Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Wszystko zależy od ciebie Aquamaryno. Ale skoro podobało ci się moje wredne zachowanie na końcu, to całkiem możliwe.
Opieram się bardziej na stołku barowym, obracając w dłoni kieliszek.
"Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko?"
Offline
- Nie zrażam się szybko ale nie lubię ciągnąć czegoś co nie ma najmniejszego sensu. Pewnie zauważyłeś ale i tak to powiem: nie lubię owijać w bawełnę. - Uśmiecham się uroczo i przygryzam dolną wargę.
Wstań, nie skupiaj się na swoich słabościach i wątpliwościach. Żyj wyprostowany!
Offline
Nie wiem, dlaczego odczuwam taką satysfakcję, gdy Florence nie pozwala mu mówić do siebie moim pseudonimem.
Cały czas lustruje ją spojrzeniem. No ja jebię. Naprawdę mu zaraz przywalę. To jest moja fejkowa dziewczyna, a nie tego popaprańca.
- Jak sobie życzysz. Choć w wymyślaniu uroczych pseudonimów zawsze byłem lepszy od niego - śmieje się, a jego śmiech jest tak sztuczny i złośliwy, że mam ochotę wydłubać sobie uszy. Albo jemu oczy, jeśli jeszcze raz popatrzy się jej w biust. - Co powiesz na Cece?
Dziewczyna krzywi się lekko.
- Odpada. Mówi tak do niej jej najlepszy przyjaciel.
Lekcja odrobiona, Noel wie wszystko o swojej dziewczynie Re.
Jasne.
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Offline
- Czyli rozmawiasz tylko z facetami, których zaciągniesz od razu do łóżka, tłumacząc na nasze? - Unoszę brew, nieco rozbawiony.
"Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko?"
Offline
- Zostańmy przy Flo - mówię, starając się ukryć rozdrażnienie.
W sumie nie mówi niczego takiego, ale ta wyższość w jego głosie i to jego spojrzenie... Od razu mam ochotę rzygnąć. Kojarzy mi się z modelem, z którym ostatnio pozowałam do zdjęć. Myślałam, że mu przywalę.
Kładę dłoń na piersi Noela, poprawiając mu przy okazji marynarkę.
- Słuchaj, obiecałam Lou, że się z nią spotkamy, więc może pożegnamy się z twoim kuzynem...? - Kłamię, starając się mu przekazać wzrokiem, że już dłużej nie wytrzymam.
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline
- Prawie - burczę, zawiedziona tym, że aż tak szybko mnie rozgryzł. - Nie zawsze do łóżka i zazwyczaj robię to tak, że oni myślą, że mnie zaciągają do łóżka. Zauważyłam, że wtedy faceci czują się bardziej dowartościowani. Ale ty jesteś z gatunku który chyba już prawie wymarł, inteligentny - mówię z nuta rozbawienia w głosie i zaczynam sączyć drinka.
Wstań, nie skupiaj się na swoich słabościach i wątpliwościach. Żyj wyprostowany!
Offline
Śmieję się krótko. Opieram łokieć o blat, a głowę o dłoń, przyglądając się jej.
- To aż tak rozczarowujące? - Pytam zaciekawiony.
"Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko?"
Offline
- Hmm, rozczarowujące - potakuję. - Tylko dlatego, że mi się spodobałeś, Damien.
Odpowiadam mu rozbawionym spojrzeniem.
- Jesteśmy z zupełnie innych półek - dodałam, nieco się krzywiąc.
Wstań, nie skupiaj się na swoich słabościach i wątpliwościach. Żyj wyprostowany!
Offline
Odwracam się w stronę kuzyna.
- Słuchaj, my już musimy się... - zaczynam, ale on mi przerywa.
- Czekaj, czekaj. Dopiero poznałem tę piękną, młodą damę - zauważa. - Intryguje mnie. Co taka cudowna dziewczyna robi z kimś takim jak mój kuzyn? - Marszczy lekko brwi, udając zdziwienie. Udając, udając, udając. Ciągle udaje. - Nie miałem nic złego na myśli. Po prostu... wyglądasz jak modelka. Przepraszam, nie potrafię przy tobie trzeźwo myśleć.
Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam. Poważnie.
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Offline
*przyjeb mu. PRZYJEB MU. *
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
Hmm... no dobra. Trochę jej się mnie udało zaskoczyć.
- A może sama sobie nie zdajesz sprawy z tego, że stawiasz się na niższej półce, niż tak naprawdę jesteś? - Pytam nieco rozbawiony. Marszczę lekko brwi. - To zabrzmiało mądrze, a jednocześnie tak cholernie głupio.
Jak coś, co by powiedział Noel. Cholera, zmieniam się w Lawrence'a.
"Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko?"
Offline
- Uuu, przechodzimy na urocze, mądre i jednocześnie idiotyczne metafory - zaśmiałam się. - No cóż, Ian, powiem ci tyle: mi się podoba tam gdzie jestem - wyznałam bez wzruszenia. - To, że powiedziałam, że jesteśmy z innych półek nie oznaczało od razu gdzie sama się postawiłam - zauważyłam rozbawiona. - Ale widzę, że moje miejsce jest przesądzone - westchnęłam udając rozżaloną.
Wstań, nie skupiaj się na swoich słabościach i wątpliwościach. Żyj wyprostowany!
Offline
- Jestem modelką - burczę.
Co za idiota. Jakim prawem ma się uważać za lepszego od Noela? Kijem od miotły bym go nie tknęła.
Odsuwam się lekko od Noela.
- Słuchaj, poważnie, na nas już czas, Joe - mówię, kładąc dłoń na ramieniu chłopaka.
Widzę okropny uśmiech na twarzy chłopaka. Do czasu, gdy nie posyłam przez dłoń elektrycznego impulsu, od którego ten odskakuje.
- Cholera! Co to było? - Na chwilę traci rezon.
Siłą powstrzymuję uśmiech.
- Kurczę... Musiałam się naelektryzować. Czasem się zdarza. Wybacz.
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline
Unoszę brew.
- Jeszcze niczego nie powiedziałem. Sama to wywnioskowałaś. Co by znaczyło, że miałem rację! - Strzelam palcami w jej stronę.
"Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko?"
Offline
Mrugam kilka razy zaskoczony. Na szczęście Joe jest na tyle rozproszony, że nie zauważa mojego zaskoczenia.
Co to było? Patrząc na minę Florence, nie był to przypadek.
- Taa... ta sala jest wypełniona takim... napięciem. Elektrycznym napięciem. Które źle działa na niektóre osoby i może im zaszkodzić - mruczę, uśmiechając się krzywo.
Widzę frustrację na jego twarzy, która zaraz zostaje zastąpiona krzywym uśmiechem.
- Tobie i twojej mordce już na szczęście nic nie zaszkodzi, Noel - mówi Joe, klepiąc mnie po policzku. - Ale tak to jest, gdy nie ma się cudownego genu Schaefferów. Czasem się zastanawiam, czemu wujek przyjął pod swój dach taką przybłędę. Od razu widać, że do nich nie pasujesz. Tak samo jak i nie pasujesz do swojej dziewczyny, która zdecydowanie zasługuje na coś lepszego. niż gość, którego nie chciała nawet matka - jego słowa są przepełnione takim jadem, a jednocześnie chyba pierwszy raz mówi w prost co o mnie myśli.
Zaciskam dłonie w pięści. Mam wrażenie, że drżę na całym ciele.
- Ostrzegam cię, Joe - mówię groźnie.
Uśmiecha się lekko.
- Cholera. Wkurzony szesnastolatek. Urocza kuleczka czystej wściekłości - wybucha śmiechem.
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Offline
Wywróciłam oczami.
- I dlatego nie rozmawiam z tymi inteligentnymi - mówię lekko zażenowana. Ugh, chyba powinnam skończyć tą rozmowę. - Dawno już nie czułam się zażenowana w rozmowie z facetem, gratulacje. - Ale ni cholera nie chce kończyć tej rozmowy. Podoba mi się. I rozmowa i rozmówca.
Wstań, nie skupiaj się na swoich słabościach i wątpliwościach. Żyj wyprostowany!
Offline
Wśród wielu otaczających mnie myśli, wyłapuję myśli Noela. Marszczę lekko brwi, zaskoczony i nieco zaniepokojony. Dobra, kto byłby zdolny do tego, że wyprowadzić z równowagi kogoś takiego jak... Ahm. Wczytuję całą sytuację i powstrzymuję się przed zajebaniem Joe krzesłem w łeb. Pstrykam jednak i torebka Florence wylatuje jej z dłoni i przywala mu w mordę.
- Uznam to za moje osobiste osiągnięcie - mówię triumfalnie, wracając do rozmowy. - Trzeba było tego nie mówić, bo napompujesz mi ego do takich rozmiarów, że trudno tu będzie oddychać.
"Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko?"
Offline
Nie wierzę, że to powiedział.
- Ja mam szesnaście lat - mówię chłodno, nie zawracając sobie głowy byciem sztucznie miłą. W końcu mogę być sobą. - I jeśli nie zabierzesz dupy w troki, to będzie koniec balu, panno lalu. A nie radzę ci mnie ignorować.
Chłopak tylko przewraca oczami.
- Gratki, Noel. Spotykasz się z nieletnią. Punkt dla niej. Może wyrośnie ze swojej głupoty i zaślepienia i w końcu cię rzuci, co byłoby... kurwa, co to?! - Woła, gdy moja torebka wylatuje mi z rąk i przywala mu z impetem w twarz.
Dobra.... poważnie, o co chodzi?
"Gdybyś był w połowie tak zabawny za jakiego się uważasz, mój chłopcze, byłbyś dwa razy bardziej zabawny niż jesteś."
Offline
Wybuchłam śmiechem.
- Na pewno masz jakieś słabe punkty, które spompują twoje ego. Każdy je ma - śmieje się. - Z jednej strony opcja z tym Damienem grającym w warcaby... Z drugiej opcja z ironicznym Ianem, a z trzeciej opcja z flirtującym i świetnie tańczącym Ianem. Jesteś zmienny. Już masz swoje 3 twarze - zauważam z pewnością siebie. - Jeszcze tylko 47 i będę usatysfakcjonowana - dodaję uwodzicielskim szeptem.
Wstań, nie skupiaj się na swoich słabościach i wątpliwościach. Żyj wyprostowany!
Offline
Wzdycham z udawaną frustracją.
- I weź tu staraj się zadowolić kobietę. Starasz się ją traktować z szacunkiem, a ona woli gościa, który przywali jej pejczem w plecy.
To brzmi tak absurdalnie, że ledwo powstrzymuję śmiech.
"Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko?"
Offline
*dumna z Iana* To teraz tylko jeszcze pociachać, wyrzucić do oceanu jako pokarm dla rybek i świat będzie szczęśliwy ^^
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
Parsknęłam śmiechem.
- Powiedziałeś to - roześmiałam się jeszcze bardziej. Zaczęłam aż kaszleć. Zasłoniłam dłonią usta. - Teraz to ty mnie zaskoczyłeś, Ian - powiedziałam i jeszcze pare razy zakasłałam.
Wstań, nie skupiaj się na swoich słabościach i wątpliwościach. Żyj wyprostowany!
Offline
Rozglądam się, podejrzewając, co się stało. Zauważam przy barze Iana. Nie patrzy w moją stronę, ale po krzywym uśmiechu, który wstępuje na jego twarz, gdy zwracam na niego uwagę, wnioskuję, że to jego sprawka.
Naprawdę nie wytrzymam. Obraża mnie cały czas. Do tego idzie się przyzwyczaić. Nawet do tego, że jest zarozumiałym dupkiem. Ale wyciąganie sprawy mojej matki? Nawet jeśli ma rację, musiał to robić przy Florence?
- Przysięgam ci, Joe. Jeszcze jedno słowo, to dowiesz się, dlaczego Lawrenców powinno się obawiać, niezależnie od tego, czy są uroczymi kulkami czystej wściekłości, czy nie - syczę.
"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."
Offline
- Umm... wszystko w porządku, Aquamaryna? - Pytam, marszcząc lekko brwi. - Znaczy wiesz, nie przysporzyłoby mi powodzenia to, że moim powalającym poczuciem humoru sprawiłem, że dziewczyna się udusiła.
"Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko?"
Offline
Przyłożyłam wierzch dłoni do ust i przymknęłam powieki, patrząc na buty Iana.
- Jeśli już to wolę, Qiu ale najlepiej mów Mary- mówię najspokojniej jak umiem. - Przez ciebie wpadłam w głupawkę. Nie mogę na ciebie spojrzeć bo chyba będę potrzebować reanimacji... Choć, może jednak chcę spojrzeć - rzuciłam rozbawionym tonem, zerkając na parę sekund na Iana i znów spojrzałam w dół, czując, że po raz kolejny wybuchnę śmiechem.
Wstań, nie skupiaj się na swoich słabościach i wątpliwościach. Żyj wyprostowany!
Offline