Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Aż tak źle jest w twojej rodzinie? Twój ojciec wydaje się być raczej rozsądnym i przyzwoitym człowiekiem - unoszę brwi rozbawiony.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Uśmiecham się głupio. Biorę karty z biurka.
- Nah. Chodziło mi raczej o mnie jako starszego brata.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Zaśmiałem się.
- Daj spokój. Nie jesteś złym człowiekiem, więc bratem też chyba złym być nie możesz. Osobiście jestem jedynakiem - Jak to słowo do mnie niezwykle pasuje.
- A Ty Alaric? Widać, że Ciebie też coś trapi - zauważam.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Machnąłem ręką - Proszę pana, ostatnimi czasy wszystko mnie trapi, więc to naprawdę żadna nowość. - uśmiechnąłem się lekko - A pana? Co pana trapi? Poza moim bratem? - uniosłem brwi
'Cause even the stars they burn
Some even fall to the earth
We've got a lot to learn
God knows we're worth it
Offline
Pokręciłem głową.
- Zaskoczę Cię, ale to głównie twój brat mnie dobija w dużej mierze. Gdyby nie on i jego pomysły pewnie byłby to kolejny nudny, przyzwoity dzień - westchnąłem śmiejąc się sam z siebie i tego jak to brzmi
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Kąciki ust mi drżą, ale staram się nie roześmiać po raz kolejny.
- Głupie pomysły? Chyba byśmy się polubili.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Przekrzywiłem głową - Co ten mały szarlatan zmalował tym razem? - zapytałem, kryjąc rozbawienie
'Cause even the stars they burn
Some even fall to the earth
We've got a lot to learn
God knows we're worth it
Offline
Śmieje się pocierając skroń.
- No Panowie, siłą rzeczy jestem waszym nauczycielem, a to trochę osobista sprawa więc wolałbym posłuchać waszych historii - staram się wyminąć temat.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Unoszę brew.
- Pan zna moją historię. Ja pana historii nie znam. Trochę to niesprawiedliwe.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Zamyślam się - Proponuje układ. Pana historia wzamian za moją. Co pan na to? - oparłem się o oparcie i spojrzałem wyczekująco na nauczyciela.
'Cause even the stars they burn
Some even fall to the earth
We've got a lot to learn
God knows we're worth it
Offline
Spojrzałem to na obu i westchnąłem. Masz albo bardzo kiepski albo bardzo dobry dzień Sheppard.
- No dobra. Za waszą historię powiem coś o swojej. Skoro historię Chrisa poznaję regularnie, udzielam Ci głosu Al - uśmiecham się unosząc brwi.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Zamyślam się na chwilę. - Właściwie nie mam pojęcia, chciałby pan wiedzieć. Niech ktoś podrzuci jakiś temat. - mówię, przecierając ręką kark
'Cause even the stars they burn
Some even fall to the earth
We've got a lot to learn
God knows we're worth it
Offline
- Hmm kiedy zapytałem Cię czy coś Cię trapi, złapałeś się za brzuch. I coś czuję, że jest ku temu jakiś ciekawy powód - zauważyłem spoglądając karty. Chyba dziś przegadamy dzień...
Ostatnio edytowany przez Connor Sheppard (2017-01-24 00:26:27)
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Nagle czuję się jakoś nie na miejscu. Zaglądam w karty, ignorując te uczucie.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Skrzywiłem się. Facet ma wyczucie. - Siostra mojej... znajomej. - bo nie mam pojęcia jak to inaczej nazwać - Ma dziwny fetysz mordowania każdego gościa, który zbliży się do tej mojej znajomej. Na szczęście mnie tylko podziurawiła. - uśmiechnąłem się krzywo
'Cause even the stars they burn
Some even fall to the earth
We've got a lot to learn
God knows we're worth it
Offline
Unoszę brew.
- Faken. Znam ludzi z różnymi fetyszami, ale jeszcze nikt nie próbował mnie zabić, żeby się podniecić.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Parsknąłem.
- Też jestem zaskoczony tym stylem życia. - zaraz jednak poważnieje. - Podziurwiła Cię? To chyba poważniejsza sprawa, nie uważasz? Byłeś z tym u lekarza? Już pomijając wydanie fascynującej znajomej z fetyszami policji...?
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Machnąłem ręką - Proszę pana, proszę mi uwierzyć. Nie chce pan wnikać w szczegóły tej historii. - pokręciłem głową
'Cause even the stars they burn
Some even fall to the earth
We've got a lot to learn
God knows we're worth it
Offline
Unoszę brwi. Pamiętaj Sheppard. To Insolitam. Miasto owiane tyloma dziwnymi historiami, że to trochę dla Ciebie za dużo.
- Jak uważasz... - nie naciskam.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Wybucham śmiechem.
- Stary... nie wiem, czy kogokolwiek cokolwiek w Insolitam jeszcze zdziwi. Poważka, jakoś nie wydaje mi się, że twoja historia jest dziwniejsza od innych.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Uniosłem brwi - Chcesz się założyć? - zapytałem, kryjąc rozbawienie
'Cause even the stars they burn
Some even fall to the earth
We've got a lot to learn
God knows we're worth it
Offline
Uśmiecham się głupio.
- Pytasz mnie, czy się zdziwię? Poważnie, Alaric? Mnie?
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Wzruszam ramionami - Warto spróbować, nie? Mniejsza - znów spoglądam na Shepparda - Pana kolej
'Cause even the stars they burn
Some even fall to the earth
We've got a lot to learn
God knows we're worth it
Offline
Prawie zapomniałem.
- Ahm... no tak... Moja historia. - westchnąłem, choć po rozmowie z małym Olivierem kilka dni temu w parku, potrafiłem podejść do swojej przeszłości spokojniej. - Musi to pozostać tylko w tym pokoju - ostrzegam. - Dwa lata temu, kiedy jeszcze mieszkałem pod Los Angeles zginęła moja żona, wraz z moim dwuletnim synkiem - zaczynam. Mówi się to łatwiej niż czuje, ale wydaje mi się że nie jest tak źle. Biorę wdech pzypomniając sobie uśmiechniętą Sabrinę. - Od tamtego czasu wiele rzeczy się działo, ale nie to.Twój brat Alaricu, paskudną manipulacją, sprawił, że umówiłem się z jego przedszkolanką na kawę - wyjaśniłem. - Ot moja historia - opadłem na znów na oparcie kanapy. Za każdym razem ile to sobie powtarzam nie brzmi to źle, ale.. jakoś tak dziwnie i dla mnie obco.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Przekrzywiłem głowę. - Strasznie mi przykro, naprawdę, ale... To źle? W sensie, że się pan umówił?
'Cause even the stars they burn
Some even fall to the earth
We've got a lot to learn
God knows we're worth it
Offline