Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Uśmiecham się prawie niewidocznie. To dziwne, ale naprawdę jestem z niej dumny. Opierając głowę o ramię, nadal na nią patrzę. Wydaje się zupełnie inna, kiedy się nie denerwuje. Jakby to wszystko wyparowało, kiedy zrozumiała, jaki był Orfeusz.
- Chyba wolę nie wiedzieć, co w tej chwili chodzi po twojej głowie i jak myśli muszą ci biegać. - Ale miło w końcu móc po prostu z tobą siedzieć. Lubię to. - Mrugam kilka razy. Co ja właściwie mówię? - To znaczy... bez ryzyka, że będziesz chciała sprawdzić moją nieśmiertelność.
Odwracam wzrok, czując się głupio. Ale wtedy napotykam Reynolds Consolidated. Zmasowany atak z dwóch stron. Z jednej strony wspomnienia, z drugiej moja głupota.
Ale w sumie... przecież powiedziałem prawdę? Dziwnie sobie to uświadomić. I od kiedy wstydzę się wypowiedzieć prawdę?
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
- A... ha... - kiwam z wolna głową. Atmosfera robi się dziwnie... ciężka. Jeszcze takiej tu nie było. I nie spodziewałabym się takiej. - Ostatnio zabijanie mi nie idzie, nie musisz się martwić - rzuciłam pośpiesznie.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Przewracam oczami.
- Chwała Bogu, bo musiałbym cię zahipnotyzować, czy coś takiego - mówię nieco rozbawiony. Czuję lekką ulgę, mogąc zejść z niezręcznych tematów.
Gaszę papierosa i wyrzucam go na tyle daleko, że spada w dół klifu.
W sumie... można by jeszcze coś wyrzucić z klifu. Zerkam kątem oka na lirę, ale szybko odwracam od niej wzrok, obmyślając pewien pomysł.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Unoszę brwi.
- Zahipnotyzować...? - parsknęłam. - Ja jestem tylko gwiazdą, stąd moja nieśmiertelność, a ty masz jeszcze jakieś moce...? - kręcę głową.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
- Gen Reynoldsów - prycham lekko.
Patrzę na nią wyzywająco, spod uniesionych brwi.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
- Mam się bać - prychnęłam prawie rozbawiona jego postawą. - Widziałam na przestrzeni wieków wiele dziwnych rzeczy - zaznaczyłam.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Kręcę głową.
- Bo nie widziałaś mojej rodziny. W sumie ja sam jej całej jeszcze nie widziałem - uśmiecham się głupio, bo jedyne co mi przychodzi w tym momencie do głowy, to śmiech z całej tej sytuacji. Wyciągam palec w stronę Reynolds Consolidated. - Muszę w końcu odwiedzić tego starucha.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Unoszę brwi. To ten budynek, na który się ciągle gapi?
- Nie chcesz tego? Czy się go boisz - mrużę oczy próbując go przejrzeć.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
- Jego nie. - Wzruszam ramionami. - Sporo ludzi się go boi w tej okolicy, ale ja nie potrafię. W sumie sam nie wiem, czego się boję. Samej rozmowy? Albo zostać tutaj?
Zerkam na Wegę.
- Masz zamiar zatrzymać tę lirę? - Pytam, zmieniając niedyskretnie temat.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Spoglądam na instrument.
- Nie wiem... To pierwsza lira Orfeusza, którą stworzyli dla niego bogowie. To właśnie ją ukradła Lyrae i miała aż do teraz. Gdyby nie ta lira... Chyba nie było by tej klątwy... - westchnęłam, choć nie umknął mi fakt jak szybko zmienił temat rozmowy. Boi się ojca? Nie sądzę. Raczej nie wie czego się spodziewać zgadując po wypowiedzi.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Obracam się, siadając tak, że jestem obrócony w jej stronę.
- Powtórz sobie w głowie to, co powiedziałaś i zastanów się jeszcze raz, czy jest warta tego, żeby ją zatrzymać - uśmiecham się krzywo, patrząc to na lirę, to na Wegę.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Zaciskam znów usta i spoglądam na lirę.
- Sama nie wiem... - przyznałam cicho. Może dzięki zniszczeniu tego, będę wolna...?! Choć to było by za proste... No i... To lira Orfeusza...
- Co miałabym z nią zrobić, jeśli nie zatrzymać...?
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
- Czy ja wiem? - Nie zastanawiam się długo. - Połamać. Spalić. Zrzucić z klifu. - Uśmiecham się trochę rozbawiony. - Osobiście zrzuciłbym ją z klifu. Jeszcze nigdy nie zrzucałem stąd niczego, poza papierosami.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Teraz parsknęłam czymś całkiem podobnym do śmiechu.
- Nie wiem... To nadal lira Orfeusza... Jakkolwiek by mnie nie nie zranił, chyba nie mogę... - waham się jeszcze.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Zanim się zorientuje, zabieram jej lirę i wstaję. Podchodzę niebezpiecznie blisko przepaści i patrzę w dół. Brakuje mi pilotowania i tej wysokości...
Obracam się i kiwam do Wegi lirą.
- Ale ja mogę. - Uśmiecham się pół żartobliwie, pół złośliwie. - Jak myślisz, szybko będzie lecieć w dół?
Podrzucam ją lekko do góry i łapię ją znowu w dłoń.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Kręcę głową samej też wstając z kamienia.
- Jak z dzieckiem... - westchnęłam i podeszłam obok. Spojrzałam w dół.
- Nie jestem pewna... Ale przepaść jest na tyle głęboka, że pewnie będzie nie do odtworzenia... - myślę głośno.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Kiwam lekko głową.
- Brzmi nieźle. Chyba specjalnie pojadę tam zobaczyć, jak będzie wyglądać. - Wyciągam rękę nad przepaść i zerkam znad uniesionej brwi na Wegę. - Ja mam to zrobić, czy ty chcesz czynić honory?
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Chwilę się waham. To lira Orfeusza... Mojej pierwszej miłości...
- Dawaj to - wyrwałam mu lirę. Chwilę przyglądałam się instrumentowi, ale zaraz zamknęłam oczy i otrząsając się z cholernych wspomnień rzuciłam lirę daleko przed siebie. Uchyliłam powieki by patrzeć jak lira spada w dół przepaści.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Gwiżdżę krótko w palce, a dźwięk niesie się echem w dół.
- Niezły rzut. - Patrzę na znikającą w przepaści lirę. Podnoszę wzrok na Wegę. - I... jak się czujesz?
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Wzruszam ramionami.
- Em... Nie wiem. Chyba. W sumie... - spoglądam w ciemność spróbują dojrzeć czegoś w ciemności. - Kiedyś wierzyłam, że zniszczenie tej liry uwolni mnie... albo coś... - westchnęłam. - Choć w pewnym sensie w sposób mentalny odcięłam się do Orfeusza... - i teraz nie zostało mi nic.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Odruchowo kładę jej rękę na ramieniu.
- Nie uwolnisz się od razu. To jednak dwa tysiące lat. - Orientuję się, co ja właściwie zrobiłem z dłonią i zaraz ją cofam i chowam do kieszeni. - Ale przynajmniej nie będziesz musiała już na nią patrzeć. - Kąciki ust mi drżą. - Mogę ci kupić nową, jeśli chcesz.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Spojrzałam na niego załamana.
- Noah, wiem, że mamy XXI wiek, gdzie ty teraz znajdziesz lirę...? - parsknęłam patrząc na horyzont. Ciekawie? Dotknął mnie się cofnął? Splotłam ręce na piersi i odgoniłam szybko tę myśl od siebie.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Unoszę brew.
- Wątpisz we mnie, Wega? - Pytam, starając się nie roześmiać. - Jak już mówiłem, sporo jeszcze o mnie nie wiesz. Znajomości mam na całym świecie. - Uśmiecham się delikatnie.
Zaczynam przeszukiwać kieszeń.
- Spodobała mi się ta zabawa z wyrzucaniem pamiątek z klifu - mruczę pod nosem.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Przyglądam mu się.
- Co chcesz zrzucić...? - pytam zaciekawiona gdy przegrzebuje kieszenie.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
- Cholera - mruczę, przeszukując kieszenie.
Dopiero po chwili przypominam sobie, że mam go na szyi.
Odpinam srebrny łańcuszek z literą M, który miałem dać Melissie. Jednak po drodze natrafiam na mój nieśmiertelnik. Waham się przez chwilę i zdejmuję również jego.
- Żegnaj - mówię bez większego smutku i wyrzucam literkę w dół przepaści.
W dłoni zostaje mi tylko nieśmiertelnik, na którym zaciskam pięść, nadal się wahając.
- Chyba nie jestem w stanie tego zrobić - mówię Wedze, podnosząc na nią wzrok.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline