Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 … 7 8 9
Przekrzywiam głową.
- Co to takiego... że jest aż tak ważne...? - spytałam za późno gryząc się w język.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Wyciągam go w jej stronę.
- Mój nieśmiertelnik. Jeszcze z czasów wojny. - Wzruszam ramionami, choć w sumie nie jest mi to obojętne. - Sporo wspomnień. Utracony przyjaciel i matka. Pierwsza śmierć. Chyba powinienem go wyrzucić.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Przyglądam się chwilę nieśmiertelnikowi.
- Wiesz... Chyba niektórych rzeczy nie powinno się wyrzucać. Lira była wspomnieniem mojej klątwy i fatalnej pierwszej miłości. Ale jeśli to wspomnienie tak ważne... - wzruszam ramionami. - nie wiem sama...
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Zastanawiam się przez chwilę.
- Powinienem się tego pozbyć, tak jak ty pozbyłaś się liry.
W końcu siadam przy krawędzi przepaści i zwieszam przez nią nogi. Dawno tego nie robiłem, bo zawsze było ryzko, że ktoś będzie próbował mnie zabić. A może nadal jest to ryzyko?
- Coś się wymyśli. - Obracam nieśmiertelnik w dłoni.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Siadam obok i macham nogami.
- Jak chcesz - wzruszam ramionami. - Choć nie powinieneś się go pozbywać. Gdzieś schować, albo zakopać... Ale nie pozbywać się tak definitywnie... Ale to tylko moje zdanie...
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Unoszę brew.
- Taka jesteś sprytna, to może ty go przechowasz? - Łapię za rzemyk i wyciągam w jej stronę kiwający się na boki nieśmiertelnik.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Marszczę brwi.
- To coś ważnego dla ciebie, nie sądzę bym była dobrą powierniczką... - zauważam trochę onieśmielona tym.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
- Jesteś chyba jedyną osobą, której mogę to powierzyć na wieczność. Dosłownie. - Wzruszam ramionami. Podnoszę wzrok. - Masz. Taki prezent spoza magicznego kręgu. Mimo że dość marne zastępstwo za lirę.
Zaczynam kiwać stopami nad przepaścią jak dziecko.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Odbieram nieśmiertelnik i przyglądam mu się. Ale nie wisiorowi, ale Noahowi.
- Nie musisz... Nie musisz mi nic dawać. To ja odbieram ci klif - przypominam i spuszczam wzrok na kolana i na nieśmiertelnik.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Naprawdę zmieniła się nie do poznania. Dwa tygodnie mnie tutaj nie było i kompletnie nie wiem, z kim rozmawiam.
- A ja odbieram ci spokój - zaważam. - Poważnie. Skoro już i tak jestem natrętnym gościem, który przyjeżdża tutaj, choć nie chcesz, to nadal sobie nim pobędę i na siłę cię zmuszę do zabrania tego.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Zaciskam palce na wisiorze.
- Mówię, że takich rzeczy nie powinno się wyrzucać! - przypomniałam. - Zresztą, gdybyś tu nie przychodził... Nadal wierzyłabym, że Orfeusz mnie kocha i przybędzie, a kochanka Lyrae pewnie bym zabiła... - znów spuszczam wzrok w milczeniu.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
- No właśnie! Sama powiedziałaś, że nie powinno się wyrzucać, więc myślę, że go nie wyrzucisz. - Uśmiecham się na wpół złośliwie. Zaraz jednak poważnieję. - Ale nie zabiłaś kochanka. Wega. Było, minęło. Nie ma co rozpamiętywać i za wielkiej mojej zasługi w tym nie było. - Przenoszę spojrzenie z wieżowca na Wegę. - Nie po to wyrzucałaś lirę, żeby nadal mieć wyrzuty.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Kręcę głową.
- Jeśli nie wspominanie, to co mi zostaje...? - westchnęłam. - Nie wiem, czy się kiedykolwiek wydostane, a pojawiam się tylko nocą, bo z dnia jestem jak duch, chodząc niezauważalna po mieście - przypominam.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Przechylam lekko głowę.
- I nie ma żadnej możliwości, żeby cię zauważyć? Albo żebyś dała jakiś znak, że jesteś?
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Zaciskam usta.
- Czasami próbuje. Widzą mnie zwierzęta, a czasem dzieci wyczują, że przechodzę obok -wzruszam ramionami. - Wyczuwają zmianę energii... Czasami staram się oddziaływać na jakieś przedmioty, ale nie utrzymuje tego za długo... Jak duch - wyjaśniam.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Myślę przez chwilę nad jej słowami i wpadam na pewien pomysł. Wyciągam kartkę i zapisuję adres.
- Zrobimy tak. Tutaj mieszkam. - Wciskam jej kartkę z adresem do ręki. - Jeśli mnie zobaczysz, daj mi jakiś znak, żebym wiedział, że jesteś. Będziesz musiała za mną chwilę pójść, a ja nie będę cię widział. - Przeczesuję palcami włosy. - Chyba mam pewien pomysł. Może uda mi się załatwić, żebym cię przez godzinę widział. Zawsze to jakaś odmiana, gadać z kimś w dzień, prawda?
Patrzę na zegarek. Powinienem już iść, jeśli chcę iść jutro do ojca. Podnoszę się z ziemi.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Patrzę na adres, a potem na chłopaka, który wstał.
- Ale... nie da się... no i... - waham się i w końcu sama wstaje. - Dlaczego to robisz? Przecież jestem tylko tą, która chciała Cię zabić - przypominam podnosząc na niego oczy i patrząc podejrzliwie.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
Marszczę brwi.
- Fakt. Zapomniałem - mówię, nie odpowiadając na jej pytanie. - To do zobaczenia następnym razem?
Łapię za kask, który zostawiłem na ziemi.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
- Curtis! - wołam go idąc za nim, ale zderzam się się barierą. Warczę pod nosem.
- Powodzenia na spotkaniu z ojcem - rzucam nim odsuwam się od bariery patrząc na niego z przekąsem.
Co prawda rozkoszowanie się teraźniejszością jest sztuką, którą bardzo niewielu ludziom udało się opanować. Większość albo boi się przyszłości, albo rozpamiętuje przeszłość.
Offline
- Przyda się! - Wołam przez ramię i podrzucam kluczyk do motocyklu.
Wsiadam na motocykl i rzucając jej ostatnie rozbawione spojrzenie, zakładam kask i odjeżdżam.
Don't depend too much on anyone in this world.
Even your own shadow leaves you when you're in darkness.
Offline
Strony: Poprzednia 1 … 7 8 9