Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Uśmiecham się lekko. Obracam się przy drzwiach.
- Nikt nie każe panu zapominać. Tylko wypadałoby też pamiętać o sobie, jak już o tym mowa. - Marszczę brwi. - Zadziwia mnie to, ile mądrych rzeczy dzisiaj powiedziałem. Nagle poczułem się nie-sobą.
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
Parsknąłem śmiechem.
- Jesteś niezwykle mądry Christopher. Po prostu wraz z tą mądrością idzie rozkojarzenie i twoje naturalne ADHD. A może, któż wie, Tessa już na na Ciebie dobry wpływ...? - uśmiecham się skupiając na osobie Chrisa, a nie swojej.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Prycham lekko.
- Lepiej wyjdę zanim się zarumienię. Albo gorzej: zacznę się ogarniać. - Śmieję się i naciskam na klamkę. - Do zobaczenia, panie Sh.!
Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Powiedzmy... dziewięćdziesiąt procent.
Ja nie lubię kotków, dlatego lubię ciuchcie. -kuzyn Naleśnika
Offline
- Do zobaczenia Chris - zasalutowałem mu niedbale i wstałem z ulubionego fotela składając karty.
Wiadomość dodana po 23 h 15 min 31 s:
Przebieram palcami po biurku. Już dawno nauczyciele nie prosili bym pomógł im z uczniami, a le na szczęście trochę o Tessie słyszałem od Christophera.
Czekam, aż wezwana przyjdzie do mnie.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Staje przed drzwiami, unosze dłoń ale zastygam w tej pozycji. Przez chwilę nie pamiętam jak się porusza nadgarstkiem aż wreszcie rozbrzmiewa ciche "puk, puk, puk". Słyszę stłumione "proszę" i powoli naciskam klamke.
- Dzień... dobry, chciał mnie... pan widzieć - mówię wchodząc niepewnie do pomieszczenia.
Nadzieja, która nie chce być nazywana naiwnością.
Naiwność, która uporczywie pragnie być nadzieją.
Offline
Pokiwałem głową.
- Owszem chciałem. Siadaj Tessa - uśmiecham się i wskazuje fotele. Sam siadam na jednym.
- Opowiedz mi... Jak ci mija dzień? - pytam spokojny i rozluźniony. Muszę się przekonać, czy to co mówili o niej, to prawda.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Prostuje się w fotelu. Zaciskam dłonie na brzegu koszulki i niespokojnie poruszam ramionami.
- J-ja... - Pochylam głowę. Dlaczego tu jestem? - Dobrze - odpowiadam na pytanie.
Nadzieja, która nie chce być nazywana naiwnością.
Naiwność, która uporczywie pragnie być nadzieją.
Offline
Westchnąłem. Wstałem z fotela i podszedłem do czajnika.
- Herbaty? - zapytałem. - Jesteś strasznie spięta i nie chciałbym byś traktowała naszej rozmowy jako kary za coś. Chciałem pogadać - wzruszam ramionami. - Poznać kilku co ciekawszych uczniów.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Herbaty? W sensie Meliski?
Baby, every dog on the street knows, that we're in love with defeat.
Are we ready to be swept off our feet and stop chasing every breaking wave?
Offline
W duchu oddycham z ulgą, kiedy wspomina, że to nie za karę. Jednak nadal nie rozumiem czemu chcę rozmawiać akurat ze mną.
- Nie, dziękuję, proszę pana - odpowiadam grzecznie. - Ja... Bałam się... Znaczy... myślałam, że... zrobiłam coś nie tak - wyduszam z siebie i biorę głęboki oddech.
Nadzieja, która nie chce być nazywana naiwnością.
Naiwność, która uporczywie pragnie być nadzieją.
Offline
Kiwam głową i sam robię sobie herbaty. Siadam na przeciw Tess splatając nogi po turecku. Musi się poczuć rozluźniona, a póki co, jej zachowanie nie mam nawet jak nazywać rozluźnionym. Ustawiłem na stole talerzyk z herbatnikami.
- Skąd. Jesteś świetną uczennicą. Osobą także. Często przychodzi do mnietwój przyjaciel Christopher i czasem coś o tobie wspomni, więc mam obiektywne zdanie - uśmiecham się lekko czując, że wspominając o Chrisie choć odrobinę ją do siebie przekonam.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Serce zabiło mi szybciej. Chris o mnie mówi? Poczułam ciepło na policzkach i aby zrobić coś, cokolwiek sięgnęłam po herbatnika. Zaczęłam łamać ciasteczko i po troszeczku wrzucać do ust.
- Nie rozumiem czemu pan... - Westchnełam.
Powtarzasz się, Tessa - skarciłam się w myślach. Objęłam się ramionami.
- To co chce pan wiedzieć? - spytałam nieśmiało, zerkając w bok.
Nadzieja, która nie chce być nazywana naiwnością.
Naiwność, która uporczywie pragnie być nadzieją.
Offline
Spojrzałem rozbawiony marszcząc lekko brwi.
- Tessa, to nie jest przesłuchanie, chcę pogadać. No wiesz, dialog, dwie rozmowy mówią zdania, przekazują sobie informacje w sposób werbalny... - porzucam w końcu tłumaczenie. - Chodzi mi o twoją nieśmiałość, która przeradza się w zamykanie na świat. Ja muszę przyznać, zamykam się w skorupie, ale ty to Fort Knox! - zauważam.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Pochylam głowę. Żołądek mi się ściska.
- Przepraszam... - mamrocze pod nosem z autentycznym żalem.
Nadzieja, która nie chce być nazywana naiwnością.
Naiwność, która uporczywie pragnie być nadzieją.
Offline
- Co? Czekaj! - kręcę głową. - Nie za nic mnie nie przepraszaj. Chciałem się tylko dowiedzieć, dlaczego tak jest - tłumaczę pośpiesznie. Rany, to nawet nie jest delikatność, jak Chris z nią rozmawia, przecież to czysta chodząca energia.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Popatrzyłam nieco wystraszona na nauczyciela.
- Nie wiem - odpowiedziałam po długiej chwili ciszy. - Nie... Przeszkadza mi to - dodałam z każdym słowem coraz ciszej.
Nadzieja, która nie chce być nazywana naiwnością.
Naiwność, która uporczywie pragnie być nadzieją.
Offline
Kiwam głową.
- Ale wiesz, inni ludzie czują się strasznie pokrzywdzeni, nie mogąc cię poznać... W czym leży problem? Boisz się nowych ludzi?
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Skuliłam ramiona.
- J-ja... - Przygryzłam wargę, zastanawiając się. - Troszeczkę - wydusiłam z siebie cicho. Pokręciłam głową. - Nikt nie chce mnie poznawać - dodałam jeszcze ciszej i podrapałam się po dłoni, nieco za mocno. Poczułam - znów - gorąco na policzkach.
Nadzieja, która nie chce być nazywana naiwnością.
Naiwność, która uporczywie pragnie być nadzieją.
Offline
Pokręciłem głową.
- Chyba coś ci się pomieszało. Znam kilkanaście osób, które chciały by się z tobą zaprzyjaźnić - zapewniam. - Dołączając choćby mnie do listy - dodałem wzruszając ramionami. Spoważniałem zaraz jednak.
- Tess, nie wiem jak byłaś traktowana w poprzednich szkołach, ani ile dokładnie przeprowadzek masz za sobą, jednak tutejsza liceum chyba nie wydaje ci się odrobinę inne od pozostałych? Bo mnie tak. Jest przepełnione otwartością i przyjaźnią. Kiedy się otworzysz, zrobisz ten jeden decydujący krok, ktoś cię zauważy, a za tym ktosiem pójdą inni... Jednak to wszystko zależy od jednego, prostego kroku, Tessa. Twojego kroku.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Pokręciłam głową.
- Ale ja nie chcę - odpowiedziałam niemal natychmiast, speszonym głosem.
Nadzieja, która nie chce być nazywana naiwnością.
Naiwność, która uporczywie pragnie być nadzieją.
Offline
- Ooo... Boisz się ludzi? A może zrobić krok? A może tego jak ludzie zareagują na twój krok...? - dopytuję z ciekawością.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
- Nie wiem - powiedziałam lekko zrozpaczona tym, że nie umiem odpowiedzieć na pytania nauczyciela. - Przepraszam - dodałam z przyzwyczajenia. To zazwyczaj kończy rozmowę. Druga osoba mówi: "Nie ma za co" i już. Koniec rozmowy...
Nadzieja, która nie chce być nazywana naiwnością.
Naiwność, która uporczywie pragnie być nadzieją.
Offline
- Nie musisz mnie przepraszać Tess - westchnąłem. - Wiesz, to mnie wyróżnia od innych nauczycieli. Na mnie możesz nakrzyczeć, wyżyć się, popłakać mi w ramię, Christopher przychodzi tu po lekcjach grać ze mną w karty... Moim celem jest dobro uczniów. Byś dobrze się czuła przychodząc tu i miło spędzała dzień. By szkoła była drugim domem, której nie boisz się z każdym dniem. Jeśli tak się stanie... To znaczy, że spełniłem swoje zadanie nie tylko jako pedagog, ale jako człowiek.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
- Drugim domem? - spytałam lekko zdziwiona, po chwili jednak zrozumiałam. - Przep... - Już chciałam znów przeprosić ale się powstrzymałam. - Dom jest tam... Gdzie są ludzie, których kochany - powtórzyłam słowa Judith.
Nadzieja, która nie chce być nazywana naiwnością.
Naiwność, która uporczywie pragnie być nadzieją.
Offline
Uśmiechnąłem się przytakując głową.
- Szkoła też może być twoim domem. Jeśli będą cię otaczać ludziom, którym ufasz i szanujecie się wzajemnie, stanie się domem idealnym.. Rozumiesz teraz, jak ważne jest otaczanie się ludźmi, którzy cię kochają...?
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline