Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Przez chwilę zastanawiam się czy to dobry pomysł iść gdzie indziej. Sale są podzielone na trzy części, a w ostateczności wrócę metrem do domu. Nie powinno było mnie tu być. Zły czas i złe miejsce. Wstaję i przełykając gulę w gardle ruszam przed siebie. Widzę kolejne osoby przede mną. Robi się ścisk. Jedni wpadają na drugich. Zaczynam myśleć, że parkiet zawirował. Ktoś kogoś popycha przez co tracę równowagę. Przygotowuję się na upadek, gdy czuję że... ktoś mnie łapie.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
Miałem się bawić. Zatańczyłem dwa razy z czego podczas pierwszego okazało się, że facet przebrał się za kobietę. Postanowiłem wyjść z poprzedniej sali i iść do następnej. Było tam o wiele więcej osób niż w poprzedniej. Fakt faktem był tu większy bar, ale ludzie dosłownie lecieli na siebie. Powoli omijałem wszystkich, gdy nagle zobaczyłem jak ktoś kogoś popchnął. Odsunąłem się w bok i wtedy w moje ramiona wpadła jakaś dziewczyna. Skądś ją znałem.
- Um... nic ci nie jest? - Zapytałem pośpiesznie.
You got to lose to know how to win.
Offline
Mrugam kilka razy oczami. Rozglądam się wokoło. Nadal jestem na balu, a w dodatku nie zostałam podłogą. Dopiero po chwili docierają do mnie słowa chłopaka.
- Nic mi nie jest. Przepraszam. - Mówię plątając się.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
Może i odpuściłbym, ale... nie jestem przekonany. Zwłaszcza w tej sali.
- Może usiądziemy gdzieś? Nie wyglądasz za dobrze. Znaczy, wyglądasz, ale... panuje tu straszny ścisk.
You got to lose to know how to win.
Offline
Marszczę brwi.
- Właśnie stąd wychodziłam. W poprzedniej sali jest ponoć mniej osób. - Odpowiadam choć mój głos stał się... bardziej napięty?
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
- Byłem tam przed chwilą. Obstawiam, że większość osób za niedługo wyjdzie i sprawdzi jak jest w tamtej sali. Wiesz, ludzie dosłownie na siebie lecą... - Śmieję się cicho.
You got to lose to know how to win.
Offline
- Louiso. - Dopowiadam i uśmiecham się słabo.
Wyciągam rękę w stronę chłopaka.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
- Warren. - Mówię i ściskam jej dłoń.
Zastanawiam się czy coś mówić, ale patrzy się na mnie jakbym był idiotą, więc na razie milczę. Rozglądam się w międzyczasie po pomieszczeniu lokalizując każdą osobę.
You got to lose to know how to win.
Offline
- Będę raczej stąd iść. Dziękuję za pomoc... Warren, ale nie chcę ryzykować wpadnięciem na kolejną osobę. - Mówię do chłopaka.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
Ledwie zaczęliśmy rozmawiać, a kończy się... jak zwykle. Widzę jak nerwowo ściska dłonie w pięściach i wychodzi.
- Louiso? - Pytam szukając jej wzrokiem, ale mam wrażenie, że już odeszła.
Powoli, ale odeszła i zniknęła wśród reszty barwnych strojów.
Ostatnio edytowany przez Warren Fletcher (2016-12-27 21:27:48)
You got to lose to know how to win.
Offline
-Nie wiem..- wzruszam ramionami.- A co chcesz? No oprócz upicia mnie.- śmieje sie.
Offline
- Eeej, to nie było zamierzone. - Śmieję się. - O... patrz, Warren idzie. - Wskazuję palcem na chłopaka idącego w naszą stronę.
No one's gonna bother me anymore
No one's gonna mess with my head no more
Offline
- Oo ciekawe czy udało mu sie wyrwać nowa dziewczynę.- śmieje sie.- Chociaz żadna i tak nie przebije mnie.- nachylam sie i szepcze to Tylerowi na ucho.
Offline
- Jesteś jedyna w swoim rodzaju, myszko. - Mówię cicho, ale nagle...podchodzi Warren.
No one's gonna bother me anymore
No one's gonna mess with my head no more
Offline
- Nie żebym chciał wam przeszkadzać, ale wróciłem. - Mówię do Tylera i Evelyn.
You got to lose to know how to win.
Offline
Natychmiast odsuwam sie od chłopaka.- Warren, weź mu coś powiedzieć aby nie nazywał mnie myszka.- mówię ignorując komplement Tylera.
Offline
- Tyler, nie nazywaj mojej najlepszej przyjaciółki myszką, bo dostaniesz tosterem. - Grożę mu udając powagę. - Coś... się działo, gdy załamywałem swoje życie?
You got to lose to know how to win.
Offline
- Jakiej najlepszej przyjaciółki? Jestem przecież twoja dziewczyna Ćwoku.- szturcham go i sie śmieje.- U nic ciekawego, tylko zamęczyłam twojego brata tańcem.- śmieje sie.-
Offline
- I tak zostanie do końca życia, bo jestem życiowym przegrywem. - Dosiadam się do nich. - A co do tańca... Tyler przeżyje, prawda?
Widzę jak powstrzymuje się od przewrócenia oczami.
Ostatnio edytowany przez Warren Fletcher (2016-12-27 22:44:46)
You got to lose to know how to win.
Offline
- A nie wiem, chyba go bardzo nie podeptałam.- uśmiecham sie.- A teraz opowiadaj co u ciebie? Czemu tym razem jesteś przegrywem? A i kim była ta blondynka z która gadałeś?- zasypuje go pytaniami.
Offline
- Długa historia. Blondynka okazała się być facetem, który jest gejem. - Wywracam oczami.
Nie mówię im póki co o Louisie. Zresztą, pewnie i tak jej więcej nie zobaczę, a to było jednorazowe spotkanie. Ale nadal ją skądś kojarzę. Tylko nie mam pojęcia skąd.
You got to lose to know how to win.
Offline
- I tylko tyle?- wzdycham.- Liczyłam na jakaś ciekawsza historie.- kręcę głowa.- Długo cie nie było...
Offline
- Byłem jeszcze w innej sali, ale zrobił się tam straszny tłok. Nie radzę wam iść. Jest coraz później i pojawia się coraz więcej osób. Zastanawiałem się czy może nie powinniśmy jechać do domu. - Mówię patrząc na nich.
You got to lose to know how to win.
Offline
- Jasne, chyba wystarczy nam wrażeń na dzisiaj.- mówię i podnoszę sie. Po przejściu jednego kroku jęczę z bólu. Opadam na poprzednie miejsce i zdejmuje buty, na kostkach mam ogromne krwawiące obtarcia.- Auć buty mnie obtarły.- jęczę.- Nie dam rady iść
Offline
Spoglądam na Warrena.
- Poniosę cię. - Odpowiadam. - Warren zamówi taksówkę, a my poczekamy przed holem. Chodź, Kopciuszku. - Śmieję się i biorę ją na ręce.
No one's gonna bother me anymore
No one's gonna mess with my head no more
Offline