Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
Z ust wyrywa mi się krzyk, gdy podrywam się do pozycji siedzącej. Biała kołdra leży zmięta u mych stóp, spocony podkoszulek lepi się do ciała. Zamykam oczy próbując przegonić resztki koszmaru.
Ręce. Ręce pełne krwi.
Potrząsam głową i ocieram łzy. Siedzę przez chwilę skulona, obejmując drżące kolana, gdy do pokoju wchodzi mama.
Jej ciemne włosy sterczą na wszystkie strony, a spod puchowego szlafroka wystaje koszula nocna. Stoi przez chwilę w drzwiach, po czym niepewnie podchodzi do mojego łóżka.
-Wszystko w porządku?- pyta cicho.
-Tak. Już jest okej.- Obie doskonale wiemy, że to kłamstwo.
Mama kiwa głową.
-Cieszę się. Wiesz, muszę wcześnie wstać. Ojciec też. Chcielibyśmy się choć raz porządnie wyspać.
Czuję ból w okolicach klatki piersiowej. Chcą się wyspać. Przeszkadzam im. Nigdy nie pytają, jak ja śpię, jak się czuję. Jestem dla nich ciężarem. To między innymi dlatego zgłosiłam się do eliminacji.
-Możesz już iść mamo.
Widzę, jak z ulgą wypuszcza powietrze. Zamykam oczy. Nie chcę jej widzieć.
- Musisz przestać. Ludzie nie mogą widzieć, jaka jesteś słaba.- słyszę jej szept, zanim odchodzi.
Kładę się i szczelnie opatulam kołdrą. Wiem, że mama chce dobrze, ale jej słowa sprawiają mi ból. Rodzice chcą perfekcyjnej córki. Nie takiej, która budzi ich krzykiem co noc, która dostaje ataku paniki na widok noża do masła i boi się ludzi.
Wzdycham i przytulam się do poduszki.
Nigdy nie będę taka, jak chcą rodzice.
Promienie księżyca tańczą w moich włosach, gdy zapadam w sen pełen dłoni w skórzanych rękawiczkach.
***
Przyglądam się swojemu odbiciu w lustrze. Ciemne włosy okalają moją twarz, usta wykrzywiają się w grymasie. Moje oczy są spuchnięte i podkrążone. W nocy budziłam się jeszcze kilka razy. Za pierwszym, do sypialni wpadła zirytowana mama, niemal błagając mnie, bym coś ze sobą zrobiła. Później po prostu mnie ignorowali.
Odkładam szczotkę i wzdycham ciężko. Wyglądam potwornie. Jeśli na zdjęciu do formularza prezentuję się tak jak teraz, to nie mam co marzyć o dostaniu się do eliminacji.
Wcieram w powieki specjalny krem, ściągam gumką włosy i uśmiecham się sztucznie do swojego odbicia.
-Kolejny dzień udawania perfekcyjnej, uważam za rozpoczęty!
***
Przez resztę dnia wylegiwałam się na kanapie i próbowałam nie przysnąć. Ułatwiało mi to zdenerwowanie, które odczuwałam od samego rana. Teraz siedzę na kanapie i pustym wzrokiem gapię się w ekran telewizora.
Wspomnienia sennych koszmarów napływają do mnie ze zdwojoną siłą, gdy panuje cisza.
Cisza.
Otrząsam się z otępienia. Przez kilka godzin patrzałam na telewizor, którego nawet nie załączyłam!
Zdezorientowana sięgam po pilot. Takie rzeczy nie powinny się już zdarzać. Leki, które aktualnie zażywam, miały pomóc.
Moje zdezorientowanie powiększa się, gdy na ekranie pojawia się transmisja Stołecznego Biuletynu Illei. Sprawdzam godzinę na telefonie. 20:10.
Do pokoju zmęczonym krokiem wchodzi mama. Na jej bluzce widnieje plama zaschniętej krwi. Wzdrygam się i odwracam wzrok. Ale już po chwili przypominam sobie, kim jestem. Córką lekarki. Perfekcyjną córką.
Ponownie spoglądam na mamę z wymuszonym uśmiechem.
-Jak ci minął dzień, mamo?
Nie odpowiada, tylko ciężko siada na kanapie i zdejmuje buty.
-Daj głośniej!
Spełniam jej polecenie, choć równie dobrze mogła sama to zrobić.
-Co robiłaś?- pyta, gdy zauważa, że nie mówią jeszcze nic o eliminacjach.
-Och.- Próbuję na szybko coś wymyślić. Przecież nie powiem jej, że cały dzień siedziałam na kanapie gapiąc się w ścianę.- Emm, trochę poczytałam, poszłam na spacer. Nic szczególnego.
-Zjadłaś obiad?
-Tak! Tak!- Zapewniam gorliwie, jednocześnie błagając w duchu, żeby nie zajrzała do lodówki.
Kres moim męczarniom dobiega końca, gdy na ekranie ukazuje się książę. Moje serce wali jak oszalałe. W uszach szumi krew. Kolejno ukazują się zdjęcia kandydatek. Czuję, że za chwilę zemdleję z przejęcia, gdy na ekranie ukazuje się moje zdjęcie. Włosy mam przerzucone na ramię, jedno oko przymknięte. Nic do mnie dociera. Myślę tylko o tym, że mrugnęłam do fotografa. O Boże! Naprawdę się tak wdzięczyłam?!
-Dostałaś się.- Mama uśmiecha się lekko.- Gratulacje. Idę przyrządzić naleśniki.- Odchodzi spokojnie w stronę kuchni.
Zostaję sama. Jestem jak ogłuszona. Po głowie kołacze mi się tylko jedna myśl: Dlaczego do diabła, mrugnęłam?!
***
Czuję jak zręczne palce przeplatają moje włosy. Siedzę w piżamie na podłodze, a Aylee zaplata mi warkocze.
Aylee ma dwanaście lat i od roku jest moją pacjentką. Co tydzień spotykamy się na terapii. Naprawdę polubiłam tą delikatną dziewczynkę. Stałyśmy się czymś na kształt przyjaciółek.
Kontem oka zauważam paskudnego siniaka, który widnieje na nadgarstku Aylee. Czuję ucisk w dołku. Delikatnie chwytam dłoń dziewczyny i odwracam się do niej. Klęczymy na przeciw siebie.
-Och Aylee. Znowu?
Spuszcza głowę, po policzkach płyną jej łzy. Ściskam mocniej jej dłoń. Wiem, że w takich chwilach lepiej nic nie mówić. Zalewa mnie fala smutku. Podczas gdy ja będę zajadać się ciastkami w pałacu, biedna Aylee będzie kulić się pod lodówką, osłaniając się przed pięściami ojca. W moim umyśle zaczyna kiełkować ziarnko zwątpienia. Może powinnam zrezygnować z eliminacji? Natychmiast odsuwam od siebie tę myśl. Eliminacje to moja jedyna szansa na zdobycie pieniędzy. Poza tym, nie wytrzymam jeszcze czterech miesięcy- które pozostały do moich osiemnastych urodzin- w tym domu.
-Aylee.- szepczę.- Gdy wyjadę do zamku…- głos więźnie mi w krtani.- Gdy wjadę, dostanę za to pieniądze.- Wielkie, błyszczące oczy wpatrują się we mnie smutno.- Moi rodzice o nich nie wiedzą. Wiesz co to oznacza? Gdy tylko wrócę, będzie mnie stać na kupno domu. Mam trochę oszczędności. I będę wtedy już pełnoletnia.
Aylee najwyraźniej nie wie jak zareagować. Nerwowo pociera siniaka na ręce i unika mojego wzroku. Unoszę jej podbródek.
-Nie zapomniałam o tobie.- uśmiecham się.- Będę mogła cię zaadoptować. Będziemy siostrami. Zamieszkamy w pięknym domu, kupimy psa i nikt nas już nigdy nie skrzywdzi.
Powstrzymuję łzy, na wspomnienie pewnej wrześniowej nocy, a Aylee uśmiecha się promiennie. Po chwili jednak pochmurnieje.
A co, jeśli zostaniesz królową?- pyta z przerażeniem, które stara się zamaskować.
-Jeśli zostanę królową, zostaniesz moją damą.- Mówię to pewnie, z uśmiechem, chociaż w to nie wierzę. Ja królową?
Aylee obejmuje mnie chudymi ramionami. Przytulam ją mocno, a łzy płyną po mojej twarzy. Już niedługo będę musiała ją zostawić. Zostawić całe swoje dotychczasowe życie i zacząć wszystko od nowa w świecie pełnym balów i książąt. Czy dam radę?
-Tak bardzo cię kocham, Aylee.- szepczę tak cicho, że nie mam pewności, czy mnie usłyszała.
Offline
Strony: 1