Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Atmosfera zrobiła się nagle dziwnie napięta. Czułam, że zapytałam o coś, czego nie powinnam.
- Wiesz... ja już powinnam chyba iść. - znów zagryzam wargę. - Książki możesz przynieść do przedszkola, jak będziesz miał po drodze i nic innego nie znajdziesz. Mogę je przechować przez jakiś czas. - mówię trochę speszona, wstając.
Ostatnio edytowany przez Hannah Verizon (2017-02-12 18:42:50)
Offline
- Może lepiej nie będę zaniosił tam takiego typu książek - zachichotałem odganiając wspomnienia. - Ale pozwolisz, że kilka dam Ci na przechowanie, a resztę przechowam u siebie, albo Kim... - westchnąłem. - A potem spróbuję komuś upchnąć to diabelskie nasienie.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
- Fakt. Dzieci są ciekawe świata. Nie ryzykujmy. - Kącik ust unosi mi się do góry. - To co, teraz mam wziąć kilka? - pytam, zakładając ręce na ramiona.
Offline
- Chyba najlepiej. Jesteś autem? Zaniosę ci do bagażnika - Podnioslem jedno pudło z ziemi.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
- Tak. - kiwam głową i otwieram drzwi przed Connorem. - Proszę bardzo. - parskam.
Offline
Uśmiecham się z wdzięcznością i przechdzę korytarzem z pudłem w rękach. Wychodzimy z budynku na parking, a dopiero wtedy przypominam siebie, że nie pomyślałem o jakieś grubszej kurtce. Nieważne. Podążam za Hannah.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Wyciągam z kieszeni kluczyki do auta i nachylam się nad siedzeniem by wcisnąć guzik, otwierający bagażnik. Następnie wychodzę i pociągam maskę do góry.
- Nie jest ci zimno? - spoglądam na Connora, który wyszedł w samej koszuli.
Offline
- Oj tam, tylko m chwilę wyszedłem, mróz mnie nie zabije - zaśmiałem się wsadzając karton do bagażnika i zamykając klapę.
- Dzięki za miłe popołudnie Ann - uśmiechnąłem się lekko.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
- Ale może osłabić. - mruczę. - Rownież dziękuję. - uśmiecham się szerzej.
Offline
- No to do zobaczenia, uważaj na drodze, jest strasznie ślisko - zacząłem się cofać.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Uśmiecham się.
- Spokojnie. Nic się nie wydarzy. - Nie wiedząc czemu macham do niego na pożegnanie i wsiadam do samochodu.
Offline
Jakoś nie ufam samochodom.
- No dobra - Uśmiecham się ostatni raz i wracam lekko zamarznięty do budynku.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Stanęłam przed gabinetem Connora. Byłam cała poddenerwowana. Nie miałam pojęcia, nie wiedziałam, jak mogło do tego dojść...
Zapukałam, uprzednio wycierając mokre dłonie o spodnie. Nie powinnam się była tak stresować. To Connor. Nie będzie zły...
Offline
Pakowałem się już do powrotu do domu, gdy ktoś zapukał. Podszedłem do drzwi i uśmiechnąłem się szeroko.
-Moja ulubiona przedszkolaka - może trochę się szczerzyłem. - Wchodź, drzwi są zawsze dla Pani otwarte... - cofnąłem się, by Hannah weszła.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Skinęłam głową i posłałam mu nerwowy uśmiech.
- Musimy porozmawiać - przeszłam od razu do rzeczy. Zamknęłam za sobą drzwi i stanęłam tuż przed nim. Przez chwilę milczałam, nie wiedząc od czego zacząć.
Offline
Zmarszczyłem brwi zaniepokojony. Położyłem dłoń na jej biodrach, starając się zachować powagę, choć w środku już drżałem ze strachu.
- Co się stało, Ann...? - zapytałem cicho.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Pokręciłam głową, zaciskając mocniej powieki. Nie chciałam się tu rozpłakać, jednak słowo "dziecko" nie chciało przejść mi przez usta.
- Cały dzień zastanawiałam się, jak ci to powiedzieć. Sama nie mogłam uwierzyć. To był szok. - I nadal jest. - Ale uznałam, że powinieneś wiedzieć - mówiłam chaotycznie, czasem miałam wrażenie, że bez składu.
Offline
Patrzyłem na kobietę łagodnie i z troską.
- Ann, proszę, powiedz co się dzieje... - poprosiłem, w coraz większym strachu. A jeśli ją też teraz stracę? Czy chce wyjechać, zostawić wszystko... Nie, nie znów...
- Proszę...
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Zagryzłam nerwowo wargę i założyłam ręce na ramiona.
- Wpadliśmy. - Wyrwałam się z jego uścisku i zaczęłam wędrować po gabinecie. - Nie mam pojęcia, jak do tego doszło. Zabezpieczaliśmy się. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Nie planowaliśmy tego - mówiłam z każdym słowem coraz ciszej. Aż w końcu popatrzyłam na niego desperacko, zagryzając paznokcie. - Nie zostawisz mnie, prawda...? - pisnęłam cichutko.
Offline
Wpadliśmy... Chwila... Wpadliśmy? Czyli Hannah jest w ciąży ze mną... Wpadliśmy...
Oczy rozszerzyły mi się coraz bardziej. Jest w ciąży... Nosi moje dziecko...
Podszedłem do niej i objąłem, czując, że znów się szczerzę.
- Zostawić? Jak mógłbym cię zostawić? Nigdy... Zadbam o ciebie, o malucha... Przysięgam, wszystkim się zajmę - zapewniałem ją spokojnie, a cały byłem zszokowany i w skowronkach jednocześnie.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Wtuliłam się w niego i coś sprawiło, że uwierzyłam w złożoną obietnicę.
- Cieszę się, że jesteś, Connor. - W pewnym stopniu się uspokoiłam. Nadal nie byłam pewna, jak to będzie wyglądać, ale już się nie martwiłam o naszą przyszłość. Moją i dziecka.
Offline
Pogłaskałem ją po głowie i delikatnie pocałowałem w skroń.
- Zwróciłaś mi rodzinę... Nigdy, przenigdy was nie porzucę... - powiedziałem lekko zduszonym głosem. Najmilsza wpadka na świecie.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Pokiwałam głową i poczułam, jak jedna łza spłynęła po policzku. A za nią następna i jeszcze kolejna...
- Więc tak wyglądają łzy szczęścia - wychrypiałam z lekka rozbawiona.
Offline
Lekko spanikowałem.
- Hej, hej kochanie, nie płacz - poprosiłem ocierając łezki z jej policzka. - Nigdy więcej nie będziesz płakać... Mogę Ci się nawet oświadczyć, tu i teraz, jeśli upewni Cię to, że Cię nie zostawię... - zaoferowałem, nawet tego nie przemyślając. A jest co przemyśleć, pośpieszyłeś się chyba Sheppard.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Zmarszczyłam brwi.
Oświadczyny? Czy on chciał mi się oświadczyć?
- Connor... - Oddaliłam się w tył, by móc na niego spojrzeń. - Ufam ci. Nie wątpię również w to, że mnie nie zostawisz - zaczęłam i mimowolnie się uśmiechnęłam. - Nie musisz mi się oświadczać na dowód. - Złapałam go za dłonie i lekko ścisnęłam. - Wierzę ci i wiem, że mnie nie zawiedziesz.
Offline