Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Wchodzę do kuchni z Cztery na rękach. Potrzebuję go. Głaskanie go mnie uspokaja. Dziewczyny nadal są w środku.
- Ja tylko zostawiłam aparat - tłumaczę cicho. Zauważam, że leży on na blacie.
It'd be such a shame if they never meet
She sounds lovely, He sounds right out of a dream
If only, if only...
Offline
- Jasne. - uśmiecha się. - Uroczego masz tego kota. Cztery. Tak?
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
- Spokojnie, możesz zostać z nami.- uśmiechnęłam się.
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline
- Tak, Cztery. - Jak poprzednio z Maddie, kot syczy.- Przepraszam za niego. On chce tylko bronić.
Bo sama nie potrafię.
It'd be such a shame if they never meet
She sounds lovely, He sounds right out of a dream
If only, if only...
Offline
- Jednak nie taki uroczy, jak myślałaś, Sophie. - Pokazuję jej język. - Pozory mylą.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
Przewracam oczami.
- I tak jest uroczy. - również pokazuje jej język. - Dobra. Miałam upiec trzy ciasta... Matko... Ale mi się nie chcę. - mówię zrezygnowanym tonem.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
- Ja ci mogę pomóc. - Śmieję się.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
Opieram dłonie na biodrach.
- No nie wiem... Z wami to nic nie wiadomo, Wells. - udaję poważną. - Gdy Jay mi "pomaga" w kuchni zazwyczaj kończy się to tym, że jestem cała w mące i dżemie. A przy okazji cała kuchnia też.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
Słyszę rozmowy w kuchni, więc wchodzę, by sprawdzić co się dzieje.
- Co się tutaj... Harmony? - Marszczę brwi.
W środku stoi Mony, Lady Katherine, córka kucharza - Sophie - oraz jakaś dziewczyna z aparatem. A. Zapomniałem. Jest jeszcze biały kot.
So I sit and smoke on my own, think about you baby, are you feeling alone?
Cause I die just thinking that you'll forget, but I guess you won't.
Offline
Do kuchni wchodzi Luke. Kręcę głową z uśmiechem.
- O nie, nie, nie, kochanie. To babskie spotkanie. Ciebie tutaj nie może być.
Chce coś powiedzieć, ale zamykam mu usta pocałunkiem, po czym wypycham go z kuchni i zamykam drzwi. Śmieję się.
- Przepraszam! Przyjdź do mnie później!
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
- I dobrze zrobiłaś. - mówię rozbawiona. - A teraz na serio muszę zrobić te ciasta. - łapię fartuch. Zaczynam wyciągać naczynia i składniki.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
- Ja chyba już pójdę - mówię. - Mam kota. Nie powinien być przy pieczeniu.
Uśmiecham się, żegnam się i wychodzę.
It'd be such a shame if they never meet
She sounds lovely, He sounds right out of a dream
If only, if only...
Offline
- Hej Vera! - Żegnam się.
Patrzę na zegarek.
- Cholera! - Ups. Chyba mi się udziela od Luke'a. - Za chwilę muszę być w bibliotece! Przepraszam. Naprawdę chciałam pomóc. Do zobaczenia później!
Idę.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
- Cześć. - mruczę pod nosem zajęta pracą. - A ty Kath? Wychodzisz?
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
- Tak, chyba też będę się zbierać, jestem antytalentem kulinarnym, raczej ci się nie przydam.- roześmiałam się i wyszłam.
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline
Szybko uwijam się z robotą. Za szybko... Gdzie ten dzikus, który zawsze mi dogryza i przeszkadza?
Wzdycham.
Zostawiam ciasta na blacie ale zanim wyjdę z kuchni robię sobie kawę z mlekiem,cukrem i bitą śmietaną.
- Mmmm... - mruczę upijając łyk. - Ale dobre. - kiedy już wypiłam ten cudowny napój skierowałam się do ogrodu.
NARESZCIE!
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
W nocy poszłam jeszcze do kuchni po jakoś herbatkę z melisą, uspokajającą, bo z tych emocji nie mogłam zasnąć. Zdecydowanie dużo się dziś działo. Od razu zauważyłam Soph i podeszłam do niej ogromnym uśmiechem.- Heej wiesz że Jay już wrócił?- zapytałam nadal z uśmiechem.- Widziałam się z nim już z nim, strasznie się cieszę że już wrócił, brakowało mi go.- dodałam, wlewając wody do czajnika i go podłączając.
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline
Zaciskam zęby ze złości. Jeszcze jej tu brakowało. Nie dość, że muszę pracować po godzinach to w dodatku akurat ONA musiała tu przyjść.
- Tak, słyszałam, że wrócił. - mówię łagodnym tonem choć w środku gotuje się ze złości.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
- Rozmawiałaś z nim już?- zapytałam przysiadając na blacie i bawiąc się wisiorkiem.
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline
Skupiam się na pracy i nie odwracam się do niej.
- Nie jeszcze nie. Nie maiłam kiedy... - mówię z lekkim żalem. - Cały dzień pracowałam.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
- Może ci pomóc? Miałybyśmy czas pogadać- uśmiechnęłam się promiennie do niej- Ja i tak nie mogę usnąć za dużo się dzisiaj wydarzyło.-dodałam rozmarzona.
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline
Kręcę głową.
- Nie, dziękuję. Właściwie to już kończę. - wzdycham.
"Za dużo się dzisiaj wydarzyło" - to znanie daje mi do myślenia.
- Co się wydarzyło... - zastanawiam się i dopiero po chwili dochodzi do mnie, że powiedziałam to na głos. Nie chciałam pytać. Nie chcę nic o niej wiedzieć. Najlepiej by było aby sobie poszła... Może przez przypadek wyleje na siebie tą gorącą herbatę... Mimowolnie się uśmiecham.
Cholera! Co się ze mną dzieje. Musze się ogarnąć. Muszę się uspokoić.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
- Umm doszliśmy z Jayem do wniosku że chcemy tego samego czyli być razem- powiedziałam szeptem zalewając herbatę.- I nawet mnie pocałował, boże jakie to cudowne.- powiedziałam prawie nie słyszalnie prawie rozpływając się z szczęścia.
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline
Zamurowało mnie. Tępo spojrzałam się przed siebie.
- Nie powinnaś o tym mówić na prawo i lewo. - nabiera we mnie złość ale mój ton jest kompletnie pozbawiony jakichkolwiek emocji. - Nie powinnaś. - powtarzam dla podkreślenia.
Mocno zaciskam pięści. Oddychaj. Oddycha. Biorę kilka głębokich oddechów. Nie dam po sobie poznać, że mnie to ruszyło.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
- Nie mówię o tym na prawo i lewo.- oburzyłam się.- Powiedziałam to teraz po raz pierwszy tylko tobie z względu na to że znasz i mnie i Jaya możesz się jakoś wypowiedzieć na ten temat, a dodatkowo powiedziałam to szeptem i tutaj nikogo nie ma oprócz nas.- westchnęłam, boże jak ona może mnie osądzać, w życiu bym nikomu o tym nie powiedziała, Sophie zna sytuację i dlatego jej zaufałam i powiedziałam.
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline