Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 Następna
Kręcę przecząco głową.
- Ellie zrobił się dziwnie spokojny... czasem zdarzają mu się pojedyncze wypadki, ale nie takie jak wcześniej. - wzdycham. -A tak to, to nic. Cisza i spokój i oby tak już zostało. - uśmiecham się delikatnie.
Offline
- To tylko dzieci, rewolucji raczej nie planują - zaśmiałem się pod nosem. - Ale jeśli cisz i spokój, to ja nie będę przeszkadzał... - podnoszę się ze śmiesznie małego krzesełka, a moje kolana wołają o pomstę do nieba. Teraz znów patrzę na Hannah z góry.
- W takim razie, do piątku... Chyba, że znów się wydarzy jakiś wypadek, wtedy jestem zawsze w gabinecie - zapewniłem ją całkiem spokojnie.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Macham ręką.
- Jakby coś się działo, kieruję się prosto do ciebie. - zapewniam. Patrzę na zegarek. O, dochodzi już południe. Spoglądam na przedszkolaków. - Proszę dobierzcie się w pary! - wołam do nich i zaraz odwracam się do Connora. - Podwieczorek. - wyjaśniam. Przez chwilę się zamyślam. - W takim razie do piątku. - mówię wreszcie, szczerze się uśmiechając.
Offline
- O piątku... - kiwam głową i wychodzę z przedszkola odprowadzany wzrokiem dzieciaków. Rany, to była jedna z najczystszych improwizacji od bardzo dawna. Na nogach z waty wracam do głównego budynku liceum, do swojego bezpiecznego i zawsze otwartego gabinetu.
Z tego, co wiemy, dziewięć na dziesięć rodzajów działania doprowadzi do tego samego przeznaczenia.
Offline
Wchodzę do sali mojego brata, a dzieci obskakują mnie jak pchły. Tylko Olie siedzi przy stoliku i się chichra na mój widok. Mały diabeł, ale po rozmowie z Sheppardem doszedłem do,wniosku, że ma rację i postanowiłem mu pomóc. Podszedłem do przedszkolanki. - Pani Verizon? Przychodzę z wiadomością od pana Shepparda. Sam nie dał rady przyjść.
'Cause even the stars they burn
Some even fall to the earth
We've got a lot to learn
God knows we're worth it
Offline
Odwracam się zaskoczona w stronę nastolatka.
Co takiego chce Connor?
- Jaką wiadomością? - pytam.
Offline
- Pan Sheppard proponuje łyżwy. Kryte lodowisko w parku, piątek koło 17. - wygłaszam płynnie przygotowaną formułkę i czekam na odpowiedź
'Cause even the stars they burn
Some even fall to the earth
We've got a lot to learn
God knows we're worth it
Offline
Przez moment zasycha mi w gardle i nie mam pojęcia co odpowiedzieć. Niewiele czasu minęło po kawie, a on sam niewyrażał jakiejś większej chęci...
- Jesteś jego adwokatem? - parskam.
Offline
Kręce głową ze stoickim spokojem - Pan Sheppard ma teraz dyżur na korytarzu. Nie ma jak przyjść. Tak jest szybciej.
'Cause even the stars they burn
Some even fall to the earth
We've got a lot to learn
God knows we're worth it
Offline
Przez dłuższą chwilę się zastanawiam.
W końcu wzdycham i mówię:
- To nie żaden żart? - dopytuje się. Pierwszy raz widzę tego chłopaka... ale skąd by wiedział te wszystkie informacje?
Offline
- Gdzież bym śmiał. - unoszę ręce w geście obronnym - Najszczersza prawda
'Cause even the stars they burn
Some even fall to the earth
We've got a lot to learn
God knows we're worth it
Offline
Kręcę głową, nie wiedząc co powinnam zrobić. Coś mi mówi, bym mu uwierzyła, aczkolwiek... Connor. Nie wydaje się zachwycony tym wszystkim.
- Nie jestem co do tego przekonana - Zakładam ręce na biodra.
Offline
Wzdycham - No dobra. Przekażę panu Sheppardowi. Chociaż wyglądał, jakby mu strasznie zależało i... Eee tam, on jest przyzwyczajony do porażek - machnąłem ręką
'Cause even the stars they burn
Some even fall to the earth
We've got a lot to learn
God knows we're worth it
Offline
Zagryzam dolną wargę, patrząc jak chłopak zaczyna odchodzić.
- Zaczekaj! - wołam. Nie mam pojęcia, co robię. - Lodowisko w piątek koło 17, tak? - upewniam się, chwytając za kartkę.
Offline
- Zgadza się - kiwam głową - Jestem przekonany, że pan Sheppard przyszedł by sam, ale ten dyżur... Poza tym banda rozkrzyczanych przedszkolaków to nie są zbyt sprzyjające warunki do zapraszania na randkę - kładę szczególny nacisk na ostatnie słowo
'Cause even the stars they burn
Some even fall to the earth
We've got a lot to learn
God knows we're worth it
Offline
Parskam przy słowie "randka". To słowo zupełnie nie pasuje mi do Connora, ale... znowu się waham.
- Jeśli to faktycznie żart... - zastrzegam, czując, jak ciepło wpływa mi na policzki.
Offline
- Słowo honoru, to nie jest żart. Przysięgam - zapewniam spokojnie
'Cause even the stars they burn
Some even fall to the earth
We've got a lot to learn
God knows we're worth it
Offline
Kiwam już spokojniej głową, aczkolwiek nadal nie do końca pewną.
- No dobrze... - wzdycham.
Offline
Kiwam głową - W takim razie pójdę przekazać odpowiedź. - To serio może się udać - Do widzenia, proszę pani. - skłaniam głowę i spokojnie wychodzę z sali. Jednak gdy tylko znajduje się poza zasięgiem okien przedszkola, puszczam się pędem do liceum
'Cause even the stars they burn
Some even fall to the earth
We've got a lot to learn
God knows we're worth it
Offline
Patrzę za odchodzącym chłopakiem i dopiero po chwili dociera do mnie co tutaj zaszło. Opadam, wzdychając na krzesło. Lodowisko, piątek, 17.
Offline
Błądzę po korytarzach budynków. Google Maps pokazała mi co prawda gdzie jest szkoła, gdzie pracuje Conny, ale nie pokazała wejścia. A wejść jest od czorta.
Rozglądam się za jakąkolwiek żywą duszą.
Jeśli coś kochasz to walcz o to, nie ważne, czy to chłopak, czy kanapka z bekonem.
Offline
Idę korytarzem, ściskając w dłoni plik kartek od dyrektora. Za jakie grzechy karzą mi to wypełniać?
Offline
Nareszcie! Zauważam jakąś kobietę i podbiegam do niej.
- Hej, hej, mogłabyś mi pomóc? - pytam niepewnie.
Jeśli coś kochasz to walcz o to, nie ważne, czy to chłopak, czy kanapka z bekonem.
Offline
Spoglądam na dziewczynę i uśmiecham się pokrzepiająco.
- Jasne, o co chodzi? - pytam.
Offline
- Zgubiłam się. I to dość mocno. Znasz może Sheppard'a? Jest tu chyba pedagogiem - wyjaśniam zwięźle.
Jeśli coś kochasz to walcz o to, nie ważne, czy to chłopak, czy kanapka z bekonem.
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 Następna