Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Unoszę brew.
- Twój braciszek właśnie wyrywa właśnie dziewczynę, która myśli, że wyrywa jego, ale w sumie to sama już nie wiem, kto kogo wyrywa i wyję - prycham lekko, wskazując na parkiet.
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
- Ehh niech ci będzie.- stwierdzam i podaję mu dłoń a drugą ponownie trzymam sukienkę aby spektakularnie nie upaść.
Offline
Przyglądam się im przez moment - On mają świadomość, że są w miejscu publicznym, a nie sypialni, co nie? - pytam, unosząc brwi
Anything that can go wrong, will go wrong
Offline
Pokiwałem ze zrozumieniem głową. Tańczyliśmy spokojnie, milcząc, praktycznie wtuleni w siebie. Nic lepszego nie mogłem wymarzyć.
- Hmm... Naprawdę ślicznie wyglądasz... - wyrwało mi się patrząc jak jej suknia posuwa się po podłodze.
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
- W takim razie... dyrektorka jest głównym dowódcą złych. - Mówię jak najpoważniejszym tonem i przykładam dłoń do ust. - Ale jest tutaj Superboy, który z pewnością powstrzyma jej plany dotyczące zniszczenia młodych dusz. Prawda? - Dodaję konspiracyjnym tonem.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
- Chyba wolę na razie zostawić sobie trochę tajemnicy - wzruszam lekko ramionami, a razem z nimi jej dłońmi, które się na nich znajdują. - Dam ci tę przewagę.
"Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko?"
Offline
IAAAAAN, WIESZ, ŻE NIE JESTEŚ W SYPIALNI?
O kurwa. Nie wiedziałem. Dzięki za przypomnienie.
- Mówi, że nie wiedział. Uratowaliśmy ich reputację! - Mówię ironicznie.
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
Zaśmiałam się krótko.
- Nie musisz tego powtarzać. Cieszę się jednak, że się tak dopasowałam.
Prawie wyrywa mi się: "Pasujemy do siebie" ale na szczęście powstrzymuje się w ostatniej chwili.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
- Czuje się jak bohater - wywróciłem oczami
Anything that can go wrong, will go wrong
Offline
- Pewnie! - Mówię. - Ale nie jestem takim zwykłym Superboyem. Ja pokonuję ludzi moim zniewalającym uśmiechem. - Śmieję się. - Czyli innymi słowy, jestem zbyt zwyczajny na standardy Insolitam.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Z dedykacją dla wszystkich, którzy po tym balu skończą w łóżku /ekhemianekhem/
https://www.youtube.com/watch?v=533wrou5ONw
Offline
- Widocznie pasujemy do siebie - zaśmiałem się krótko, a potem strzeliłem mentalnego facepalma. Matko, jestem idiotą.
- Znaczy... ten... przepraszam... - powiedziałem już z mniejszym entuzjazmem.
And just go crazy
Do what we want with no reason why
Life ain't long enough
So let's celebrate
And get drunk on good love
Offline
Kładę mu dłoń na ramieniu.
- Wspaniałę uczucie, nieprawdaż? Odczuwam je codziennie - mówię. Zauważam, że zostawiłam lekki szron na jego ramieniu. - Ops. Sorki. Sorry not sorry w sumie.
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
- Przyzwyczajenie. Większe zaskoczenie, że mnie przepraszasz. - spoglądam na Iana - Co on odwala - uderzyłem się dłonią w twarz
Anything that can go wrong, will go wrong
Offline
- Anastazja - mówię krótko, odpowiadając na jedno z jego pierwszych pytań. - Dużo rzeczy siedzi w mojej głowie - zauważyłam. - A moja osoba może wydać ci się albo ciekawa - mówię skromnie - albo schematyczna. Ale o tym zdecydujesz sam, Ian. - Jego imię wymawiam łagodnie i miękko.
Wstań, nie skupiaj się na swoich słabościach i wątpliwościach. Żyj wyprostowany!
Offline
- Insolitam zmieniło się w jedną wielką masakrę z wróżkami, dzikimi stworzeniami nie z tego świata i metaludźmi. Dobrze jest widzieć kogoś normalnego na tym świecie. - Stwierdzam z delikatnym uśmiechem. - Ale mam nadzieję, że nie jesteś androidem, Chris.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
Przymknęłam powieki i roześmiałam się miękko. Nie mogłam się powstrzymać.
- Wybacz - szepnęłam, wracając spojrzeniem do twarzy Kiana. Nie chciałam mówić słowo w słowo, że pomyślałam dokładnie tak samo. - To zabrzmiało dokładnie tak samo w mojej głowie - powiedziałam aby się nie przejmował tym.
Czasem najbardziej szary dzień potrafi rozjaśnić jeden wyjątkowy uśmiech.
Offline
- Androidem? Niee. Ja jestem Windowsem! - Stwierdzam, udając, że jestem urażony.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Obejmuję dziewczynę w talii, a potem zaczynamy się kołysać po sali. Co chwilę ją obracam.
- I... jak się bawisz, droga Ev?
No one's gonna bother me anymore
No one's gonna mess with my head no more
Offline
- Aktualnie sama nie wiem. Ale śmiesznie się to ogląda, co nie? - Przechylam głowę. - Trzeba się z tej okazji o coś założyć.
When there's snow on the ground, I like to pretend I'm walking on clouds.
Offline
- Dam ci dwie dychy, że skończą dziś w łóżku, a przynajmniej będą blisko tego. - wyciągam rękę w jej stronę
Anything that can go wrong, will go wrong
Offline
- O, nie. Pomyliłam się. - Odpowiadam śmiertelnie poważnie. - Wybacz, Chris. Jakoś ci to wynagrodzę. Tylko błagam, nie zamieniaj mnie w skałę.
Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj.
Offline
- Możliwe, że już zadecydowałem - mruczę. Uśmiecham się kątem ust. - Ale na razie zostawię to dla siebie. - Obracam nią po raz kolejny, po czym znowu przyciągam ją do siebie.
"Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko?"
Offline
Wzruszam lekko ramionami.
- Wiesz, może jeszcze to przemyślę. - Słyszę zmianę piosenki. - Ale. Zwol. Ni. Ło. - Przewracam oczami i obracam Lou. - Nie wiem jak ty, ale nie lubię wolnych kawałków. - Marszczę brwi. - Kiepskim byłbym facetem na randki na balach.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Dobrze, że zostawiłam tą cholerną maskę przy barze. Dzięki temu bez przeszkód opieram brodę na ramieniu chłopaka i nie wcinają się żadne piórka.
- No dobrze, a ty za kogo się przebrałeś? - pytam słodkim szeptem.
Wstań, nie skupiaj się na swoich słabościach i wątpliwościach. Żyj wyprostowany!
Offline