Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna


-Wyłącz to!- Wrzeszcze za nią a po chwili już nie słyszę urządzenia. Uśmiecham się- Tylko słabi się poddają...- Mamrocze. Najpierw staję się niewidzialna. Patrzę co się dzieje. Jakim sposobem ją złapali?Musisz ją jakoś uwolnić...
Nie każda noc kończy się świtem.

Offline


Zapinam kostium i mrugam kilka razy.
On miał to samo. A może mi się zdawało?
To teraz nie jest ważne.
Podchodzę do bomby i skanuję ją zegarkiem. Już po chwili wiem, jak ją rozbroić. Czuję pot spływający mi po czole. Jeszcze tylko chwila.
Jeszcze sekunda...
- MAM! - wykrzykuję, gdy udaje mi się rozbroić bombę.
You'll always be mine, in the back of my mind... I'll look for you first in my next life.
Offline


Zauważam łopatę leżącą niedaleko. Szybko ją łapię i uderzam w głowę chłopaka. Łapie dziewczynę w dłonie.
- Spadamy. - mówię. Ona wzbija się w powietrze a ja zmieniam się w mgłę.
Nie każda noc kończy się świtem.

Offline


Podlatuję do Robyn.
- Świetnie. - Mówię z ironią. Uciekły. - Lepiej chodźmy stąd. Bomba w sumie jest rozbrojona... - A moja głowa domaga się bandażu.
Ostatnio edytowany przez Sarah Steward (2016-11-16 23:50:47)
Every time I see you oh I try to hide away
But when we meet it seems I can't let go
Every time you leave the room I feel I'm fading like a flower
Offline


Wychodzę z nią z dołu, gdy widzę powalonego... Tate'a? Tak?
Waham się przez chwilę, po czym przygryzam wargę.
- Idź beze mnie, Sarah. Trzeba go jakoś ogarnąć.
You'll always be mine, in the back of my mind... I'll look for you first in my next life.
Offline


- Dobra, tylko... uważaj na niego. - Mówię niepewnie i odlatuję w stronę domu Micaha. Nie pokażę się tak Cinder w Akademiku. Chyba, że jej nie ma... a zresztą, odwiedzę przyjaciela.
Every time I see you oh I try to hide away
But when we meet it seems I can't let go
Every time you leave the room I feel I'm fading like a flower
Offline


Mrugam kilka razy, aż w końcu odzyskuję ostrość widzenia. Nade mną znajduje się twarz osłonięta czarnym materiałem.
- Sagitta. Jakże przepięknie... - Przewracam oczami, a ona pomaga mi wstać. - Z resztą, chrzanić te teksty. Od dzisiaj omijam łopaty z daleka.
Always be the smartest person in the room.



Offline


Prycham lekko.
- Brzmi jak dobry plan, Tate - mówię.
Uspokajam się. W walce zawsze czuję się taka... inna. Jako Sagitta jestem kimś innym. Nie jestem nieśmiałą, uroczą Robyn.
Waham się przez chwilę, zanim zrobię krok bliżej.
- Ponaruszam twoją przestrzeń osobistą - ostrzegam.
You'll always be mine, in the back of my mind... I'll look for you first in my next life.
Offline


Nie powiem, ciekawie... sformułowane.
- W tym momencie poczułem się jak męska dziwka - stwierdzam.
Unoszę brew, ale nic więcej nie mówię.
Nie wiem dlaczego, ale jakoś... dziwnie się czuję.
Always be the smartest person in the room.



Offline


Wyciągam dłoń i odsuwam kurtkę z jego obojczyka.
Nadal tam jest. I wcale mi się nie przewidziało. Zagryzam wargę, obawiając się znowu tępego bólu w głowie, ale ten nie nadchodzi. Na szczęście. Jeszcze przez chwilę patrzę na gwiazdę, po czym odsuwam dłoń.
- Dziwne... - mruczę do siebie.
You'll always be mine, in the back of my mind... I'll look for you first in my next life.
Offline


Dziwne. Identyczne znamiona w tych samych miejscach u dwójki obcych ludzi. Ma rację. To jest dziwne.
Nie daję niczego po sobie poznać.
- Tak, pobawiłem się dzisiaj w bohatera, ale pora chyba już na mnie. Skoro moje mieszkanie jednak się nie zawali przez bombę, to chyba do niego wrócę. - Salutuję dziewczynie. - To do następnego. Nie wiem jeszcze kiedy, bo raczej nie bawię się w pomaganie Agencji.
To mówiąc, odchodzę w stronę miasta, dosłownie znikając jej z oczu.
Always be the smartest person in the room.



Offline


Przechylam lekko głowę.
- Przypadek. - Wzruszam ramionami, po czym wracam do domu.
Tak. Przypadek.
You'll always be mine, in the back of my mind... I'll look for you first in my next life.
Offline


Wchodzę do lasu i siadam na jednym z powalonych pni. Ostatnio patrzenie się na las, drzewa, przyrodę mnie odstresowuje. Pomyśleć, że w ciągu 2 tygodni tak wiele rzeczy się zmieniło. Kiedyś uwielbiałam, zakupy, ploteczki albo dręczenie innych ludzi. Teraz o dziwo nie mam na to najmniejszej ochoty. Nie mam ochoty na jakiekolwiek towarzystwo. A moje myśli cały czas odtwarzają ten felerny dzień.

Offline


Przechodzę między kolejnymi drzewami, nawołując Lambdy. Nic nie słyszę. Czy to możliwe, że wyjechała? Że mnie zostawiła? Nigdy by tego nie zrobiła.
Kręcę głową. Nie powinienem był jej powiedzieć o tym. Nie powinienem był w ogóle pokazywać mojej natury Emmie. Gorzej będzie, gdy zabiją mnie i ją za to...
Offline


Gdy słyszę jakieś kroki oraz odgłosy z oddali natychmiast się podnoszę. Matko mam nadzieję, że ten stwór nie powrócił. Otulam się granatową kurtką i opieram o drzewo. A co jeśli to on? Jestem w środku lasu, nikt mnie uratuje. Podnoszę z ziemi jakąś ułamaną gałąź i wyciągam w stronę nadchodzących kroków.

Offline


Unoszę wzrok do góry i widzę patyk wymierzony prosto we mnie. Unoszę ręce w geście obrony i spoglądam niezrozumiale na Emme.
- Co tu robisz? - Zadaję pierwsze pytanie, które przychodzi mi do głowy.
Offline


-Jezu Leon przestraszyłeś mnie.- momentalnie upuszczam patyk i oddycham z ulgą.- Myślałam, że to ten stwór powrócił.- dodaje ciszej.- A odpowiadając na twoje pytanie, siedzę i rozmyślam.

Offline


Wzruszam ramionami i rozglądam się na boki.
- Nigdzie nie mogę znaleźć, Lambdy. - odpowiadam. Tak po prostu w przestrzeń.
Offline


- Nie widziałam jej tutaj, a jestem tu dosyć często ostatnio.- kręcę głową.- Gdzie byłeś przez 2 tygodnie?- pytam cicho.- Gdy już rodzice wypuścili mnie z domu szukałam cię.- wyznaję cicho.

Offline


Kręcę głową.
- Niepotrzebnie. Teraz wszyscy mamy kłopoty. - dodaję.
Offline


- Jakie kłopoty?- marszczę brwi.- Tamtej nocy też coś wspominałeś o kłopotach, ale nadal nie wiem jakich.- wzdycham cicho.

Offline


- Dużych. - urywam. - Masz szczęście, że nic nie wiesz. - mówię i przesuwam się w bok, nasłuchując.
Offline


- Czyli wszyscy mamy duże kłopoty i mam szczęście w nieszczęściu,że nic nie wiem.- podsumowuję.- Matko to przez mnie te wszystkie kłopoty prawda?- krzywię się. Nie lubię się do czegoś przyznawać, kiedyś nigdy się nie przyznawałam do błędów.

Offline


Chciałbym powiedzieć, że nie, ale nie mogę. Zamiast tego milczę i po raz setny wołam Lambdę, choć i tak wiem, że to bez sensu.
Offline


Nie zaprzeczył... Czyli to wszystko moja wina... Opieram się o drzewo i zjeżdżam na dół.-Matko dlaczego? Co ja takiego zrobiłam?- przełykam ślinę. Gdybym wtedy nie szła do domu przez park nic nigdy by sie nie wydarzyło...

Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 Następna