Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Dziękuje, zjem idę budzić twojego brata.- stwierdzam i zabieram sie za jedzenie.- Nie może sobie tak bezkarnie spac cały dzien
Offline
- Mhm. To ja tu poczekam. - Odpowiadam z zadowoleniem.
No one's gonna bother me anymore
No one's gonna mess with my head no more
Offline
Przed rozmową Tylera i Evelyn
***
Otwieram powieki.Wczorajszy wieczór pamiętam jak przez mgłę, ale jednak. Rozglądam się po pomieszczeniu i od razu orientuję się, że nie jestem u siebie. Ściany pokoju są ciemne, ale rozjaśniają je ogromne szyby. Naprzeciwko mnie stoi ogromna plazma, a obok pianino i stojak bez gitary. Na chwilę wstrzymuję oddech. Gdzieś w tym wszystkim zgubiłam wątek. Najpierw ta akcja z alkoholem, potem nienormalna ucieczka z domu i... obudzenie się w obcym domu. Obejmuję się ramionami i spoglądam w przestrzeń. Wyraźnie dostrzegam sylwetkę chłopaka. Ma na sobie szarą bluzę, ale widać że jest umięśniony. Do tego zmierzwione blond włosy jakby co dopiero wstał i obojętny wyraz twarzy. Trzyma w ręku gitarę, ale gdy mnie widzi natychmiast ją odstawia.
- Warren? - Pytam, choć z mojego głosu wychodzi zduszony dźwięk.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
Patrzę przez chwilę na dziewczynę. Odstawiam na chwilę gitarę i idę w jej stronę. Jest przestraszona, a gdy tylko to widzę odsuwam się. Zastanawiam się co powiedzieć, żeby nie zabrzmiało to głupio.
- Zasłabłaś. - Mówię tylko, ale to nadal brzmi... tak dziwnie. - Wczoraj była duża śnieżyca. Pytałem się gdzie mieszkasz, ale wtedy upadłaś. - Skracam jej wydarzenia i siadam z powrotem na krześle.
You got to lose to know how to win.
Offline
Kiwam tylko głową. Mam kompletną pustkę. W dodatku czuję się... nie wiem jak to określić. Obracam się w stronę szyb. Zastępuje mnie biały widok. Całe miasto jest ośnieżone, a do tego dalej pada.
- Dziękuję, że... - Mam wrażenie, że język mi się plącze. - Uratowałeś mnie przed śmiercią.
Ostatnio edytowany przez Louisa Steward (2016-12-30 22:53:13)
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
Marszczę brwi.
- Nie zostawiłbym cię tam. - Gdy teraz o tym myślę, cieszę się, że chociaż raz zrobiłem coś dobrego. - W zasadzie, myślałem że już nigdy się nie spotkamy.
You got to lose to know how to win.
Offline
Ta sytuacja jest tak dziwna, że nie potrafię się odezwać. Otwieram na chwilę usta, ale potem od razu je zamykam. Potrzebuję telefon. Na szczęście jest w kieszeni mojej bluzy. Rozładowany.
- Wiesz może, która godzina? - Pytam niespokojnie.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
Odwracam się za siebie i podnoszę z szafki telefon.
- Jest w pół do dziesiątej. - Odpowiadam i milknę.
Zapada dosyć... niezręczna cisza.
You got to lose to know how to win.
Offline
Rodzice mnie zabiją. Albo ja siebie prędzej. Ale wtedy jeszcze bardziej mnie zabiją.
Automatycznie zrywam się z łóżka.
-Warren... naprawdę dziękuję, że wczoraj mi pomogłeś. Nie wiem jak ci się odwdzięczę, ale póki co... będę musiała iść. Rodzice pewnie zamartwiają się na śmierć, wydzwonią po całym mieście, a do potem policji. Wolałabym tego uniknąć. - Nawet nie zdaję sobie sprawy jak szybko i zawile mówię, bo w głowie tłucze mi się tylko jedna myśl.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
- Lou... mogę tak mówić? - Pytam, a dziewczyna kiwa głową. - Wiem o co ci chodzi, ale na zewnątrz nadal pada. Droga jest nieprzejezdna, a do tego nie wiadomo kiedy przestanie padać. Mogę dać ci telefon i powiesz rodzicom o tym co się stało i tak dalej. Będziesz musiała tu na razie zostać, ale obiecuję, że gdy przestanie padać natychmiast zawiozę cię do domu.
You got to lose to know how to win.
Offline
Spoglądam w szybę. Ma rację. Na dachach wieżowców leży gruba pokrywa śnieżna, a droga wygląda jakby przez wieki nikt nią nie jeździł. Biorę głęboki oddech i zastanawiam się co robić. Fakt, nie pójdę w cienkiej bluzie i sukience na ramiączkach przez taką temperaturę.
- Czyli... nie mam wyboru. - Mamroczę pod nosem.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
- Zawsze jest jakiś wybór. Ale o wiele lepszym będzie zostanie tutaj. Tym bardziej, że wolałbym nie zobaczyć cię jutro martwej, Lou. - Uśmiecham się krzywo.
Patrzę się przez chwilę na jej strój. Nadal nie wierzę, że przez ten dziwny zbieg okoliczności tu stoi.
You got to lose to know how to win.
Offline
- To pocieszające. - Zauważam i przez chwilę też się uśmiecham.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
I... znowu zapada cisza, którą nagle przerywam.
- Wiesz, może nie znam się zbytnio na ubraniach, ale... - Waham się. - Sukienki balowe chyba nie są takie wygodne. Mam pewien strój, który chyba... byłby dobry na ciebie. - Zaczynam tłumaczyć to co powiedziałem i przez chwilę zrobić tak zwanego "facepalma" dopóki Lou nie odpowiada.
You got to lose to know how to win.
Offline
- Mówisz serio? - Unoszę brew i podchodzę bliżej chłopaka.
Jego oczy są teraz niebieskie. Dopisuję to w głowie do listy o co go jeszcze zapytać.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
- Całkiem serio. Znaczy... jak nie chcesz nie musisz, ale... - Przerywa mi.
You got to lose to know how to win.
Offline
- Nie. - Kręcę głową. - Masz trochę rację do tych sukienek. To dosyć dziwne chodzić po czyimś domu w sukni do ziemi.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
Kiwam głową i podchodzę do szafy. Wyciągam z niej komplet ubrań i podaję Louisie.
- Łazienka jest po prawej. Za chwilę zejdę na dół zrobić coś do jedzenia, ale pewnie przyniosę do sypialni, więc możesz tu zostać jeśli chcesz albo iść ze mną. - Odpowiadam i przez chwilę przestaję się czuć jakbym mówił do osoby, którą znam jeden dzień.
You got to lose to know how to win.
Offline
- Jasne. - Mówię i powoli wychodzę z pokoju chłopaka.
Po jakiejś chwili znajduję łazienkę i szybko zamykam za sobą drzwi. Ściągam bluzę i spoglądam w lustro. Z makijażu nie zostało praktycznie nic, a moje włosy sterczą na wszystkei strony. Zaczynam rozczesywać je ręką, ale jestem pewna, że to i tak nie przyniesie żadnego skutku. Koniec końców ubieram się w strój, który dał mi Warren, a potem przemywam twarz. Czuję się trochę lepiej, więc wychodzę z pomieszczenia i wracam do sypialni, ale Warrena tam nie ma. Nie mam pojęcia czy ma rodzeństwo i czy jego rodzice są teraz w domu, ale zaczynam mieć coraz więcej pytań. Postanawiam znaleźć kuchnię i porozmawiać z nim.
(http://www.polyvore.com/cgi/set?.locale=pl&id=214037952)
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
- Warren ty okropna ciaapo wstawaj z łóżka. Zdecydowanie ci zaa dobrze.- wchodzę na korytarz na którym znajduję się pokój i się drę. Mam nadzieję, że już wstał. Nagle widzę jakąś dziewczynę. W ciuchach Warrena. Mrugam rzęsami mocno zdziwiona.- Co ty tutaj właściwie robisz?- pytam.
Offline
Spoglądam na dziewczynę. Nie mam pojęcia kim jest. Jeśli to siostra albo... dziewczyna Warrena... Ale wtedy z jednej strony nie zachowywałby się tak. Moje policzki zaczynają płonąć. Nie mam pojęcia co odpowiedzieć na jej pytanie. Sama nie wiem co tu robię.
- To... dosyć długa historia. - Odpowiadam.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
- Spałaś z Warrenem?- marszczę brwi i opieram dłoń na biodrze. Gdy widzę reakcje dziewczyny, mam ochotę wybuchnąć śmiechem.- Oj nie stresuj się tak, ja tylko żartuję.- uśmiecham się. Oj Warren będzie się tłumaczył, oj będzie. Nie dam mu spokoju, muszę wiedzieć wszystko.
Offline
- Jesteś... jego siostrą? - Pytam na ślepo.
Cholera, powinnam zostać w tej sypialni.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
- Nieee. Broń Boooże niee.- kręcę głową rozbawiona.- Jeeestem.- kim ja właściwie jestem? Jak powiem, że dziewczyną zejdzie mi tutaj na zawał. Jeżeli będzie tu częściej, dowie się też, ze nie jestem jego siostrą. A w przyjaciółkę raczej nie uwierzy.- Dziewczyną jego starszego brata a przy okazji przyjaciółką Warrena.- szczerzę się.
Offline
Kiwam głową, ale zaczynam czuć się dziwnie nieswojo.
- Też byłaś wczoraj na balu? - Uśmiecham się krzywo.
Ostatnio edytowany przez Louisa Steward (2016-12-31 01:09:41)
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline