Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Odsunęłam się od niej i spojrzałam na nią uważnie. Chciał mi powierzyć jakiś sekret. Wzięłam głęboki oddech i znów nachyliłam się w jej stronę.
- Jasne... - szepnęłam tak cicho iż nie wiedział czy na pewno mnie usłyszała.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Cześć Harmony - powiedziałam siląc się na przyjazny wyraz twarzy. Ta dziewczyna od początku mnie intryguje i mam zamiar się z nią zaprzyjaźnić. Z resztą wygląda jakby ją coś trapiło...
Może i jestem wariatem... Ale skoro tak sądzisz, to znaczy, że ty też nim jesteś!
Offline
- Hej... - zastanowiłam się chwilę. Jak ona się nazywała? A tak. - ...Awara.
Co miałam więcej powiedzieć? Nie jestem za dobra w przyjacielskiej gadce.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
- Książę..- tutaj zrobiłam pauzę i westchnęłam.- zaprosił mnie do ogrodów na sesje fotograficzną- powiedziałam najciszej jak się dało, mam nadzieję że Alex zrozumiała.
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline
- Mam wrażenie... Nie chce być źle zrozumiana... ale czy wszystko w porządku? wydajesz się... jakaś wyciszona i zamknięta... - naprawdę mnie to obchodziło i chciałam, aby Harmony to zrozumiała...
Może i jestem wariatem... Ale skoro tak sądzisz, to znaczy, że ty też nim jesteś!
Offline
Zastanowiłam się. Nie miałam w planach się z nikim kumplować. Ale przynajmniej Awara nie była kolejną pustą Dwójką.
- Oh.. To nic takiego. Stresuję się spotkaniem z księciem. - wzruszam ramionami - Nie wydaje mi się, żebym miała jakiekolwiek szanse przy tych gwiazdach programu z drugiej kasty.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
- Naprawdę? - powiedziałam za głośno i inne kandydatki spojrzały w naszą stronę. Zniżyłam głos do szeptu. - To cudownie. - szczerze mówiąc naprawdę się cieszyłam choć powinnam być chyba zazdrosna o nią. Ale nie potrafiłam. - To naprawdę dobry początek... - spojrzałam na swoje kolana. Nie posuwałam tu. I coraz bardziej czułam tą panikę powiązaną z beznadziejnością tej sytułacji. Meg na mnie liczy. Tata na mnie liczy. Mama... No cóż. Może też...
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Niechcący wyrwało mi się parsknęcie.
- Harmony... myślałam, że nie patrzysz klasami... ale to prawda. Też czuję się trochę bez wartości przy tych gwiazdach... - Dziewczyna wydawała mi się silną i szczerze się zdziwiłam, kiedy zrozumiałam jak boli ją bycie jedyną siódemką... może to o to jej od początku chodziło?
Może i jestem wariatem... Ale skoro tak sądzisz, to znaczy, że ty też nim jesteś!
Offline
- Ciężko jest nie patrzeć klasami, gdy wszyscy oceniają cię właśnie po niej. - śmieję się gorzko - Widzą wady w Siódemkach, a same nie zauważają, jakie są puste i naiwne.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
-Nie martw, będzie dobrze naprawdę- uśmiechnęłam się do dziewczyny pocieszająco.- Uwierz mi Ciebie też pewnie gdzieś zaprosi- powiedziałam ponownie zniżając głos do szeptu tak aby nikt inny nie usłyszał.Gdyby pozostałe dziewczyny usłyszały pomyślałyby pewnie że skoro jestem 2 z stolicy to pewnie wszystko jest ustawione. Ale to nie jest prawda. Nic nie jest ustawione.
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline
- Moja klasa nigdy mi nie przeszkadzała. Lubię pomagać ciężko pracować i nigdy mi nie przeszkadzały trudne warunki... mamy z bratem dach nad głową, troche jedzenie i siebie - powiedziałam. To były chyba najszczersze słowa jakie wypowiedziałam.
Może i jestem wariatem... Ale skoro tak sądzisz, to znaczy, że ty też nim jesteś!
Offline
Przełknęłam głośno ślinę i wyprostowałam się. Do moich uszu doszedł czyjś głos. Obróciłam się i zobaczyłam dwie dziewczyny. Jedna z nich była siódemka. Tego nie mogłam zapomnieć. I chyba właśnie obrażała wyższe klasy. Wróciłam spojrzeniem do Katherine zastanawiając się czy tez to usłyszała.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Uśmiecham się.
- Nigdy nie chciałaś osiągnąć czegoś więcej? Pisać, śpiewać? Nie boli cię czasem, że nie możesz tego robić, przez jakieś odgórnie ustalone grupki? - od dawna korciło mnie, by porozmawiać z kimś na ten temat - U nas jest ciężko. Nie mamy ogrzewania, prądu, wody.. Niczego. Mieszkamy w walącym się bloku, który już od dawna ma nakaz rozbiórki. Dlaczego? Bo ktoś tak powiedział?
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
- Wiesz... zawsze chciałam robić coś artystycznego... ale nie. Harmony, podziwiam twoją ideę i chyba jako siódemka wiesz o tym najlepiej. Ja... na dobrą sprawę to nie wiem co o tym sądzić i wolę nie wplątywać się w głupoty, ale wiedz... że kiedyś też doświadczyłam dyskryminacji. Ale dobrze się to dla mnie nie skończyło - powiedziałam jak najbardziej ogólnikowo. Nie chciałam, aby wiedziała, że zadźgałam pewną trójkę nożem w dzieciństwie... wolę już nigdy do tego nie wracać...
Może i jestem wariatem... Ale skoro tak sądzisz, to znaczy, że ty też nim jesteś!
Offline
Gdy słyszałam jak jakaś dziewczyna obraża dwójki. Wzięłam to bardzo do siebie, ponieważ byłam jedyną dwójką wśród dziewczyn. Co ja jej takiego zrobiłam?!
- To że jestem dwójką nie oznacza że moje życie jest idealne... mam mnóstwo problemów- powiedziałam sama nie wiem czy do siebie czy do Alex.
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline
Pokiwałam głową.
- Klasa nie oznacza, że człowiek ma więcej lub mniej szczęścia. - powiedziałam na tyle głośno aby dziewczyny ze stolika obok usłyszały. Nie wiem skąd u mnie nagle tyle odwagi...
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
-Zgadzam się- powiedziałam cicho i próbowałam się nie rozpłakać po raz kolejny tego dnia na myśl o mojej matce- Nie jestem gwiazdą, nigdy nie byłam i nigdy nie będę- powiedziałam już nie co głośniej walcząc z łzami.
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline
Kiedy usłyszałam głosy obok, krew mi się zanotowała zagotowała w żyłach. Ostatniem sił opanowałam się i spojrzałam na torebeczkę nie mając gdzie podziać oczu...
Może i jestem wariatem... Ale skoro tak sądzisz, to znaczy, że ty też nim jesteś!
Offline
- Wiesz Awara, strasznie nie lubię, jak ktoś podsłuchuje prywatne rozmowy. - powiedziałam głośno, po czym ściszyłam głos - Nigdy nie powiedziałam, że ich życia były idealne. Chcę po prostu być sobą, ale państwo mi na to nie pozwala. Chcę, żeby moja rodzina w końcu wyniosła się z tej beznadziejnej dzielnicy, w której każdy spacer, można przypłacić życiem.
Poczułam, że zaczynam się denerwować, dlaczego skończyłam mówić. Mój braciszek. Przez to, że nie możemy mieszkać w normalnej dzielnicy straciłam Aidena. Niech nie mówią mi, że kasta nie miała z tym nic wspólnego. Gdyby nie kasta, nigdy byśmy tam nie mieszkali. Gdyby nie kasta, Aiden by żył.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
- Nie martw się.. - szepnęłam i w geście otuchy dotknęłam delikatnie jej ramienia. - Przecież każdy z nas przyjechał tu z problemami i z nadzieją na uwolnienia się od nich. - uśmiechnęłam się smutno bo chciałam bym aby i ze mną tak było.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Próbowałam odizolować się od wszystkiego. Podziękowałam Awarze za rozmowę. Nie będę zrzucała na nią swoich problemów. Podeszłam do okna, oparłam się dłońmi o parapet i schyliłam głowę, oddychając przy tym szybciej. Dlaczego on zawsze do mnie wraca? Myślałam, że po tylu latach nie będzie to wywoływało we mnie ataku paniki.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
Gdy wróciłam do poczekalni, panowała tam bardzo napięta atmosfera. Kath wyglądała, jakby zaraz miała się rozpłakać, a Alex głaskała ją pocieszająco po ramieniu. Siódemka- Hermiona, czy jakoś tak, stała przy oknie i wyglądała, jakby rozmyślała o czymś smutnym. Jakaś drobna dziewczyna z wzrokiem zdesperowanej sarny siedziała na krześle z drżącymi ze złości rękami.
Podeszłam do mojego stolika i zapytałam, co się wydarzyło i poprosiłam Alex, żeby poszła do księcia. Bardzo się denerwowała, więc posłałam jej spokojny uśmiech. Chyba trochę się rozluźniła.
Offline
Jeszcze dotknęłam ramienia Kath i wstałam. Odwdzięczyłam się Mageli uśmiechem.
Musisz sobie poradzić - myślałam gorączkowo kierując się w stronę poczekalni.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Jak wcześniej myślałam, to ja okazałam się "tą złą". Gdyby nie podsłuchiwały, może zrozumiałyby o co mi chodzi. Ale nie, bo ja tu jestem nikim. Zaraz pewnie ta cała Terry opowie księciu jaką jestem wredną, egocentryczną suką, a ja wylecę na zbity pysk. Fantastycznie. Lepiej być nie mogło. Szkoda, że nie ma przy mnie Theo..
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
Usiadłam przy Katherine i zapytałam się, co się wydarzyło.
Wiadomość dodana po 05 min 40 s:
Usiadłam przy Katherine i zapytałam się, co się wydarzyło.
Offline