. Widać jednak wszystko mnie próbuje ściągnąć tutaj z powrotem.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Uniosłam brwi.
- Wszystko? No cóż. Mam podobnie - spuściłam wzrok na lirę mojego dawnego ukochanego.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Jest w niej coś... dziwnego. To znaczy coś, czego wcześniej nie było. Wydaje się być inna, niż poprzednio. Zawieszam na niej wzrok trochę za długo, zastanawiając się, o co właściwie chodzi.
- Wego, stało się coś, kiedy mnie nie było? I skąd masz lirę?
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Zaciskam usta. Nie muszę mu absolutnie nic mówić. Ba, raczej nie powinnam. Choć... wielu rzeczy nie powinnam.
- Jakoś tak... Wyszło, że moja gwiazda rozbłysła blisko gwiazdy mojej siostry... A ona nie była sama - westchnęłam. - Chciałam go zabić, ukarać Lyrae! Ona nigdy nie ingerowała, nienawidzi przemocy... Ale wtedy... Ona mnie powstrzymała. Błagała... I oddała mi to - spojrzałam znów na instrument. - Tą kradzioną lirę Orfeusza... - zacięłam się. Przełknęłam gulę w gardle. - Nie zabiłam go. Odeszłam z lirą. On... żyje, pewnie nadal chodzi do niej... i żyje... - kręcę głową.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Marszczę lekko brwi. Czyli miałem rację. Ale dlaczego miałaby go nie zabijać, skoro zawsze to robiła?
- To dobrze - mówię, przejeżdżając dłonią po karku. - W końcu zrobiłaś coś przeciwko swojej... miłości... do Orfeusza.
Podciągam kolana pod brodę, zastanawiając się nad tym, co powinienem powiedzieć. Reynolds Consolidated świeci niebieskim blaskiem jak zazwyczaj, a ja nie mogę przed nim uciekać w nieskończoność.
Przechylam lekko głowę, opierając ją na ramieniu, by móc obserwować Wegę.
- Wiesz, powiedziałbym, że jestem z ciebie dumny, jeśli się nie wściekniesz. A jeśli masz w planach się wściec, to uznaj, że tego nie mówiłem - śmieję się krótko.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
- Nie... jestem wściekła - marszczę brwi. - Chyba... dziękuję? - mówię niepewnie. Odwracam wzrok. Dziwnie się czuję. Nadal nie mogę uwierzyć, że nie zabiłam kochanka Lyrae. Zastanawiam się, czy powiedzieć, że słyszałam jego głos w głowie i przez to nie byłam zdolna zabić, ale postanawiam to sobie darować. Lepiej nie wspominać o tym nikomu.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline